Wydaje mi się, że cały problem z odbiorem ludzi stojących za wydawnictwami bierze się z nieprzystających oczekiwań. Wydaje się nam, zwykłym czytelnikom, że to jacyś superbiznesmeni z klasą, znający nie dość, że branżę, to i jeszcze cały publiczny savoir-vivre itd. Potem następuje zetknięcie i czar pryska, bo okazuje się, że to zwykli ludzie, tacy jak ci po drugiej stronie. Temu zdarzy się czegoś nie wiedzieć, tamten ma słabszy dzień, inny jest zły, że musiał tu przyjechać, bo on tak naprawdę to przecież jest ekspertem od otwartych plików a nie od relacji z klientami. I tak dalej.
Jedni mają lepsze umiejętności interpersonalne, inni słabsze. Jeden na 40-te z rzędu pytanie czy jest zniżka odpowie uprzejmie, innemu potoczy się w końcu krew.
Ja unikam festiwali/targów już od kilku lat, choć w Wawie mam rzut beretem. Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć czy nie widzieć, żeby nie zepsuć sobie postrzegania osób czy wydawnictwa.
Jeanvanhamme fajnie napisał, z pieprzem.