Autor Wątek: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek  (Przeczytany 23446 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Bool

Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« dnia: Listopad 19, 2009, 08:04:08 pm »
Urodzony w Opolu, mocno związany z Głuchołazami, gdzie spędził dzieciństwo. Od ośmiu lat jest silnie związany ze Śląskim Klubem Fantastyki, w którym pełni obecnie funkcję wiceprezesa oraz udziela się jako aktor i reżyser sekcji teatralnej Słudzy Metatrona, propagującej fantastykę na deskach scenicznych.

Jest autorem trzech tomów opowieści o Kłamcy; nordyckim bogu kłamstwa na usługach aniołów, powieści z pogranicza horroru: "Liżąc ostrze" i "Ciemność płonie", opowiadań zebranych w zbiorze "Gotuj z papieżem" oraz pierwszego tomu zapowiadanej jako cykl "Ofensywy szulerów" . Swoje opowiadania publikował także na portalu Esensja, w "Nowej Fantastyce" oraz w antologiach (między innymi w "Księdze strachu"). Ostatnimi czasy zaangażowany w tworzenie scenariuszy komiksowych; trzy gotowe albumy czekają właśnie na druk.

Offline Bool

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #1 dnia: Listopad 19, 2009, 08:10:30 pm »
Na początek kilka pytań od organizatorów, na które Kuba już nam odpowiedział:


1. Zadebiutowałeś opowiadaniami o Lokim, nordyckim bogu kłamstwa i podstępu, w “Ofensywie” wracasz do kłamstw i manipulacji. Czemu ciągłe kłamstwa?

Poniżej masz, Drogi Czytelniku/ Droga Czytelniczko trzy odpowiedzi, wybierz sobie, bądź skompiluj:

a) Odpowiedź rozwlekła: Zacytowanie w tym momencie Stephena Kinga i jego zasady, że pisarz pisze o tym, na czym się zna w kontekście pytania nie postawi mnie w najlepszym świetle, prawda? No, ale cóż poradzić skoro taka właśnie jest prawda. Każdy z nas, a przynajmniej większość, kłamie. Z różnych powodów, na różne sposoby, mniej lub bardziej udolnie. Ci najgorsi rumienią się nawet w smsach, ci najlepsi tworzą nową rzeczywistość. I o ile pierwsi wymienieni to świetny materiał na komedię, drudzy to znakomici bohaterowie dowolnych w zasadzie historii. Z nimi nie potrzebujemy fantastycznych gadżetów by tworzyć fantastykę, jeśli te jednak są, mamy fantastykę do kwadratu.

b) A teraz górnolotna: Kłamstwo to nowy wymiar historii, to opowieść wpleciona w opowieść. Pisarz docenia owo narzędzie i nie marnuje go wyłącznie do tego, by zapewnić ciocię, że wrzucił list do skrzynki. Czasem natomiast wypada się kłamstwu odwdzięczyć robiąc z oszustów bohaterów.

c) I na koniec zwięzła: Lubię con-movies i zawsze chciałem tworzyć własne.


2. Czy najpierw byłeś pisarzem, czy fanem?

Oczywiście, że pisarzem, heloł!!  Miałem siedem lat, gdy napisałem pierwsze opowiadanie, potem rozwinąłem je w całą serię historyjek i do dziś się dziwię dlaczego sukcesy odnosi taki Paolinii a nie ja. Może dlatego, że jego rodzice mieli kupę szmalu i kontakty, by go wydać. Niemniej jednak, gdyby mój „Kajtek 2000” pojawił się na rynku w tym osiemdziesiątym dziewiątym czy dziewięćdziesiątym roku, kto wie, jak dziś wyglądałby rynek fantastyki w Polsce. Sapkowski może mówić o naprawdę dużym szczęściu.
A poważnie, zanim zacząłem publikować, a nawet pisać myśląc poważnie o publikacji, byłem już fanem. Najpierw, z racji miejsca zamieszkania, nie zrzeszonym nigdzie, potem, kiedy nadarzyła się okazja, związanym ze Śląskiem i ŚKFem. Tam poznałem ludzi, którzy pomogli mi przy moich tekstach (Ania Kańtoch, Ela Gepfert) i sprawili, że odważyłem się uderzyć z pierwszym zbiorem do Wydawcy.


