Przeczytałem najnowszy tom Nowego DC Comics, czyli pierwszy tom Wonder Woman. [...]
No to kilka słów ode mnie po "zmęczeniu" komiksu:
Wonder Woman: Krew.
Tak jak ramirez82 nie znam wcześniejszych opowieści z Wonder Woman, ale w przeciwieństwie do niego jestem rozczarowany tym tytułem (jak i w przeciwieństwie do przedmówcy zauroczony
Strażnikami: Początek).
Przed napisaniem poniższego posta dodatkowo zasięgnąłem info z jakże poprawnej i niemylnej strony internetowej jaką jest
łikipidia i poszerzyło mi to obraz tego dlaczego Azzarello mógł stworzyć taką a nie inną kanwę tej historii.
Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego i ciekawszego. Całość historii mnie nie zauroczyła, a
wrzucenie greckich bogów (choć ciekawych, np. Hermes) w główną oś fabuły -
to dla najmniej ciekawa rzecz jaka została zrobiona w tym komiksie.
Wielka żaba Posejdon pozostawia wiele do życzenia (tak, wiem, to nie była żaba).
Mam jednak nadzieję, że w kolejnych tomach to z czym mogłem obecnie się zapoznać nabierze bardziej przejrzystego obrazu i sensu.
Wyjaśnienie pochodzenia Diany doprowadziło do tego, że w ogóle ten komiks powstał. No i jasne, że Hippolita mogła
"puścić" się z Zeus, czego owocem jest właśnie Diana.
Ale proszę! To już dla mnie ciekawsze jest to, że w
"Modzie na sukces" Ridż Forester jest dziadkiem swojego ojca
i opowiadają o tym przez 142 odcinki, niż czytanie w
Wonder Woman: Krew właśnie o powyższym.
I tak na marginesie to przecież wszyscy wiedzą, że jednym i niepowtarzalnym
władcą mórz i oceanów w DC jest tylko i wyłącznie
Aquaman
Nie czytałem wszystkich Batmanów z NEW52, więc nie mogę powiedzieć, że mam cały obraz jakości historii u nas zaprezentowanych, ale na chwilę obecną lekką ręką napiszę, że Wonder Woman: Krew stawiam na samym końcu i przypinam etykietę najmniej ciekawej pozycji z NEW52 (jak przeczytam wszystkie Batmany to może się to jeszcze zmienić ). Obecnie też zastanawiam się czy jest sens kupowania kolejnych tomów - tyle innych ciekawszych pozycji pojawia się obecnie na rynku.