Autor Wątek: Dyżur Literacki - Magda Kozak  (Przeczytany 32433 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Bool

Dyżur Literacki - Magda Kozak
« dnia: Grudzień 17, 2009, 04:53:48 pm »
Magdalena Kozak z upodobaniem gromadzi doznania ekstremalne. Nie tylko jest lekarzem, ale na dodatek zamieszkała daleko od szosy wraz z przybocznym zoo: dwoma końmi, krową, trzema kozami, dwoma kotami, trzema psami, wężem, legwanem, plagą myszy i wysoce zmienną ilością kur. No i jeszcze z mężem, którego wyskakała sobie ze spadochronem.
Zapewne gwoli odreagowania ciężkiego losu lekarza Magda skacze ze spadochronem, strzela i uprawia sporty walki.
I pisze również fantastykę.
Jej debiutancki cykl o wampirach, przyczajonych ABW, przebojem zdobył czytelników fantastyki oraz sensacji.
“Vesper, renegat, żywiołowo sprzeciwia się wizerunkowi Polaka jako cichego, stłamszonego kombinatora. Z takim facetem wygralibyśmy II wojnę światową i wszystkie powstania i ukarali skorumpowanych urzędników. W konsekwencji literatura ku pokrzepieniu serc zyskała nową, wampiryczno-fantastyczną postać i nie mam wątpliwości, że możliwość odreagowania szarości życia, którą zaoferowała Kozak, jest bezcenna dla zasmuconych wysokością pierwszej pensji.” – napisał o jej bohaterze Łukasz Orbitowski
Serdecznie zapraszamy na Dyżur literacki z Magdą Kozak.
Ciekawe, czym nas tym razem zaskoczy!

Anna Brzezińska

Pytania do Magdy:

1.Jak widzisz poziom realizmu w fantastyce? Czym powinien się kierować autor, chcąc wyważyć proporcje pomiędzy wiarygodnością a fantazją?

2.Trwa teraz niewątpliwie moda na tematy wampiryczne. Jak swobodnie się czujesz w tradycji Drakuli i Louisa de Pointe du Lac?

3.Jesteś mocno kojarzona z powieściami akcji, z militariami i twardymi bohaterami. Co poradziłabyś młodym pisarzom, którzy chcieliby pisać w tym gatunku – jak budować płynność akcji, jak tworzyć bohaterów, jakiego języka wreszcie używać?

Offline MKozak

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #1 dnia: Grudzień 18, 2009, 12:29:49 am »
Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór!
Dziękuję za zaproszenie. Pogadamy sobie? Tak forumowo, na luzie? Super, zaczynajmy!

1.Jak widzisz poziom realizmu w fantastyce? Czym powinien się kierować autor, chcąc wyważyć proporcje pomiędzy wiarygodnością a fantazją?

Na wstępie chciałabym oświadczyć, że nie czuję się na siłach wypowiadać „o fantastyce w ogóle i autorach w szczególe”. Krytyk literacki ze mnie żaden, a to, że sama piszę, niekoniecznie znaczy, że potrafię mądrze opowiadać o tym, co ktoś inny napisał. Proponowałabym więc przyjąć założenie, że będę po prostu pisać o sobie. Jak ja, Magdalena Kozak, postrzegam pewne sprawy, co widzę, co lubię, co i jak potrafię. Proszę pamiętać, że absolutnie nie oznacza to, że posiadłam patent na jedynie słuszną rację i od razu wszyscy inni też tak powinni.

Wyłuszczywszy powyższe, przystępuję do zeznań.

Realizm w fantastyce? Na maksa!
Jestem maniaczką odrabiania lekcji. Jeżeli postać ma coś zrobić, muszę, absolutnie muszę dokładnie znać każdy szczegół tej roboty. Najlepiej, jeśli zrobię to sama. Okej, nie wszystko się da – nie mogę latać za pomocą telekinezy i czytać w myślach, trudno. Ale na przykład nie opisałabym broni, której przynajmniej nie miałam w rękach, śmigłowca, którym nie leciałam, czy też wszelakiego szpeju, którego ani razu nie miałam na sobie. A już absolutnie nie wypuściłabym akcji, której nie „klepnęliby” koledzy ze służb jako wiarygodnej. To ma być tak zrobione, jak to się robi naprawdę i tutaj nie uznajemy żadnych ściem.
Ale czy to dobrze? Czy to w ogóle potrzebne? Nie mam pojęcia. Podejrzewam, że to moja prywatna pasja: podłączanie fantastyki jak najbliżej do rzeczywistości. Przynajmniej tak blisko, by czasem w jakiejś nieśmiałej główce mogło się zrodzić pytanie: a co, jeżeli to prawda? A może Nocarze istnieją?
A czym powinien się kierować autor... Zaraz, chwileczkę. Ustalmy fakty. Czy autor w ogóle coś powinien? Czy ma jakieś „musi”? O nie, co to to nie. Żadnego „powinien”! Precz z „musi”! Uwolnić fantazję!
Ekhem, chyba mnie troszkę poniosło. To może następne pytanie, proszę?