3. Z kim robiłeś komiksy i czy też fantastyczne?

Tak, wszystkie trzy projekty komiksów są mocno powiązane z fantastyką. Pierwszy z nich to nawet nie publikowana historyjka o Kłamcy, która pierwotnie miała się pojawić jako dodatek do książek. Cóż, na razie jeszcze nie wyszło. Autorem rysunków jest Dawid Pochopień.
Drugi komiks to crossover biblijno- mitologiczny, gdzie spotykają się greccy bogowie i ... Jezus Chrystus. Opowiadanie będące podstawą scenariusza napisałem mając lat szesnaście czy siedemnaście i nadal bardzo mi się podoba pomysł, tyle że już nie do tego medium. Oprawą graficzną zajmują się bracia Artur i Edek Wawrzaszek.
Wreszcie trzecia historia to wariacja na temat „Nieśmiertelnego”. Pisana pod specjalne zamówienie, z licencją na wykorzystanie świata, miała największe szanse, by się ukazać. Pechowo w drogę wszedł kryzys i sprawa, póki co, ucichła. Tu grafiką zajął się Marek Rudowski.

Offline Jakub Ćwiek

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #2 dnia: Listopad 20, 2009, 10:00:07 am »
Witam wszystkich serdecznie. Jak obiecałem organizatorom, będę tutaj zaglądał ze dwa razy dziennie i odpowiadał na wasze pytania. Jeśli więc jest coś, co Was ciekawi, nie krępujcie się... na pewno wymyślę Wam jakąś odpowiedź :)

Jakub Ćwiek

Offline Hella

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 20, 2009, 07:39:43 pm »
Witam!
Czy w drugim tomie Ofensywy szulerów będzie więcej o Jasperze Maskelyne? To mój ulubiony bohater z pierwszego tomu i odczuwam niedosyt :-)

Offline Jakub Ćwiek

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #4 dnia: Listopad 21, 2009, 02:04:15 pm »
Tak, w drugim tomie będzie sporo Maskelyne'a. Pojawi się zarówno retrospekcja wyjaśniająca dlaczego iluzjonista nie lubi prawdziwej magii, jak i Jasper w swoim żywiole czyli opracowujący plan sztuczki/przekrętu.

Offline Hella

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #5 dnia: Listopad 22, 2009, 01:11:16 pm »
Och, świetnie :) Już się nie mogę doczekać! A kiedy mniej więcej drugi tom się ukaże?
Chcę też powiedzieć, że bardzo mi się podobał ten film w pięciu częściach o Jasperze, który jest na stronie książki. I oczywiście cała strona też. Nienawidziłam historii w szkole, była potwornie nudna, same daty, miejsca bitew, imiona i nazwiska, coś jak wkuwanie na pamięć książki telefonicznej. Ale kocham fantastykę i dzięki takim książkom jak Ofensywa szulerów i dzięki tym stronom z informacjami o książkach zaczynam zmieniać zdanie. Może to nie historia jest nudna, tylko ludzie, którzy usiłowali mnie jej nauczyć, nie mieli pojęcia jak się do tego zabrać.
Rozpisałam się, ale w sumie chciałam tylko powiedzieć - dziękuję :-)

Offline Girwan

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #6 dnia: Listopad 22, 2009, 08:25:39 pm »
A ja zapytam z innej beczki.

1. Jakie były Twoje początki pisarskie? Jak zaczynałeś, gdzie publikowałeś (wiemy już, że w Nowej Fantastyce i na portalu Esencja, czy to wszystkie miejsca?), jak przedzierałeś się przez gąszcz polskich wydawców chętnych do promocji rodzimej literatury?
2.Jakich rad udzieliłbyś osobom, które chcą spróbować swoich sił na polu literatury.
3. Jak oceniasz poziom polskiej literatury? Co Ci się podoba, co się nie podoba?



Offline keddie

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #7 dnia: Listopad 23, 2009, 10:48:18 am »
Dobre pytania Girwan zadał, jestem szczególnie ciekaw odpowiedzi na trzecie :) Czemu? Mam wrażenie, że polski rynek literackiej fantastyki jest zalewany przez setki tytułów o dyskusyjnej wartości artystycznej, a niektóre książki redaktora na oczy nie widziały. Czy wydawcy myślą, że czytelnik tego nie zauważy i dlatego posługują się metodą "chybił-trafił" licząc, że coś się sprzeda? Jak myślisz?

