Hejka!
Z wielkim opoznieniem (bo mnie amba rodzinno-sluzbowa pozarla), ale pisze.
Turnije byl super-super, a towarzycho niesamowite!
Milo bylo wreszcie zagrac w rodzimym jezyku, dopasowac twarze do nickow z forum i poznac niektore "europejskie slawy".
Oragnizacja super. Porownujac to do turniejow z Hiszpanii to tylko 3 czy 4 najlpesze sa natakim samym poziomie jak Arena.
Wasze specjlane misje podobaly mi sie bardzo (chociaz ten Recon to chyba za bardzo prowokuje do remisow). Scenografia bylem urzeczony. takiej ilosci impasow i los-blockerow to ja jeszcze nie widzialem. Nawet Storm Raveny na podstawkach od vendetty dalo sie schowac na niektorych stolach. To na prawde powoduje, ze gra jest duzo duzo ciekawsza i ani dobra lista, ani dobre kostki nie pomagaj, jesli sie nie wie jak przesuwac zolnierzykow po stole.
Samo miejsce tez fajne i wygodne, choc przyznam, ze pare razy zgubilem sie w tym labiryncie korytarzy i szafek z coca-cola wyskaujacych zza winkla.
Dzieki tez wielkie dla wszystkich, ktorzy podziwiali moje dready dyndajace na magnesach pod arvusami i za to, ze ikt sie glosno nie smial z mojej eksperymentalnej rozpiski
1szy mecz przeciwko orkom Matuesza. Mlody gracz, niezbyt doswiadczony (ale grajacy w duchu orkowskim). Ja sam gralem orkami przez pare lat, wiec po prostu bylo z gorki. Poczekalem az do mnie podjechal, skontrowalem, wymordowalem, a potem pogonilem za lotasami, ktorzy jako jedyni zwiali wystarczajaco daleko, zeby przezyc. Stray wlasne minimalne, choc obowiazkowe 2 raveny spadly. 20-0 na dzien dobry - super jak pierwsza w zyciu gre bladziami (ja nawet nimi nic nie testowalem).
2gi mecz - nadal na korytarzu. Tomek Podsiadlik z bardzo ladnymi baldziami, takim po prostu do albumu fotograficznego i konkursu fluffowego, bo mial po trochu z kazdego tradycyjnego oddzialu, prawie wszystko na jumppacakach, libra, kapec, batmany z golymi torsami, po prostu sliczna armia. Dosc krwawo wylwalczony remis. Tomek dosc szybko odstrzelil mi 2 raveny, a potem sprytnie wykorzystal duzego impasa zza ktorego doskakiwal i mordowal mi kolejne jenostki, ktore wlokly sie do niego na piechote. A jego atack biki meczyly mojego ostatniego ravena. Koniec koncow, udalo mi sie wpasowac mu ladna multi-szarze termosami z libra i priestem, zachaczajac kila oslabionych jednostek i kilka IC-kow, ktorzy dostali mlotki na twarz, wiec mimo przegranej na VP nadrobilem w KP i wyszlo 10-10. W zasadzie jedna z 2 najfajniejszych moig gier na Arenie.
Aha, przezyl 1 raven.
3ci mecz - Bratjman z niedobrymi elfami. Stwierdzilem ze obaj mamy tyle szybkosci,z e jak sie ominiemy to bedzie remis na maksymalnych punktach, wiec postanowilem rozstawic sie na calej szerokosci i go wylapywac gdzie sie da. On schowal swoj fruwajki w rezerwy i wystawil tylko piechote. Zaczlem agresywnie, czarny dred podlecial ravenem, wysiadl, podbiegl i zaszarzowal w 1szej rundzie (ale numer!). Potem jego jednostki stopniowo wychodzily z rezerw. Ja go ogrywalem w fazie strzeleckiej, a on mnie mordowal wrecz (uh, zapomnialem juz jakie sympatyczne potrafia byc succubusy na dragach). Ostatecznie udalo mi sie umordowac lub zwiaac wlaka wiecej niz on mi, jego 3 pojazdy zdollay zwiac do mojej strefy a ja mialem 2/3 armii w jego. Wygralem 14-6. To tez starsznie mila bitka, bo do konca nie bylo pewne kto wygra, choc to jak bylem tym napierajacym.
Potem szybki prysznic w domu i na Players Party. Homing Beacon Emeryka pozwolil mi trafic gdzie trzeba i distalem sie pod ostrzal niebieskich kielonkow. Strasznie mile pogaduchy i dalsze dopasowywanie twarzy do nickow. Super bylo.
Wspolnie z ekipa poznanska zamknalem lokla i dowloklem sie do domu.
Niedziela. Kac. Dotrulalem sie do biblioteki. Sparwdzam praowania. Hmm, jakis Kuba (fajne imie).
Doczytuje nazwisko. O w morde. To ten. wlasnie! Bedzie wesolo.
Rozstawilismy sie, ukradlem inicjatywe i... Vladi juz na napisal "to sie nie moglo udac". Zamiast poleciec do przodu odpalilem mu 12 rakiet. Zabilem 1 rhino. A potem to juz tylko Vladi bawil sie w strzelanie do kaczek. Lekcja magistralna i 0-20. Ale warto bylo. Nastpenym razem obiecuje, ze przyjde z mydlem.
5ta bitka i po raz pierwszy wylatuje z korytarza. Stol mocno przestrzalowy, wiec mowie sobie "teraz mi tu tylko gwardii brakuje".
No i przyszla Gwardia... Z drugim Kuba...
Mialm inicjatywe. Nauczony przez Vaddiego nie strzelalem sie, ale polecialem do prozdu. I tak nie pomoglo.
Skark wystawil piekny bunkier ze screenem, a ja tego screena nie milem czym zdjac. Po 2giej rundzie i po zabicu 70pkt gwardzistow w zamian za polowe mojej armii zaproponowalem Skarkowi, zebysmy wpisali mi wszystkie punkty jakie byly i poszli poogladac inych, ktorzy graja lepiej ode mnie
Kolejna lekcja mistrzowska z kolejnym z moich ETC-owych idoli i choc zupelnie bez mydla, to zadowolony jak dziecko, kotre dostalo w prezencie cukierka (w zamian za podeptany plecak).
Potem musialem juz uciekac, bo sie Rodzina o mnie dopominala (rzadko bywam w Krakowie), wiec nie moglem zosatc na rozdanie nagrod.
Na pryszly rok zrobie co sie da, zeby znow sie pojawic.
Afruniu,
Napisz mi PMa o tym Waszym druzynowym, moze sie z kims wybiore.
Misiu,
Ta centymetrowka z Wavin Embalage jest moja. No kto inny moglby przyjechac z miarko niecalowa!? Tylko w Hiszpanii sie gra na centymetry!
Oddaj sa w przenci jakiemus stolarzowi, albo zachowaj dla mnie na przyszly rok
Jeszcze raz wielkie dzieki dla orgow i dla uczestnikow. Bylem u Was pierwszy raz i nie znalem nikogo, a czulem sie jakbym byl z rodziny.
Od przyszlego roku Ryanair bedzie mial wiecej tanich lotow do Hiszpanii, z Madrytem wlacznie. Zapraszam. Tutejsze turnieje tez sa fajne, a o jezyk sie nie martwcie, bo ya tenies a un traductor personal