2. Trwa teraz niewątpliwie moda na tematy wampiryczne. Jak swobodnie się czujesz w tradycji Drakuli i Louisa de Pointe du Lac?

Tradycja, hm.
Z całym szacunkiem dla zwolenników wampirów w wydaniu klasycznym – tradycja obchodzi mnie minimalnie. Dla mnie wampir to po prostu superdrapieżnik i czy nosi cylinder i pelerynę, czy kombinezon z nomexu, to nie ma znaczenia.
Przyznaję ze skruchą: zupełnie było mi obojętne, czy temat modny czy nie, tak samo, jak nie wiem, czy teraz się nosi buty z noskami w szpic czy na płasko. Po co mi ta wiedza, i tak włożę to, co mi pasuje, czyli adidasy albo jakieś taktyki. A akurat perfekcyjni krwiopijczy zabójcy pasowali mi najbardziej do opowieści o operacjach specjalnych... No i tak to właśnie wyszło: poniekąd przypadkiem. Napisałam o wampirach, bo potrzebowałam superkillerów. W międzyczasie temat okazał się modnym, ha, jaka miła niespodzianka.
Głupio mi teraz, bo może mogłabym błysnąć jakąś wyrafinowaną strategią marketingową a tu nici. Ot, laska ma pasję i napisała sobie, co chciała. Może i brzmi to trochę płytko – ale za to ile frajdy było przy pisaniu! Nie oddałabym jej za nie wiem ile doskonale przemyślanych strategii.

3.Jesteś mocno kojarzona z powieściami akcji, z militariami i twardymi bohaterami. Co poradziłabyś młodym pisarzom, którzy chcieliby pisać w tym gatunku – jak budować płynność akcji, jak tworzyć bohaterów, jakiego języka wreszcie używać?

Po pierwsze i najważniejsze: „przeżyj to sam”. Reszty nie trzeba. Przyjdzie sama, z natchnieniem.

Nie twierdzę, że każdy potencjalny autor militariów natychmiast powinien zaciągnąć się do wojska i ruszyć do Afganistanu, bo tylko tak nabędzie moralne prawa do opowiadania tego typu historii. Ale coś tutaj jest na rzeczy, wiecie? „Internetowych znawców” rozpoznasz na pierwszy rzut oka: epatują nieistotnymi szczegółami a w fabule mają elementarne dziury, wynikające po prostu z nieznajomości tematu. I ani język piękny i przebogaty niczego w tej sytuacji nie zmieni ani akcja wydumana prześlicznie. Bo właśnie: będą sztuczne i wydumane. Jak można przywołać wiarygodnego bohatera, kiedy samemu nie zna się ani jednego operatora a wszystkie wiadomości pochodzą „z drugiej ręki”: telewizji, książek, Internetu? To wszystko jest już przefiltrowane, ubarwione, przeżute, wyplute, upozowane i przycięte tak, by obrazek pasował do ram. Więc robi się kalkę kalki i kopię kopii.
Dalej. Jak budować płynność akcji, skoro samemu nie byłoby się w stanie zaplanować napadu na śmietnik? Jak sprawnie używać języka, który de facto jest językiem obcym, bo się go bynajmniej nie używa na co dzień?
Szczerze? Nie wiem.
Podobno są tacy, co potrafią, cześć im za to i chwała. Ja nie umiem. Zawsze biadolę, że jestem autorem o wyjątkowo małej wyobraźni: wszystkiego muszę spróbować, dotknąć pomacać i popsuć. No ale okej, przyznaję, jestem pod tym względem zwichnięta. Czczę i wielbię Hemingwaya i Londona, bo goście wiedzieli o czym piszą. Kurczę, nawet Emily Bronte i Lucy Maud Montogomery pisały o tym, na czym się znają. Moim zdaniem, zawsze tak wychodzi najlepiej. Ale, jak już zastrzegałam powyżej: jest to moje zdanie i tylko ja mam obowiązek się z nim zgadzać.

