Zabolały ciebie słowa prawdy jak widzę.
Hm, nie wiem co przez to rozumiesz, napisałeś iż nie pamiętasz kiedy oglądałeś coś "beznadziejnego", zatem odpowiedziałem.
Ale po co tak żałośnie odpisujesz.
Żebyś zrozumiał, bo widać masz problemy z pojmowaniem co bardziej złożonych zdań.
Byś się choć trochę wysilił.
Skoda czasu i klawiatury dla Ciebie, ale proszę, o, odpisałem. I jak podskoczyło ego?
Choć skoro ci ulżyło...
W sumie i tak byłem rozluźniony, ale proszę, dla Ciebie wszystko, ego +2, no nie?
Najlepsze AMV to te z ładnymi piosenkami (ale nie jakimiś angielskimi shitami).
Najlepsze AMV to są robione przez fanów, dla fanów, z odpowiednią muzyką lub inną ścieżką dźwiękową. Które posiadają swój charakter i to coś, że kiedy się to ogląda uśmiech zadowolenia sam się pojawia na twarzy. Nie zaś te (jak to nazwałeś?) "shity", robione przez studia, po to tylko, żeby zapchać DVD dodatkami, co by więcej płytek sprzedać i więcej zarobić. A które są niejednokrotnie gorszej jakości od fanowskich.
Zresztą dla mnie AMV to tworzą fani, nie studia, ci drudzy walą komerchę imitującą amv.
Natomiast to co ty pokazałeś jest jeszcze gorsze.
Myself; Yourself DVD Bonus Video?
O tak, to jest gorsze.