Ale to jednak wielkie okręty uniemożliwiły Hitlerowi inwazję na UK. To wielkie okręty prowadziły inwazję na Norwegię i to wielkie okręty próbowały tę inwazję zatrzymać. To wielki okręt trzymał w szachu anglosaskie konwoje do ZSRR. Gdyby Kriegsmarine była równorzędną partnerką dla Royal Navy, mielibyśmy pewnie więcej starć w starym, dobrym stylu. Dopiero wraz z przejęciem sterów przez Donitza hegemonię uzyskały u-booty.
Inwazję uniemożliwiły nie wielkie okręty, lecz brak przewagi powietrznej. Niemcy owszem, bali się angielskich pancernikłów, ale nie na tyle, by z powodu kilkudziesięciu dział 381 i 356 mm oraz kilkunastu 406 mm przerywać inwazję. Tym bardziej, że mieli na nie sposoby.
Jeśli uznać jeden cieżki krążownik za ciężkie okręty, to rzeczywiście, Norwegię takowe zdobyły. Brytyjskich było więcej i rzeczywiście były ciężkie, ale walczyć nie musiały; wystarczyło, by rozstrzelały niemieckie niszczyciele.
Tirpitz rzeczywiście rozrabiał, ale nie walką, lecz informacjami o sobie.
Jak widać z tego, respekt wobec pancerników czuli wyłącznie Niemcy i Anglicy. Bo w Europie wszędzie ląd blisko i okręty te pozostawały pod osłoną własnego lotnictwa. Przypomnijmy sobie powrót Scharnhorsta i Gneisenau z Brestu. Niemcy popłynęli przez kanał, gdy tylko mieli zapewnioną osłonę lotniczą.
Na Pacyfiku, gdy pojawiał się gdzieś pancernik, to się bezceremonialnie wysyłało samoloty lub okręty podwodne i się go topiło.