Oj, ale się rozgadałam. To co, gramy dalej? Pytajcie, mamy cały grudzień dla siebie :)
Arma virumque cano

Offline Girwan

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #2 dnia: Grudzień 21, 2009, 08:55:07 pm »
To ja zadam pytanka z innej beczki :)

1. Jaki jest Twój przepis na dobrą książkę?
2. Jak zabierasz się do pisania? Musisz mieć spokój w domu? Wyganiasz wszystkich, czy też piszesz w doskoku pomiędzy obowiązkami rodzinnymi, pracą itp ..
3. Przyznaję, nie znam żadnej Twojej książki, ale zastanawiam się czy w swoich powieściach wykorzystałaś jakieś swoje rzeczywiste przeżycia, z pracy, życia?
4. Myślisz, że wampiry faktycznie żyją? Zgodziła byś się na wywiad z wampirem?  :D :D :D :D :D :D



Offline Hella

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #3 dnia: Grudzień 21, 2009, 09:43:36 pm »
Witam :-)

Rozumiem obsesję na punkcie wiarygodności detali... jako obsesję :-) Bo to przecież fantastyka i wydaje mi się, że skoro można opisać człowieka o fantastycznych cechach, to i broń może być "podrasowana"... Ale tej próby wierności procedurom stosowanym w "służbach", przyznam, nie kupuję, a nawet wydaje mi się ona idealistyczną naiwnością. Skąd pewność, że koledzy nie "przyklepują" czegoś, co jest tylko ich pobożnym życzeniem? Być może zgodnym z teorią, z "zasadami sztuki" oraz ich prywatnymi pragnieniami, ale dalekim od rzeczywistości? Z tego, co ujawniają od czasu do czasu dziennikarze, wynika, że we wszystkich tych służbach, od BORu poczynając, króluje totalny serwilizm i wszelkie idące za nim wynaturzenia...

A zatem, może zamiast odwzorowania rzeczywistości, opisujesz w swoich książkach czyjeś nieziszczalne marzenia? Czyli fikcję? ;-)

Od razu zastrzegam - nawet jeśli tak jest, to ja nie mówię, że to źle. Fantastyka JEST fikcją, liczy się w niej ciekawa akcja, spójność wewnętrzna, prawdopodobieństwo, wiarygodność psychologiczna postaci i parę(-dziesiąt) innych rzeczy... ale na pewno wierność rzeczywistości nie jest na górze tej listy. Zgłaszam tę wątpliwość, bo się zdziwiłam, po prostu...

Offline Tiszka

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #4 dnia: Grudzień 22, 2009, 12:20:46 am »
Witam :)

Zastanawiam się, w jakich klimatach zostanie napisana Pani kolejna książka? Na tyle, na ile znam Pani opowiadania, mogę powiedzieć, że niewiele mają wspólnego z serią o Nocarzu. Czyżby więc kolejna pozycja miała nas zaskoczyć tematyką albo realiami?
www.manga.gildia.pl - mangowe newsy i recenzje Gildii :)

Offline MKozak

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #5 dnia: Grudzień 22, 2009, 02:23:27 pm »
Super, pojawili się pierwsi odważni. Dzięki, już tu trochę wiało nudą. Rozhuśtajmy tę budę!  :badgrin:

1.   Jaki jest Twój przepis na dobrą książkę?

Oj, co za strasznie trudne pytanie. Kurczę, nie ma przepisu. Nie istnieje gotowa recepta – bo moim zdaniem nie istnieje coś takiego, jak „obiektywnie dobra książka”. Wszystko jest względne, opiera się na opinii czytelniczej, jeden uważa, że super, drugi odsądza od czci i wiary i obaj mają taką samą rację – jakże więc znaleźć uniwersalny patent na coś, co spełniałoby wszelkie możliwe życzenia? Przepraszam. Nie umiem.

2. Jak zabierasz się do pisania? Musisz mieć spokój w domu? Wyganiasz wszystkich, czy też piszesz w doskoku pomiędzy obowiązkami rodzinnymi, pracą itp ..
Zdecydowanie potrzebuję ciszy i spokoju. Nie znoszę, kiedy wyrywa się mnie z transu – wtedy co na drodze, to nieprzyjaciel. Jeżeli z mojej dziupli dochodzą odgłosy walenia w klawiaturę, nie należy tam wchodzić bez konkretnego powodu, jak pożar albo koniec świata, bo można paść ofiarą bardzo niestosownych insynuacji i pomówień ;)
Dlatego też bardzo chętnie piszę podczas podróży służbowych. Jestem sama, wieczorem, w hotelu, i nikt mi nie zawraca czwóry zgoła bezsensownymi pytaniami o kolację. Kto by się przejmował kolacją, kiedy tam bohaterowie walczą o życie? No trzeba mieć odrobinę zrozumienia!

3. Przyznaję, nie znam żadnej Twojej książki, ale zastanawiam się czy w swoich powieściach wykorzystałaś jakieś swoje rzeczywiste przeżycia, z pracy, życia?
Tak  8)

4. Myślisz, że wampiry faktycznie żyją? Zgodziła byś się na wywiad z wampirem? 
Oczywiście, że istnieją: chociażby wampiry emocjonalne. Wystarczy parę minut rozmowy i taki wyssie cię z całej energii, zaraz świat objawi się miejscem podłym i ponurym a wszystko, cokolwiek zrobiłeś/łaś, robisz bądź zrobisz – miałkie, płytkie i całkowicie bez znaczenia. Absolutnie nie chciałabym z kimś takim przeprowadzać wywiadów!