Ok, teraz z racji tego, czym się w Gildii zajmuję, kilka pytań "z branży" ;)

1. Na ostatnich Dniach Fantastyki we Wrocławiu nieźle bawiłem się na prowadzonym przez Ciebie konkursie horrorowym. Jak daleko sięga Twoje zainteresowanie grozą i czy optujesz za jakąś jej formą? Chodzi mi o to, czy według Ciebie można mówić o wyższości horroru literackiego nad filmowym lub odwrotnie? Zawsze mnie to ciekawi :)
2. Czy można spodziewać się rasowego horroru spod ręki Jakuba Ćwieka? Do tej pory sporo pastiszowałeś i parodiowałeś ;)
3. Na niedawnym Horrorfestiwalu mieliśmy okazję zobaczyć krótkometrażówkę na podstawie opowiadania Kazka Kyrcza i Łukasza Śmigla "Head to Love". Czy myślisz, że są szanse, by w Polsce rozwinął się jakiś trend i dzieła naszych rodzimych pisarzy z pograniczy fantastyki i horroru będą częściej tłumaczone na język filmowy? Miałeś jakieś doświadczenia w tym kierunku?

Dzięki ogromne za odpowiedzi i pozdrawiam serdecznie,

Bartek Czartoryski
Koordynator Gildii Horroru

Offline Jakub Ćwiek

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #8 dnia: Listopad 23, 2009, 05:52:55 pm »
Girwan:
1. Rozczaruję Cię. Moje początki literackie to żaden tam nieprzebrany gąszcz redaktorskiego niezrozumienia przez który trzeba się było przedzierać z maczetą bezczelności. Ot zwyczajnie napisałem, pokazałem znajomym, stwierdzili, że fajne, ale parę rzeczy trzeba jednak poprawić (no dobra, umówmy się, sporo rzeczy) i Ania Kańtoch zaproponowała bym to wysłał do wydawcy. Wysłałem i w zasadzie spokojnie mogło być tak, że zadebiutowałbym książką, ale w międzyczasie miałem gotowe opowiadanie, które pokazałem selekcjonerom w Esensji, spodobało się i tak pojawiło się moje pierwsze opowiadanie. W obecnej chwili opublikowałem trzy zbiory opowiadań, trzy powieści i hybrydę w postaci "Ofensywy szulerów". Oprócz tego publikowałem teksty w kilku antologiach, jeden w "Nowej Fantastyce" i parę na swojej stronie. Z prozy to chyba tyle.

2. Przede wszystkim: czytajcie! Mamy ogromną rzeszę ludzi piszących, ale mało którzy naprawdę czytają. A jeśli nawet to tylko literaturę pop. Ja oczywiście nic nie mam przeciwko literaturze rozrywkowej, sam taką piszę, ale uważam, że naszemu mózgowi należy się płodozmian. Pomiędzy kolejnymi Foulknerami, Bułhakowami czy Capotami przyda się oczywiście jeden czy drugi Chandler czy Christopher Moore - ot tak dla zabawy, ale nie można ograniczać się do Ćwieka, Pilipiuka i Kozak. Choćby nie wiem jak się podobało.

3.  Przede wszystkim za podstawowy błąd fantastyki - na szczęście coraz mocniej łatany - uważam nieszczerość. Autorzy myślą o fajnych pomysłach, o tym co się sprzeda, co jest mocne i trendy, a niekoniecznie o tym co chcieliby napisać. Szczerze podziwiam ludzi, którzy porywają się na teksty typu Conan (czyli heroic fantasy), ale nie dlatego, że tylko to czytali i nie byliby w stanie stworzyć nic nowego. Wręcz przeciwnie. Zobaczcie takiego Roberta Wegnera. Fantasy w odwrocie, wyśmiewana i wykpiewana, S-f powoli rusza do Ofensywy, wsparta ze skrzydła tajemniczym, niedookreślonym new weirdem, a tu książka tak klasyczna, że bardziej nie można. Drugi problem to brak własnej pisarskiej tożsamości i co za tym idzie własnego zdania. Naczyta się taki czytelnik, fan dyskusji na temat rozmów Szostaka, Dukaja i Orbitowskiego (piszę dyskusji na temat, bo mało kto przeczyta samą rozmowę SOD, że już nie wspomnę o próbie zrozumienia) i już wie, że taki na przykład język przezroczysty to zło, którego musi się wystrzegać za wszelką cenę. Zamiast więc dotrzeć do tego co i jak chce pisać i o co tak naprawdę trzem pisarzom chodziło, już stroi teksty w kwiecistą nowomowę pozbawioną treści i sensu. A wszystko tak naprawdę da się obronić w taki czy inny sposób, jeśli jest się świadomym tego co się mówi. Trzecia rzecz to oczywiście odkrywanie dawno odkrytego świata na nowo. Ale tego bez masy przeczytanych książek rozpoznać się zawczasu nie da.


