zgodnie z obietnicą, ciąg dalszy zmagań opisu
po sobotnim Players Party, gdzie alkohol miał głównie kolor błękitny, w trakcie niezobowiązujących rozmów doszliśmy z Trejem, że pewnikiem sobie zagramy rano, gdyż mamy podobną ilość punktów.
najwyraźniej fenomenalna atmosfera turnieju jak i wieczornej imprezki, jak i ponoć afterek już u Emeryta, sprawiły, iż gdzieś nam umknęła notka w książeczce nt. godziny rozpoczęcia igrzysk w niedzielę.
jak się okazało, słusznie przewidzieliśmy nasze spotkanie. a jak się okazało później gra właśnie z Trejem była kluczowa dla mojego dobrego końcowego wyniku. i to z wielu powodów, a wynik miał znaczenie drugorzędne.
w tym miejscu chciałbym jeszcze raz gorąco podziękować Trejowi za wstawiennictwo u sędziów, którzy pozwolili mi i Adrianowi rozegrać bitwy na normalnych zasadach. no i także dziękuję orgom i sędziom, za to, iż dali się Trejowi przekonać
i raz jeszcze przepraszam za zamieszanie związane z moim spóźnieniem.
ale do rzeczy:
3 bitwa, Trej, L&D, 3 czempiony, combi, GuO, Greater, traitorzy, jedni w rino, drudzy w chimerze, 3 składy z buta infiltrujące, 2 sentinele z laskami i 12 AV, 2 defilce, 2 lemany z laskami w szwadronie, demonetki, crushery lettery, reszty już nie pamiętam.
jak już wspomniałem, to Trejowi zawdzięczam na tym turnieju najwięcej
wstawił się za nami, a gdy wrócił i oznajmił, że gramy normalnie strasznie się ucieszyłem i dodałem:
the circle is now completegeneralnie byłem tak uradowany, że gram, i poruszony postawą Treja, że zdecydowałem do bitwy podejść kozacko i z przymrużeniem oka. ale wyszło jak wyszło. rozpoczynałem. jeden rino z dziczą na krańcu stołu szykował się do wjazdu na jedną z neutralnych ćwiartek, ewentualnie później flankować ćwiartkę Treja, 5 dziczy z kolesiem z cyklonem na głowie i runkiem z LL i chooserem mniej więcej na ich wysokości, z finalnym przenaczeniem, by zająć własną, lub neutralną (tą nad moją). 2 kolejne dzicze w rino z runkami miały sunąć dołem, w celu zajęcia bocznej neutralnej, i od dołu wjechania w Trejową. fangi mogłem lepiej ustawić, no a 2 lone wolfy na kozakaw sam środek, co by ściągać ogień wszelki, względnie blokować nadciągające demony.
w 1 turze specjalnie nie zrobiłem. spadłem pustym podem i podem z GH z 2 cyklonowcem, ale bezpiecznie, zdala od ikon, na skraju mojej, i neutralnej wyższej ćwiartki, niedaleko trejowej. coś postrzelałem, bez większego efektu, rinosami ostrożnie do przodu, czekając, aż wypadnie co ma (na herezji naciąłem się tak w grze z kaskaderem, gdzie z ostatniej ikony wyskoczyły 4 z 5 składów demonów, i z pewnego wysokiego zwycięstwa zrobił się remis).
Treju strzelał o niebo lepiej. zabił mi jednych fangów, poza tym niewiele. kolejna tura nie przyniosła zbyt wiele ciekawostek. wyleciałem podem z wg za stół, a Trej rzucił 1. więc adios. ale i tak byłem szczęśliwy
zaraz potem przypomniano mi, że lone wolf z wilczkami nie wejdzie na pieterko
chwilę później zwróciłem uwagę Trejowi, że jeśli nadal chce, bym nie był w stanie tymi lone wolfami do niego się pofatygować, to niech lepiej do niego nie strzela
udało mi się jednych traitorów z czempionem z rino wysadzić, ale i im nieco boczków przypalić, ale ustali.