Rozumiem obsesję na punkcie wiarygodności detali... jako obsesję  Bo to przecież fantastyka i wydaje mi się, że skoro można opisać człowieka o fantastycznych cechach, to i broń może być "podrasowana"...

Okej, ale czym innym jest wyobrażona, fantastyczna broń a czym innym ewidentne błędy, wynikające z nieznajomości tematu. W pełni kupuję „dzidę laserową” z kreskówki o Kapitanie Bombie, bo się jak najbardziej trzyma konwencji. Ale mam bardzo za złe autorowi, który na poważnie każe swojej postaci odbezpieczać Glocka. Nie raczył zainteresować się potrójnym wewnętrznym zabezpieczeniem pistoletu i wciska ordynarny kit, licząc na to, że czytelnicy się nie znają. Albo że się wyłga tanim: „bo to przecież fantastyka”, więc wolno pisać dowolne bzdury. Tego właśnie nie znoszę. Fantastyka, moim zdaniem, jest gatunkiem literackim równie wymagającym, o ile nie nawet bardziej, od tzw „main stream’u”. Chyba daruję sobie wałkowanie, dlaczego, bo to temat-rzeka. Ograniczę się tylko do deklaracji: żadnej taryfy ulgowej dla fantastów! Robota ma być zrobiona porządnie! I żadnych ściem!  ;-)

Ale tej próby wierności procedurom stosowanym w "służbach", przyznam, nie kupuję, a nawet wydaje mi się ona idealistyczną naiwnością. Skąd pewność, że koledzy nie "przyklepują" czegoś, co jest tylko ich pobożnym życzeniem?
Być może zgodnym z teorią, z "zasadami sztuki" oraz ich prywatnymi pragnieniami, ale dalekim od rzeczywistości?
Z tego, co ujawniają od czasu do czasu dziennikarze, wynika, że we wszystkich tych służbach, od BORu poczynając, króluje totalny serwilizm i wszelkie idące za nim wynaturzenia...


Ejże, no chwila, moment. Czy ja jestem naiwna, słodka blondi, która nie ma o niczym bladego pojęcia, więc da się nakarmić jakimiś rzewnymi historyjkami? Przepraszam bardzo, czuję się niemalże dotknięta. To trochę tak, jakby pytano chirurga z wieloletnim doświadczeniem, czy opisywane przez niego operacje nie są aby jedynie „pobożnymi życzeniami”. Bo patrząc na to, co dziennikarze ujawniają w gazetach o światku medycznym, to oj, panie, strach się bać.

A zatem, może zamiast odwzorowania rzeczywistości, opisujesz w swoich książkach czyjeś nieziszczalne marzenia? Czyli fikcję?

Wiem, z kim rozmawiam. I o czym. I wiem też, ile prawdy mogę powiedzieć publicznie a co musi pozostać fikcją. Po to są redaktorzy merytoryczni, między innymi.

Zastanawiam się, w jakich klimatach zostanie napisana Pani kolejna książka? Na tyle, na ile znam Pani opowiadania, mogę powiedzieć, że niewiele mają wspólnego z serią o Nocarzu. Czyżby więc kolejna pozycja miała nas zaskoczyć tematyką albo realiami?

Kolejna książka zowie się „Fiolet” i powinna ukazać się w kwietniu 2010 nakładem wydawnictwa Bellona.
- czas i miejsce: Warszawa, dziś, najpóźniej jutro
- mocny element fantastyczny, ale ani jednego wampira!
- jak zwykle wybuchy, strzelaniny, operacje sił specjalnych
- sporo skoków spadochronowych
- nawet strażacy się przyplączą i to nie raz
- akcja, akcja i jeszcze raz akcja!
- no i będzie trochę o miłości, ale nie za dużo, żeby nie przesadzić ;)

Tylko czy można taką tematykę uznać za zaskakującą? W moim przypadku? Hm, nie sądzę. Przecież piszę tylko o tym, na czym się znam. Więc o Warszawie, bo mieszkałam tam długi czas, o skokach, bo są moją wielką miłością i popełniłam ich prawie 300, o żołnierzach, bo... No, bo. W sumie, cała ja. Czemu tu się dziwić? :D

Ogólnie dzięki, bardzo fajne pytania. Poproszę jeszcze!  :roll:
Arma virumque cano