Keddie:

1. Bardzo się cieszę, że się dobrze bawiłeś. Miałem wrażenie (doszły mnie słuchy) że ktoś z tego serwisu , niezadowolony z trzeciego miejsca, zarzucał mi niekompetencję i chaotyczność w jego prowadzeniu, ale cieszę się, że to wyłącznie plotka :-)
Moje zainteresowanie grozą uznałbym za umiarkowane. Kiedyś powiedziałbym spore, ale poznałem wielu ludzi, którzy znają się na grozie dużo lepiej niż ja i nie chciałbym na siłę włazić na ich półeczkę. Ale odpowiadając na Twoje pytanie - akurat w przypadku horroru trudno mówić o wyższości literatury nad filmem czy odwrotnie, bo każde medium ma swoje niepowtarzalne narzędzia do straszenia i są filmy/książki, które lepiej z nich korzystają, oraz takie, które korzystają z nich gorzej. Jak wszędzie i w zasadzie we wszystkim. Nie wprowadzałbym rozgraniczenia.
2. Napisałem książkę "Ciemność płonie", która nie jest ani pastiszem ani parodią a właśnie horrorem. Przynajmniej w założeniu, ale patrząc po recenzjach założenie nie rozminęło się aż tak bardzo z efektem końcowym.
3. Krótkometrażówki nie widziałem, ale nie pokładałbym nadziei w tej jaskółce. To troszeczkę tak jak z "Wiedźminem". Mnóstwo ludzi się stara, kombinuje chcąc zrobić film fantasy, po czym pojawia się ktoś kompletnie nierozgarnięty, ale z koneksjami, robi szmirę i grzebie nasze nadzieje. W ostatnich czasach pojawiły się słabiutkie "Pora mroku", a wcześniej "Legenda" i to na pewno nie poprawi sytuacji polskiego horroru. Z drugiej strony była też całkiem fajna "Hiena" z Szycem, a i "Naznaczonemu" pod względem technicznym zarzucić nie można wiele (fabularnie jest gorzej, ale to i tak krok w dobrą stronę). Dużą nadzieję pokładam w Łukaszu Orbitowskim, który wspina się po szczebelkach kariery jako scenarzysta. To co zrobi może być legen... wait for it... dary. Ale to pieśń przyszłości.

Hella: Nie mam pojęcia kiedy dokładnie pojawi się "Ofensywa szulerów 2" oprócz tego, że w przyszłym roku.

Offline keddie

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #9 dnia: Listopad 24, 2009, 08:20:55 am »
Moje początki literackie to żaden tam nieprzebrany gąszcz redaktorskiego niezrozumienia przez który trzeba się było przedzierać z maczetą bezczelności. Ot zwyczajnie napisałem, pokazałem znajomym, stwierdzili, że fajne, ale parę rzeczy trzeba jednak poprawić (no dobra, umówmy się, sporo rzeczy) i Ania Kańtoch zaproponowała bym to wysłał do wydawcy.

Czyli nie bać się wydawcy i śmiało słać? :) Zdziwiło mnie to, co napisałeś o liczbie Twoich opowiadań w magazynach różnorakich - mam wrażenie, że nasi twórcy głównie w nich się pojawiają. Jesteś jednym z bardziej rozpoznawalnym nazwisk w branży, a wyrobiłeś je publikując "pełnometrażowe" książki. Samo tak wyszło, czy masz jakiś plan wydawniczy i wiesz z góry gdzie przeznaczysz pisane właśnie słowa?