za oni w następnej turze pokarali mi rinosa, a placki z lemanów, czy defilców, zamiast na mnie, spadły na Trejowych traitorów, z których Trej zranił sobie raptem chyba 1
kolejne fangi oberwały, i chyba zwiały, albo padły. wyszły demonetki, a że Trej otworzył mi kolejnego rino, który trasą "górną" przemykał sie w kierunku jego pozycji, wpadł w nich panienkami, i mi ich pozabijał, ostał jeden tylko. coś mi chyba tam słabo sv poszły, ale i tak byłem szczęśliwy
w kolejnej mojej turze zrobiło się ciekawiej. udało się coś ponisczyć, defilca, albo 2, chimerę. lone wolfy się rozdzieliły. jeden poszedł w sukurs koledze osaczonemu przez demonetki, drugi do traitorów. GH z runkiem wyszli na pozycję do szarży na 2 składy traitorów (jednych zachodził także lone wolf). potem się okazało, że się nie dopytałem, i to w sumie były 3 składy jednak. GH i runek spisali się jak trzeba, natomiast lone wolf, delikatnie mówiąc, splewił. psy zabiły jednego traitora, i dostały buły, lone wolf nikkogo
ale jego czas miał jeszcze nadejść...kolejny dzielnie szedł na demonetki, które co prawda zabiły ostaniego gh, ale samotnik z psami mocno je pognębił.
w następnej turze wyszły crushery, ale aby mieć zasięg do GH z runkiem spadł częściowo w trudny, i szarżował z I1. a lone wolfy się rozkręcają...strzelanie jakoś nie było imponujące ze strony Treja. pomijalne straty, za to GH dostali wpie..al od crusherów, ale wcześniej zabili 1,5. przeżył runek, który na szczęście wziął gacie w garść, i w krzaki
lone wolf walczący z demonetkami brał wszystkie inv nasiebie, sv też, ale trej generował ich strasznie mało. demonetki pogonione zostały.
drugi lone wolf pogonił traitorów. udało mi się zadać straty Trejowi w strzelaniu. z paszczyy ikona, kolejna na wraku chimery zginęła z z rozdziału ran, a ostatnia na polu walki uciekała po starciu z lone wolfem. z paszczy udało mi się jeszcze wciągnąć 2 crushery i jakieś modele z uciekającego składu, więc po fazie strzelania uciekali dalej.
lone wolfem ruszyłem na szwadron lemanów. Trej stwierdził, że zjebałem. ale jak się później okazało, potwornie się mylił
uważałem, że jak nawet wyjdą demony, to już i tak mało gdzie dojdą, z tamtego miejsca. natomiast 2 placki z S8 ap 3 stanowiły dla mnie spory problem.
trzeba przyznać, że szczęście się do mnie usmiechnęło. lemany się ruszyły, ale mimo to, trafiłem wszystkie 3 ataki, zapakowałem 3 penki, no z chainfistem, to raczej nic dziwnego, następnie oba wybuchły, raniąc wystarczającą ilość czmychających obok traitorów, by musieli uciekać raz jeszcze. zwiali za stół
Trej w tej sytuacji pozostał prawie bez strzelania, w międzyczasie poszły zniszczyłem sentinele, które jeszcze wcześniej z lemanami społowiły małą dzicz z cyklonowcem. wyszedł z ostatniego czempiona większy, a 2 crushery ruszyły na lone wolfa...ze skutkiem śmiertelnym
Trej zdążył mi jeszcze zniszczyć rino, ale ekipa ze środka odstrzeliła ostatni, choć już bez ikony, skład traitorów. o ile mnie pamięć nie myli, Trejowi został już chyba tylko greater. rzuciłem się na niego lone wolfem, który pogonił demonetki, ale nie doszarżował. greater zablokował neutralną cwiartkę i było po grze. mimo spóźnienia, wyrobiliśmy się tak, by Trej poszedł na fajkę, i miał jeszcze czas by przekazać sagę mego samotnika
Michałku mówił, że tak z 7 razy
16:4
po tej bitwie pomyślałem, że jest nieźle. jednak ze spokojem oczekiwałem kolejnej bitwy. do tej pory, jak choćby na Herzji, w ostatniej bitwie, mimo wcześniejszych sukcesów, na sam koniec plewiłem niemiłosiernie. zastanawiałem się, jak to będzie tym razem.
