Bardzo pozytywne wrażenia po lekturze pierwszego albumu "Rani". Konwencjonalność fabuły, co zaskakujące, nie przeszkadza, cieszy raczej. Pomysł Van Hamme'a i scenariusz Alcante'a wykorzystują schematy fabularne, wydawałoby się, zgrane do cna, ale robią to z wdziękiem i tak przesuwają pionki postaci, że sympatie i antypatie w obrębie świata przedstawionego udzieliły mi się bardzo szybko. Może po prostu autorzy trafili w potrzebę? Z całą pewnością liczę na więcej, bo po niezwykłych przygodach na pokładzie statków narysowanych przez Bourgeona apetyt jest wielki i mam tylko nadzieję, że poprzeczka za sprawą tej niedawnej lektury nie została w mej głowie postawiona zbyt wysoko.
Dobrze się jednak "Rani" łączy z sympatyczną "Lady S." Van Hamme'a (ewidentnie zainteresowanego postaciami kobiecymi w ostatnich latach) i dodaje kolejną (potencjalnie) interesującą bohaterkę do panteonu heroin komiksu przygodowego.
Przy okazji zapytam, czy ktoś widział może serial, który (jak wyczytałem na wiki) powstał w 2009 roku, po publikacji drugiego albumu? Rzecz to ciekawa, bo, jak rozumiem, emisja się zakończyła w międzyczasie, a seria komiksowa wciąż jest pisana i rysowana. Domyślam się, że rozstrzygnięcia fabularne będą podobne i w serialu i w komiksie (poukładał to pewnie van Hamme, los bohaterki punktują wszak tytuły kolejnych siedmiu tomów), ale ciekawi mnie w jaki sposób pierwsze dwa albumy mogły rzutować na wersję filmową i - w drugą stronę - na ile to, co zostało nakręcone i pokazane układa sprawy w kolejnych, publikowanych po emisji serialu, tomach.