Offline achillemarozzo

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 420
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #6 dnia: Grudzień 22, 2009, 03:19:59 pm »
Uczciwie mówiąc, czytałem tylko Waściny "Nocarza"; przeczytałem go bez nijakiego bólu, ale i bez uniesienia. A pytanie mam, ot takie:   
1. Jak poważnie, albo niepoważnie, traktujesz wprowadzenie do utworu elementu fantastycznego? Ma on czemuś służyć, poza scenografią czy zawiązaniem intrygi, itp.?
2. Dlaczego wybrałaś akurat ten gatunek, a nie np. mniej czy bardziej realistyczną sensację, powieść wojenną, czy jeszcze co innego? 
"Żądam, by uszanowano we mnie godność człowieka, to jest jednostki o wartości nie mniejszej niż świnia!"
                                                                         KuK feldkurat Otto Katz

Offline MKozak

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #7 dnia: Grudzień 22, 2009, 06:56:28 pm »
Jak poważnie, albo niepoważnie, traktujesz wprowadzenie do utworu elementu fantastycznego? Ma on czemuś służyć, poza scenografią czy zawiązaniem intrygi, itp.?
Sorki, nie rozumiem pytania. Znaczy, rozumiem każde słowo, ale ogólny sens mi umyka. Czy możesz doprecyzować?

Dlaczego wybrałaś akurat ten gatunek, a nie np. mniej czy bardziej realistyczną sensację, powieść wojenną, czy jeszcze co innego?
Powieść wojenną napisałabym oj, jak bardzo chętnie. Ale Hemingway mógł stworzyć „Komu bije dzwon”, bo był na wojnie w Hiszpanii. A ja?
Uważam, że wojna to zbyt poważna sprawa, żeby o niej bajdurzyć na podstawie opisów z Internetu...
Arma virumque cano

Offline achillemarozzo

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 420
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #8 dnia: Grudzień 23, 2009, 02:58:58 pm »
Salve, Scriptora! (czy jak się to tam deklinuje po łacińskiemu).
1. Już tłumaczę, o co "mnie się rozchodzi" w moim pierwszym pytaniu.
Odpowiadając na pierwsze pytanie Bool-a/i mocno podkreśliłaś potrzebę drobiazgowego rozpracowania detali po realistycznej stronie fabuły - np. od odwzorowania struktur "służb" po wzór moletowania na chwycie jakiegoś szpeju itp. Ja pytam: czy to samo dotyczy modelowania tej drugiej, fantastycznej strony fabuły? Obmyślasz ją sobie szczegółowo - od przykładowego systemu wierzeń krwiopijców, po odpowiadajacy mu ich wieczorowy makijaż i uczesanie? Czy wolisz po prostu dokładać pewne elementy fantastyczne tak, jak to akurat będzie pasowało do akcji? Słowem, co bardziej Ci odpowiada w fantastyce: rozmach wymyślanej nierzeczywistości czy wartkość intrygi? Ile powinno być, Twoim zdaniem, fantastyki w fantastyce?
2. Odwołując się do mojego drugiego pytania, będę drążył, jak na przesłuchaniu: ale dlaczego właśnie fantastyka? Co w niej takiego atrakcyjnego, przynajmniej od strony pisarza?
Pozdrawiam!
"Żądam, by uszanowano we mnie godność człowieka, to jest jednostki o wartości nie mniejszej niż świnia!"
                                                                         KuK feldkurat Otto Katz

Offline SirAlexander

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #9 dnia: Grudzień 24, 2009, 07:42:48 am »
to i ja rzucę kamyczkiem... mając nadzieję, że nikogo nie trafię mocno ;-)

1. Jak oceniasz, Autorko, poziom polskiej literatury fantastycznej (i nie tylko jej). Głupio może mówić o konkurencji, więc nie pastwmy się nad tym kto lepszy, kto zaś gorszy. Interesuje mnie jak sytuację naszej literatury widzi insider. Czy jest dobrze czy wręcz przeciwnie. Oraz czy w Polsce w ogóle łatwo jest zostać pisarzem. I - last but not least - czy pisarzem w Polsce zostać warto.

2. Pada od czasu do czasu pytanie - troszkę niefajne i niesprawiedliwe - co by osoba n zabrała na bezludną wyspę. Pozwolę sobie skorzystać z głęboko utajonej mądrości tego pytania i zaproponować własne: czy gdybyś wybierała się na bezludną wyspę wogóle brałabyś książki? Czy może raczej laptopa z edytorem tekstu i pisała własne?

pozdrawiam świątecznie i życzę jeszcze wielu udanych literackich zdarzeń!