5 bitwa, Raca, SM. Libra z null zonem, 10 termosów, tacticale, razorbacki z laskami, 2 landki, 2 speedery z typhonami, 2 x 2 AB z mm, pred za 120, vindyk. Raca zdecydował się rozpocząć.
mało powiedzieć, że się na swój widok bardzo ucieszyliśmy. oboje zgodnie stwierdziliśmy, że miło będzie w takim miłym towarzystwie zakończyć ten jak dotąd udany turniej. kilka odgłosów ze stołów sąsiednich utwierdziło nas jeszcze bardziej w tym przekonaniu. swoją drogą, chyba ni razu nie wołaliśmy sędziego.
ustawiłem fangi tak, by ich od razu raca nie widział, a miały widok na znaczniki, schowałem u dołu, przy środku stołu małą dzicz z cykclonem i runkiem, zupełnie z tyłu rino z runkiem z chooserem i LL. 2 składy w rino i z 3 runkiem wrzuciłem do rezerw. lone wolfy na kozaka środkiem.
raca zaczął, coś tam postrzelał, zabił 2 fangi. odpala smoki w zasadzie na wszystkim, prócz razorów. spadłem tym czym chciałem dokładnie tam, gdzie chciałem. 5 combi melt przed landkiem, cyklon, combi melta, melta na bok vindyka. w strzelaniu wypłoszyłem jedne bajki. i to na ten moment był koniec sukcesów. na jakieś 2 tury
z 5 combi melt nie wbiłem żadnego efektu na landku. raca zdawał tylko jednego covera
z kolejnego skladu wygenerowałem 2, ale je też Raca zdał.
no nic to...
w następnej turze Raca wysiadł termosami, zabił WG, 3ale 2 GH i kolega z cyclonem zdołali zbiec, mijając Vindyka, którego zniszczyli w mojej turze. liczyłem, że więcej termosów zabiorę ze sobą, ale ostatecznie zabiłem tylko 1....
moja 2. wyszły mi oba składy z rezerwy. ustawiłem je w pobliżu znacznika za 1000 pkt blisko mojej krawędzi. paszcza wciągnęła 1 bajka, a storm boltery z poda, bo jeden już został zniszczony, i rinosów, zabiły kolejne 3 termosy
miałem odważniejsze plany, ale zdecydowałem się poczekać.
przez następne 2 tury to się dosłownie pomacaliśmy. Raca zabił mi jednego lone wolfa, urwał jakąś broń, zabił 1 GH z małego składu. strzelił także do uciekającej trójki z hb. miałem jednego sv, zaryzykowałem, i wziąłem na kolesia z cyklonem, i rzuciłem pałkę. ale miałem potem farta, bo chłopaki rzucili łącznie 3 na ucieczkę, i zostali na stole. w następnej turze się zebrali, i skitrali za wrakiem vindyka. ja z kolei zapodałem predowi immobila, zniszczyłem jednego razora, i speedera. nie wiem dlaczego Raca obracał się do mnie tyłem tymi razorami...