Cytuj
Przede wszystkim: czytajcie! Mamy ogromną rzeszę ludzi piszących, ale mało którzy naprawdę czytają. A jeśli nawet to tylko literaturę pop.

Chętnie przyłącze się do apelu, bo dotyczy też recenzentów Gildii ;)

Cytuj
Fantasy w odwrocie, wyśmiewana i wykpiewana, S-f powoli rusza do Ofensywy, wsparta ze skrzydła tajemniczym, niedookreślonym new weirdem, a tu książka tak klasyczna, że bardziej nie można.

Rozmawiałem niedawno z kolegą Brytyjczykiem, początkującym pisarzem, i według niego rynek fantasy w Wielkiej Brytanii rozwija się coraz szybciej. Tam fantastyka osiągnęła status literatury pierwszoligowej, na okładkach nie widnieją roznegliżowane panienki (tak, wiem - szkoda), a o książkach dyskutują najlepsi krytycy. Co prawda mówię tutaj o rynku idei, gdyż sprzedaje się ten sam crap co i u nas, lecz fantastyka staje się coraz bardziej wyspecjalizowana, ambitna, odkrywająca lądy dostępne dotychczas tylko wspomnianym przez Ciebie autorom.  Być może implikuje to niejaką niszowość, lecz gatunek nie stoi w miejscu. Nie wiem jak jest u nas, ale oceniając po liczbie wydawanych książek - miód i mleko. Powrócę do mojego pytania z wcześniejszego postu: nie sądzisz, że nasz rynek wydawniczy jest po prostu zaśmiecany i naprawdę trudno coś wybrać w ciemno? Czytelnicy żerują wciąż na tych samych nazwiskach, a pomimo rosnącej liczby debiutantów, niewielu z nich zostaje na dłużej w katalogach wydawniczych.

Cytuj
Miałem wrażenie (doszły mnie słuchy) że ktoś z tego serwisu , niezadowolony z trzeciego miejsca, zarzucał mi niekompetencję i chaotyczność w jego prowadzeniu, ale cieszę się, że to wyłącznie plotka :-)

Nie ktoś, tylko ja i nadal będę się tego (po części) trzymał ;) Wyjaśnię jednak kilka spraw - z III miejsca byłem zadowolony (wygrałem w końcu miecz świetlny  ;-) ), lecz nie ujął mnie ten spontan prowadzących. Wulkan energii z Ciebie, ale wdarł się chaos :) Poza tym cholera jasna - powinieneś był mi zaliczyć jedno z pytań (z Frankensztajnem), bo o mały włos przegrałem z kolegami z Grabarza polskiego, już widziałem te ich uśmieszki :D Przyznam jednak, że z perspektywy czasu spojrzałem na to inaczej i, wbrew tego co napisałem bezpośrednio po konkursie (faktycznie pojechałem po bandzie, przyznaję się do błędu), bawiłem się naprawdę nieźle i liczę, że pojawisz się z podobną inicjatywą w 2010 i ludzie, którzy przyjdą na konkurs będą mieli jaja, by na nim zostać, a nie zmyją się po minucie jak kilku łebków :) Za to pochwaliłem w relacji Twoją autostopową prelekcję :D

Cytuj
Napisałem książkę "Ciemność płonie", która nie jest ani pastiszem ani parodią a właśnie horrorem. Przynajmniej w założeniu, ale patrząc po recenzjach założenie nie rozminęło się aż tak bardzo z efektem końcowym.

Eh, nie miałem styczności, lecz nie omieszkam się rozejrzeć:(

Cytuj
Dużą nadzieję pokładam w Łukaszu Orbitowskim, który wspina się po szczebelkach kariery jako scenarzysta.

Nie omieszkam Go zapytać o  postępy przy najbliższej okazji :)

Dobra, dość dygresji i prywaty, kilka pytań:
- jesteś dzieckiem popkultury? Weźmy chociażby "Liżąc ostrze", gdzie świadomie posługujesz się wieloma kliszami, a z drugiej strony sięgasz po mitologię skandynawską, lecz mimo wszystko w oprawie "pop" ("Kłamca"). Co niesie ze sobą kultura popularna, co warto wykorzystać w prozie, a czego trzeba się wystrzegać?
- "Gotuj z papieżem" - odważnie jak na nasz konserwatywny kraj :) Chciałeś szokować i poczekać na reakcje, wyrazić swój ówczesny stan ducha, czy też.... no właśnie. Opowiedz proszę o tym projekcie.
- no i ja dalej swoje będę o grozie gadał. "Liżąc ostrze" to momentami prawdziwa gratka dla fana gore. Skąd to zamiłowanie do makabry? :) Wyznajesz też subtelny horror w duchu Poego czy Lovecrafta?