D.
SirAlexander
SZARA STRONA MOCY

Offline MKozak

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #10 dnia: Grudzień 24, 2009, 12:05:27 pm »
Już tłumaczę, o co "mnie się rozchodzi" w moim pierwszym pytaniu.
Odpowiadając na pierwsze pytanie Bool-a/i mocno podkreśliłaś potrzebę drobiazgowego rozpracowania detali po realistycznej stronie fabuły - np. od odwzorowania struktur "służb" po wzór moletowania na chwycie jakiegoś szpeju itp. Ja pytam: czy to samo dotyczy modelowania tej drugiej, fantastycznej strony fabuły? Obmyślasz ją sobie szczegółowo - od przykładowego systemu wierzeń krwiopijców, po odpowiadający mu ich wieczorowy makijaż i uczesanie? Czy wolisz po prostu dokładać pewne elementy fantastyczne tak, jak to akurat będzie pasowało do akcji? Słowem, co bardziej Ci odpowiada w fantastyce: rozmach wymyślanej nierzeczywistości czy wartkość intrygi? Ile powinno być, Twoim zdaniem, fantastyki w fantastyce?


Znowu „powinno”. Kurczę, nie ma „powinno”! Albo dobra, inaczej, niech będzie, że tak: fantastyki w fantastyce powinno być quantum satis. To takie recepturowe określenie, znaczące: aż wystarczy. Tyle, ile będzie dobrze. Jednemu wystarczy okruch, inny buduje cały świat.
Ja chyba jestem z tych, co biorą okruch i obudowują go rzeczywistością. Mam wrażenie, że wtedy powstaje nowa jakość, zatytułowana roboczo: co by było, gdyby. Na przykład, gdyby takie wampiry istniały naprawdę.
Ale wynikające stąd implikacje interesują mnie o tyle, o ile mają wpływ na rzeczywistość. Jasne, mogłabym się zastanawiać, czy Nocarze noszą makijaż albo np. tatuaż na prawym pośladku – ale tylko w zakresie, w którym mogłaby to być istotne fabularnie. Na przykład, jeżeli planowałabym scenę, w której jakiś Nocarz, złapany in flagranti, ucieka przez balkon, wciągając spodnie a potem oburzony mąż pisze na niego skargę do Ultora, bo właśnie po tym tatuażu rozpoznał, że to musiał być któryś z jego podwładnych. No tak, wtedy ten tatuaż jest ważny. Ale skoro w całej opowieści nikt w obecności czytelnika nie pozbywał się aż tak demonstracyjnie ubrania, nie uznałam za stosowne opisywać tatuaży, choć może któryś z chłopaków by miał, czemu nie.
Zaraz, jest chyba jakaś scena Vespera z gołym tyłkiem. Nie, nie ma tam tatuażu, zdecydowanie. Ale to nie znaczy, że inni nie noszą, jeśli chcą - i, oczywiście, jeśli symbiont nie traktuje tego, jako uszkodzenie ciała podlegające naprawie...
Widzicie chyba, do czego zmierzam w ten krotochwilny sposób? Fantastyczne strona fabuły jest modelowana w zakresie, w którym jest sprzęgana z rzeczywistością. Ich współdziałanie musi jawić się, jako spójne i wiarygodne. Inna sprawa, czy to się udaje: pewnie raz lepiej, raz gorzej, w zależności od umiejętności autora.

Odwołując się do mojego drugiego pytania, będę drążył, jak na przesłuchaniu: ale dlaczego właśnie fantastyka? Co w niej takiego atrakcyjnego, przynajmniej od strony pisarza?

Wiesz co, ja chyba nie poczuwam się do bycia pisarzem, to strasznie poważnie brzmi, wionie grozą i zatęchłą, pełną pajęczyn biblioteką. Wolę być opowiadaczem historii.
Dlaczego są to akurat historie fantastyczne? Może to ma coś wspólnego z dziecięcym zamiłowaniem do bajek? Opowiem wam bajkę o królewnie... Ale nie, nie o Księżnej Dianie, bo się angielska rodzina królewska wkurzy i mnie pozwie do sądu, że to wcale tak nie było tylko inaczej; zresztą mi przecież nie chodziło o taką królewnę, tylko inną, bo ta moja miała mieć fajne przygody i nie zginąć w wypadku samochodowym, nie taki był plan! Więc chcąc nie chcąc lepiej, żeby to była historia fantastyczna, prawda?
No dobra, jest jeszcze cała masa jakże prawdziwych opowieści o biednych, bezdomnych, samotnych ludziach, cierpiących na dotkliwe nieprzystosowanie do tego okropnego świata, który traktuje ich z wrogością i niezasłużoną pogardą... Żyletkę proszę, na miejscu, raz! Nie lubię czytać takich historii, więc tym bardziej nie chciałabym ich pisać. Bueh!

Jak oceniasz, Autorko, poziom polskiej literatury fantastycznej (i nie tylko jej). Głupio może mówić o konkurencji, więc nie pastwmy się nad tym kto lepszy, kto zaś gorszy. Interesuje mnie jak sytuację naszej literatury widzi insider. Czy jest dobrze czy wręcz przeciwnie.

