Lincoln w pięknym stylu pnie się w górę. 3. tom był lepszy od poprzednich, a 4. podobał mi się jeszcze bardziej. Miazga. Przygodówka na pełnej tej...no...za przeproszeniem...ku$#ie.
Postacie drugoplanowe w końcu żyją. W tomach 1 i 2 miałem z nimi problem (pamiętam, że nie do końca lubiłem np. takich trzech kolesi z pierwszego integrala, którzy pomagali Lincolnowi, totalnie nijakie postacie, trzy popychadła. A wątek małego rezolutnego chłopaka z drugiego nie został właściwie pociągnięty, liczyłem na więcej relacji quasi-braterskich). Tutaj jest świetnie. W pierwszej historii dostajemy np. dwóch zabawnych pijaczków, którzy pomagają pyskaczowi rozkręcić alkoholowy biznes po wprowadzeniu prohibicji, charyzmatyczną żonę właściciela saloonu, księdza, który idzie z Lincolnem na materace i właściciela sklepu, kręcącego na boku interesy, które ukrywa nawet przed żoną. Wszyscy świetni. Dodatkowo historia jest bardzo ładnie narysowana, przejrzystą kreską, okraszona zimowymi pejzażykami. Z tego co pamiętam, to Lincolna rzuciło na to zadupie świata, z powodu nieudanej miłości meksykańskiej z tomu poprzedniego. Zapomnieć o niej, najlepiej z pomocą alkoholu i te sprawy. A kasa na picie z zabijania dzikich zwierząt dla skór. Ta historia kończy się tak, jak zakończyła, bo kolejna nieudana miłość naszego bohatera sprawia, że ląduje w...
...Europie. Można robić zakłady o czym będzie każdy kolejny tom tej serii i nikt nigdy nie wygra, wolty są przerażające. Zmienia się nie tylko otoczenie, ale i kreska. Tutaj nie jest już taka przejrzysta jak w poprzedniej historii. Lincoln od początku serii zmienia lokacje, a także sposób rysowania. Dla mnie bardzo fajnie (trochę mniej mi się podobał tylko Nowy Jork). A o czym to jest? Krótko przystrzyżony Lincoln ma walczyć we Francji w I wojnie światowej (i nie jest to dla niego kara, lecz w ten sposób został uratowany). I znowu mamy dobre postacie drugoplanowe, najlepszy jest wielki Murzyn, którego z Lincolnem łączy szorstka, wystawiona na wiele prób przyjaźń. Akcje Lincolna z integrala czwartego sprawiły, że nabrałem do niego szacunku. Zawsze sobie radzi. Sprzedaż skór, a potem produkcja alkoholu w 7., a teraz oszczędzanie pieniędzy poprzez kręcenie tajnych interesów z mieszkańcami francuskiego miasta. Tu macie mydło, czekoladę i inne przybory, które amerykańscy żołnierze dostają z ojczyzny, ale za to chcę alkohol. A po co? Oczywiście na sprzedaż w obozie. Spryciarz. Ten tom jest wyjątkowo zabawny. Szczególnie podobało mi się użycie nieśmiertelności Lincolna na polu walki. Przekomiczne sytuacje. Goscinny przyklasnąłby z szacunkiem i pomyślał, dlaczego on na to nie wpadł w którymś z tomów Lucky Luke`a.
Co do dobrze znanych nam postaci, to Bóg i diabeł pokazują się w miarę rzadko, ale każdy ich występ jest dobry. Może to jest właśnie recepta, żeby ci dwaj nie nudzili, niezbyt często ich wprowadzać do historii.
Przygoda trwa, ale teraz przerwa będzie bardzo bolesna, bo na razie nie powstał nawet tom 9., a skoro u nas Timof wydaje to w podwójnych tomach, to pewnie sobie zaczekamy 2-3 lata najmniej.