Z góry dzięki za odpowiedzi i pozdrawiam,

Bartek


Offline Jakub Ćwiek

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #10 dnia: Listopad 24, 2009, 10:19:52 am »
Bartku,

1.
Dlaczego miałbyś się bać wydawcy? Jedyne co Ci grozi z jego strony to informacja, że nie są Twoim tekstem zainteresowani, przecież ani Cię nie pobiją, ani policji literackiej nie naślą. Już raczej martwiłbym się na Twoim miejscu co będzie jak książka wyjdzie, ale się ludziom nie spodoba. Zwłaszcza w sieci. Internet i możliwość zatajenia swojego nazwiska dodaje ludziom wielkiej śmiałości, a fakt, że w jakiejkolwiek dyskusji mają wsparcie googla i czas dłuższy niż kilka sekund - czyni z nich erudytów o ciętej ripoście. Dlatego tu raczej dopatrywałbym się podstaw do obaw. To zawód, w którym trzeba mieć jednak, wybacz mój francuski, twardą dupę.
Co do opowiadań w magazynach, to tak się akurat złożyło, że trafiłem z książką na moment, gdy debiuty były potrzebne by zlikwidować pewien zastój na rynku - stara gwardia nie wyrabiała z pisaniem, młodzi nie pisali hitów. W tym samym czasie pisma były tak naprawdę w odwrocie. Owszem, wchodziły w grę publikacje w sieci, ale to mnie jakoś mniej kręciło - sam średnio lubię czytać z ekranu, więc mało empatyczny jestem wobec ludzi, którzy tak wolą - zostałem więc przede wszystkim przy książkach. A odpowiadając na pytanie o plan - teraz mam, na początku mówiąc szczerze, szedłem na żywioł. Często tak robię i zwykle się sprawdza, choć czasem ściąga też na mnie kłopoty.

2.
Zgadzam się z Tobą, że rynek jest zaśmiecony i rzeczywiście w ciemno wybiera się coraz trudniej. Uważam jednak, że stosujemy linię podziału nie w tym miejscu gdzie powinniśmy i przez to wychodzą głupie zgrzyty. To znaczy podział literatury na ambitną i rozrywkową jest jak dzielenie kobiet na ładne i mądre, mężczyzn na umięśnionych i oczytanych, dzieci na zdrowe i czarne. Wyobrażam sobie dobrą literaturę rozrywkową, która jest ambitna (choć niekoniecznie problemowa) i jest literaturą wysokiej klasy, mimo iż wcale nie dotyka sensu istnienia i istoty wszechświata. Ważne jest, by zrozumieć medium, którym się posługujemy, by wiedzieć co się robi. Problem, zarówno nasz jak i chyba całego literackiego światka to, wspomniane już przeze mnie przeświadczenie, że oto pomysł jaki mamy jest tak wybitny i genialny, że nic tylko siąść i pisać, bo nieważne jak przedstawione, to nadal jest genialny koncept. I paradoksalnie, często jest genialny, tyle, że nie nasz a Szekspira albo innego z wielkich, a do tego w tamtej wersji napisany kilka razy ładniej, lepiej. Żeby nie było wątpliwości, sam popełniam ten błąd, mam nadzieję, że z czasem coraz rzadziej.
Z drugiej strony czasami uważam, że niektóre historie należy opowiedzieć w sposób najprostszy z możliwych, bo opowieść rzeczywiście broni się sama. Do tego jednak trzeba bardziej pokory niż ignorancji.

3.

A widzisz, to ja nie wiedziałem, że podczas konkursu toczyła się przy okazji serwisowa batalia ;) I oczywiście, że moje punkty programu są często chaotyczne - taki ich znak firmowy jest i myślałem, że już wszyscy o tym wiedzą. Co do przyszłych inicjatyw tego typu, kto wie - jak przyjdzie mi (nam) jakiś nowy pomysł, bo choć czasem muszę się powtarzać (mówię o prelekcjach, konkursach etc. ) to zwykle robię to baaardzo niechętnie. Ale coś się wymyśli.