Niestety, zły adres. Może okropnie bluźnię w tej chwili, niech mnie Wielki Bibliotekarz pokarze, ale na własny, prywatny użytek dokonałam kilku życiowych założeń. Oto one:
Doba ma 24 godziny a w życiu jest mnóstwo rzeczy, które są warte posmakowania. Mając w planie, co następuje: praca zawodowa, medycyna, strzelanie, sztuki walki, skoki ze spadochronem, życie towarzysko-militarne, tworzenie własnych opowieści, wreszcie czytanie książek – w zakresie: medycznym, militarnym, historycznym, literatury pięknej, obejmującej również fantastykę, w tym fantastykę polską... Jak sądzicie, jaki ułamek z tych 24 godzin przypada na fantastykę polską? Obawiam się, że nikły. Jak więc mogłabym się wypowiadać ogólnie o jej kondycji, skoro znam może kilkadziesiąt pozycji na setki, ba, tysiące dostępnych na rynku? Nagadałabym głupot i tyle. Wolę więc pozostawić analizy i podsumowania tak zwanym molom książkowym (bez obrazy, życzliwie), bo się po prostu na tym znają. A ja w tak zwanym międzyczasie pobiegam, postrzelam, poskaczę, może znajdę kolejną historię wartą opowiedzenia...

Oraz czy w Polsce w ogóle łatwo jest zostać pisarzem.

Znowu: nie wiem. Nie przeprowadzałam analizy. Znam paru pisarzy na dziesiątki, może setki aktywnych w tym zawodzie. I co, mam teraz zmyślać?
Mnie osobiście nie było łatwo, bujałam się dobre dwa lata od wydawcy do wydawcy i pies z kulawą nogą nie raczył się zainteresować tekstami. Czasem coś poszło w Fahrenheicie, cześć za to i chwała jego Redakcji. Wreszcie udało mi się wepchnąć NURSowi „Operację Faust” do SFFiH – i tu nagle zdziwko: tekst został hitem numeru! Potem „Nielegalna krew”, znowu hit... i już poszło lawinowo, jakbym wreszcie wykuła dziurę w tej przeklętej zaporze wydawców. Ufff, stało się. Nareszcie.
Ale zawsze będę wspominać słowa ś.p. Packa (Tomka Pacyńskiego), kiedy mu w chwilach załamania łkałam, że to się nigdy nie uda. Oznajmiał wtedy „Wiesz, czym się różni pisarz zadebiutowany od niezadebiutowanego? Uporem! Idziesz, żołnierzu, nie poddajesz się, idziesz i walczysz!” No to walczyłam aż wywalczyłam – i zawsze Mu będę za to wdzięczna.
A morał z tej opowieści: walczyć trzeba, żołnierze. Nie poddawać się, szturmować tekstami. Czasami przez wiele długich lat.

I - last but not least - czy pisarzem w Polsce zostać warto.

Dla kasy- nie sądzę, są dużo lepiej płatne zawody. Ale z pasji, jak najbardziej: satysfakcja gwarantowana. Jeśli się to kocha, oczywiście. I wyrobi żelazną odporność na podłych recenzentów ;)

Pada od czasu do czasu pytanie - troszkę niefajne i niesprawiedliwe - co by osoba n zabrała na bezludną wyspę. Pozwolę sobie skorzystać z głęboko utajonej mądrości tego pytania i zaproponować własne: czy gdybyś wybierała się na bezludną wyspę w ogóle brałabyś książki? Czy może raczej laptopa z edytorem tekstu i pisała własne?

Nie brałabym książek. Na bezludnej wyspie jest ciężki zapier...nicz i codzienna, bezlitosna walka o przetrwanie. Na pewno wzięłabym broń i różne takie survivalowe utensylia, ale książki, po co? Zbędne obciążenie. Najważniejsze i tak znam niemalże na pamięć, na resztę szkoda miejsca w plecaku, bo są rzeczy bardziej istotne dla przeżycia. Zaś laptopa, hmmm... A to ta bezludna wyspa jest zelektryfikowana? I może ma Internet? No to jedziemy z laptopem i szybciuteńko nadajemy SOS!
Zaraz, a jeżeli jeszcze do tego wyspa ma willę z basenem i jacuzzi, nooo to nieco zmienia postać rzeczy... Poczekajmy chwilę z tym SOSem, co nagle to po diable. Wakacje, Bahama mama, kąpiele morskie tudzież słoneczne, mmmm... I może coś napiszemy, korzystając z chwili wytchnienia? Biorę laptopa. Zdecydowanie.
Arma virumque cano

Offline SirAlexander

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #11 dnia: Grudzień 28, 2009, 05:02:34 pm »

Jak oceniasz, Autorko, poziom polskiej literatury fantastycznej (i nie tylko jej). Głupio może mówić o konkurencji, więc nie pastwmy się nad tym kto lepszy, kto zaś gorszy. Interesuje mnie jak sytuację naszej literatury widzi insider. Czy jest dobrze czy wręcz przeciwnie.

