W zasadzie trudno powiedzieć, czy lepsze jest GTA4 czy RDR...
To, co z pewnością bardziej podoba mi się w RDR, to "realizm".
GTA4 to jednak GTA, gdzie można wypaść z samochodu przy ogromnej prędkości i przeżyć, zostać potrąconym przez samochód i z wypadku wyjść w zasadzie bez szwanku etc. Oczywiście RDR pod tym względem nie wybija się jakoś szczególnie na prowadzenie, ale świat wydaje się jakiś bardziej realny. Zresztą rzecz nie polega jedynie na samej mechanice, ale ogólnie klimacie.
Muzyka w porównaniu z GTA4 zdecydowanie na plus. Ale to już zdecydowanie kwestia osobistych preferencji.
W zasadzie kończąc teraz RDR dochodzę do wniosku, że to naprawdę miła odmiana po flagowej grze Rockstara, jednak, za nic nie zrezygnowałbym z GTA.
GTA to po prostu GTA.
RDR jest znakomite, ale Dziki Zachód (mimo ogromnych możliwości, jakie daje), to jednak nie NYC.
Otwartość świata w zasadzie ogranicza się do przemierzania dziesiątek kilometrów w siodle, co mnie na dłuższą metę zaczęło irytować. Powiedzmy sobie szczerze - wielkość świata z pewnością można zaliczyć na plus, ale głównie w warstwie "widoków" - kaniony, zachodzące słońce, polowanie na niedźwiedzie gdzieś w górach.
Jeśli miałbym wskazać, co mnie najbardziej pociąga w RDR to byłby to klimat. Zdecydowanie.
W porównaniu do GTA jest dużo cięższy i poważniejszy (a warto zauważyć, że samo GTA4 w porównaniu z wcześniejszymi częściami również prezentowało podobną tendencję).
Denerwuje mnie natomiast kilka szczegółów (bo właściwie tylko w tej warstwie Rockstar zaliczył, przynajmniej według mnie, pewne niedociągnięcia):
1) system zmieniania broni - z początku jest wyjątkowo niewygodny, szczególnie w czasie jazdy konnej. A wystarczyło podmienić gałki albo dać pauzę w chwili włączania tego menusa...
2) ze scenkami chyba tym razem przesadzono. Naprawdę, są świetnie odegrane, wyreżyserowane dobrze, ale dlaczego tak niemiłosiernie długie? Z czasem stało się to dla mnie po prostu nudne. Bo zazwyczaj dla gracza właśnie te momenty, gdy nic nie robi są najnudniejsze. Tym, przede wszystkim, gry odróżniają się od książek i filmu, gdzie jest się jedynie biernym obserwatorem akcji. Infinity Ward w Modern Warfare poszło w kompletnie odwrotnym kierunku rezygnując w ogóle z cut-scenek i był to zdecydowanie lepszy wybór.
3) minigierki - są dużo słabsze niż w GTA. Szczególnie karcianki, które są jakieś "oszukane". Nieodmiennie odnoszę wrażenie, że karty nie są losowane wcześniej, ale na bieżąco i z uwzględnieniem odpowiednich modyfikatorów.
4) i jadę, i jadę, i jadę, i jadę, wykonuję quest, i wracam, i wracam, i wracam.
Ani multiplayer'a, ani co-opa jeszcze nie próbowałem, więc się nie wypowiem.
Jak w ogóle wygląda co-op w RDR?
Znalazłby się ktoś chętny?
Autorce pierwszego posta nawet nie proponuję, bo widzę że grała chyba na PS3, ale może jest ktoś chętny z Xbox'em 360?