w kolejnej turze Raca się widocznie zniecierpliwił, i pojechał po lone wolfa. rzucił null zona, i dostał perilla na oczach węża
lone wolf zabił jednego temosa, ale sam zginął. uznałem, że teraz nadszedł moment, by dać czadu, tym bardziej, że Raca sam zaczął się agresywniej przemieszczać w kierunku znaczników. zniszczył mi jeden z rinosów które wyszły z rezerw, gdzie była dzicz z runkiem. jego jeden landek stanął tak,że zasłaniał jego predowi widok na dość istotną dla mnie część stołu. odłączyłem runka, ruszyłem GH, by potraktować ich huraganem. wcześniej ich jeszcze ostrzelałem, z czego się dało. zostało 2 z clawami, więc opcja z huraganem wydawała się tym bardziej słuszna. gh otworzyli landka, i mieli w zasięgu szarży librę. drugi rinos pojechał po kolejnego landka, ale ten miał tego dnia dzień konia, bo obie nie trafiły
libra zgodnie z planem padł. potem się zastanawiałem, czy może te 2 termosy też zahaczyć, ale w sumie dostać na raz 9 ataków z PW, gdzie 3 trafiają na 3+, a 6 potencjalnie ma re-roll na ranienia wydał mi się średni. do tego liczyłem na to, że Raca zdecyduje się na szarżę nimi w kolejnej turze, a że dostali z huragana, będę i tak bić pierwszy. w jego kolejnej turze spanikował mi GH, którzy zabili librę i landka. porządnie oberwali, bo jakoś głupio się ustawiłem. sądziłem, że wrak po eksplozji daje covera. jednak tak nie jest. a termosy stały grzecznie
Raca postanowił pognębić skład, który próbował zniszczyć landka. trochę mnie ostrzelał, a potem zaszarżował ostatnim termosem i 5 taktycznych. starcie zakończyło się chyba remisem. dodatkowo Raca sprzątnął mi z AB z mm runka, który dodatkowo kontestował jeszcze znacznik. w międzyczasie rozpoczęło się starcie o górny znacznik, ale Raca wysłał nań razora z 5 kolegami w środku. to było za mało na 9 gh z runkiem. zajęli znacznik, zabili emisariuszy Racy, a potem runek strącił jeszcze ostatniego speedera. tymczasem trwała walka o środkowy i dolny znacznik. na AB ruszyły niedobitki składu GH z poda, ale starcie skończyło się remisem 1-1. Raca stanął razorem na środkowym znaczniku, ale GH, którzy się zebrali, wysadzili go, albo ktoś im pomógł, i zaszarżowali na wkładkę. niestety, Raca wytrwał. po chwili dobiegły termosy, i mi chłopaków ubili. na ten moment Raca nadal miał środkowy znacznik. w kolejnej turze ostrzelałem z czego się da dwóch SM przy środkowym znaczniku, odbijając go w 6 turze Racy. czując, że wulfen sam sobie z AB nie poradzi, ruszyłem mu na odsiecz składem małej dziczy z cyklonem. w międzyczasie GH dobili resztkę tacticala,i postanowili strzelić do landka. tym razem trafili, ale się jednak nie przebili
6 tura dobiegła końca. Racy pozostało 2 termosów pilnujących środkowego znacznika, unieruchomiony pred, i landek, który z 8 melt na krótkim nie dostał ani jednego efektu
szczęście w stosunku do nas obu było dość kapryśne, choć nie można powiedzieć, by miało to jednak zdecydowany wpływ na końcowy wynik.
podliczyliśmy się, i Raca powiedział, że wygrałem 18-2. zdziwiłem się nico.
Byłem niezmiernie szczęśliwy. po raz pierwszy będąc o krok od konfitur nie spękałem na ostatniej prostej.
po herezji czułem spory niedosyt. miałem szansę zająć podobnie wysoką pozycję, ale głupio zagrałem i Chris strasznie mnie pojechał (19-1) i skończyłem na 13.
okazało się, że jest szansa na niezłe miejsce. jednak orgowie chcieli sprzedać mi wajchę, bo źle wpisali wyniki, co się wydało przy wręczaniu nagród. na koniec okazało się, że mamy z Emerytem tyle samo DP
mnie jednak system umieścił na 4 pozycji, bo miałem mniej VP. mimo to, razem przyjęliśmy nagrody za 3 miejsce. muszę przyznać, że ta sytuacja to niesamowite podsumowanie weekendu w Krakowie i gościny u Emeryta
ja wziąłem statuetkę, a Emeryt dyplom wypisany dla Racy
po WŚ zamiana
narka