[...]Jak sądzicie, jaki ułamek z tych 24 godzin przypada na fantastykę polską? Obawiam się, że nikły. [...]


to też jest jakaś odpowiedź ;-). Dzięki.

a co się niecnych recenzentów tyczy... Jest ponoć taka prawda: lepiej że piszą źle, niżby mieli nie pisać w ogóle ;-). Ja tego ocenić nie mogę, ale brzmi sensownie. Bo chyba gorsze od krytyki jest trafienie w pustkę... Tak sobie dygresję układam, bo chyba nie miałaś Autorko przykrych doświadczeń z krytykami?

pozdrawiam poświątecznie i przednoworocznie ;-)
SirAlexander
SZARA STRONA MOCY

Offline MKozak

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #12 dnia: Grudzień 30, 2009, 12:56:17 pm »
Recenzenci, powiadasz? Ekhem, to chyba jakaś prowokacja... Ale trudno, dam się trochę podpuścić (tylko trochę!):

O kurna olek, ja wszystko rozumiem, książki upublicznia się na własny rachunek i odpowiedzialność, nikt tu nikogo nie zmusza więc jakby co to tylko do siebie samego można mieć pretensje. Pastwienie się czynników trzecich nad tekstem jest wpisane w kardynalne założenia publikacji, amen. Więc siedzę cicho i staram się przyjmować z pokorą, zarówno kopniaki jak i zachwyty.
Ale jedno, jedno jedyne wkurza mnie nieprzeciętnie, budzi gorący sprzeciw i chęć niestosownej, niemożliwej do zrealizowania, acz krwawej i okrutnej pomsty: jak jakiś reckopisarz płci dowolnej zaczyna wyrzekać, że przedstawione akcje są naciągane i niemożliwe do zrealizowania. I żeby to jeszcze jakiś fachowiec krytykował, można by było podyskutować, byłoby interesująco. Ale nie, to pisze przykładowo osoba, której szczytem kompetencji w kontaktach z policją jest otrzymanie mandatu za przekroczenie prędkości - aha, no i obejrzenie w telewizji jakiegoś serialu, nie zapominajmy: seriale kształcą. O losie zły i podły, o ludzie bez  pokory ni wyobraźni! No jak można! Jak można!

Ufff, wykrzyczałam się. Chusteczkę poproszę. Okej, już mi lepiej, dziękuję.
Jeszcze jakieś pytania? Postaram się już tak nie unosić... ;)
Arma virumque cano

Offline SirAlexander

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #13 dnia: Grudzień 30, 2009, 08:36:37 pm »
cóż, sam od czasu do czasu jakąś recenzję sklecę więc wiem jak to jest. Tyle że z drugiej strony ;-)

przepraszam, że tak się podpiąłem, ale jako że mikrofonu nie zabieram a jest on nadal ogólnie dostępny, to póki jest cicho, zapytam o coś jeszcze. Interesuje mnie mianowicie, jaka jest książka, którą byś Autorko bezwzględnie chciała napisać jako ukoronowanie swojej kariery. Nie raz i nie dwa jest tak, że pisarz zaczyna w gatunku A lecz kończy w okolicy Z lub choćby K. Czy i w Twoim przypadku jest chęć przejścia w inne strefy? Czy widzisz siebie, Autorko, dajmy na to w roli twórcy powieści obyczajowych? Czy marzysz o napisaniu nowego Ulyssesa, a może Mistrza i Małgorzatę. Lub - żeby nie było, że się snobizuję, co chyba mimo wszystko czynię - coś w stylu Cobena?
SirAlexander
SZARA STRONA MOCY

Offline tomek orlicz

Odp: Dyżur Literacki - Magda Kozak
« Odpowiedź #14 dnia: Grudzień 30, 2009, 10:36:59 pm »
Mam jedynie jedno, aczkolwiek nurtujące mnie pytanko. Kiedyś, wieki temu, gdy jeszcze wilkołacze dole Twych powieści zapewne były w powijakach, wspomniałaś mi Magdo, że żeby być (zostać) pisarzem w dzisiejszym światku, należy zmierzać po trupach do celu, że światek ów jest bezwzględny. Pomijając Twą potrzebę kompensacji i niewątpliwe, związane z tymże zagadnieniem poczucie mocy, chciałbym się dowiedzieć, ile "trupów" pozostawiłaś po drodze do roli pisarza, ile Twoim zdaniem zwęglonych, czy chociażby nadpalonych ciał odznaczyłaś na kolbie swego dymiącego pióra... Z całym szacunkiem ośmielę się zapytać, czy nie sądzisz, że upór to za mało, żeby zostać pisarzem?