4.

ad1.

Tak, jestem dzieckiem popkultury. Powiem więcej, choć zabrzmi to nieco pyszałkowato - większość z nas, pokoleń ostatnich czterech dekad jest, z tym że niekoniecznie wielu świadomych. Ja wiem z czego wyrastam, staram się popkulturę poznawać i świadomie przetwarzać. Póki co brakuje mi jeszcze tej odwagi i konceptu, co chociażby Jackowi Dukajowi, który swoim "Wrońcem" zassał do popkultury element współczesnej historii i ułożył go sobie wedle własnej koncepcji, ale myślę, że jestem na dobrej drodze, by zupełnie w pełni i świadomie czerpać z migotliwej krynicy pokolenia MTv i tworzyć zupełnie nową jakość. Na razie robię swoje w ramach pokolenia i jego dostępnych środków.
A wystrzegać się w popkulturze trzeba przede wszystkim błysków, krótkotrwałej sławy i chwały - zwłaszcza jeśli mamy zamiar się do niej odnieść. Potrzebne jest wyczucie, by z jednej strony trzymać rękę na pulsie, z drugiej nie zachłysnąć się byle błyskotką i nie pogrążyć tym samym swojej pracy w odmętach niezrozumiałego bełkotu. Dzieło popkulturowe winno być czytelne bez kontekstu do którego się odnosi, samo w sobie. To musi być spójna, nawet jeśli bardzo prosta historia, którą przeczytać może każdy. Kłamca to poczet mitów w konwencji kina akcji, bądź gry komputerowej. Naszpikowany odniesieniami jak ta pielęgniarka z "Piły" igłami (to akurat taki błysk właśnie, bo odniesienie do plakatu nie zadziała zbyt długo), ale mimo to czytelny na poziomie podstawowym. Banalny, ale czytelny.

ad2.

"Gotuj z papieżem" to wyraz mojej szczerej niechęci wobec ludzkiej głupoty i hipokryzji. Nie miał być to cios wymierzony w katolików - sam nim jestem - w Radio Maryja czy cokolwiek innego. Miała to być kpina z oszołomstwa i tego jak łatwo ludzie dają sobą manipulować. I to nie tylko ci religijni, uważam, że w dzisiejszych czasach ateizm jako taki stał się doktryną, drogą życia i oświecenia, ścieżką na której jeden po drugim ustawiają się prorocy pokroju Dawkinsa. Chciałem pośmiać się trochę z tego ślepego maszerowania i kupowania wszystkiego, co pojawi się w telewizji, z tworzenia bożków, ale i zareagować na rzecz najsmutniejszą. Taką mianowicie, że Polska nigdy nie miała swojego papieża w sensie duchowego przewodnika. Niezależnie od tego co mówił Jan Paweł II traktowaliśmy go najpierw jako lidera wielkiej prowokacji i publicznego zrywu, a potem jako celebrytę, który jeździł po kraju z trasą koncertową. Bo przecież wszyscy pamiętamy z  wizyty w Wadowicach dygresyjkę o kremówkach. A coś jeszcze? Tak bez googla?

ad3.

Z makabrą w literaturze jest trochę jak z seksem. Strasznie ciężko napisać tak, by nie narazić się na śmieszność, by nie przeszarżować, a jednocześnie osiągnąć zamierzony efekt. Traktuję to jako pisarskie wyzwanie i bardzo się cieszę jeśli ktoś po przeczytaniu danego opisu ma mdłości. Znaczy, że mi się udało.
Subtelniejszym, choć również nie pozbawionym makabry horrorem, jest wspomniane tu "Ciemność płonie". Sięgnij przy okazji, bo to książka na podstawie której najlepiej wyrobić sobie zdanie o moim potencjale (bądź jego braku ) w temacie grozy i horroru.


Pozdrawiam

Jakub
   

Offline Girwan

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #11 dnia: Listopad 24, 2009, 11:09:30 am »
a ja będę drążył temat i zadawał pytania "bardziej kuchenne" :)

1. W jaki sposób szlifujesz (o ile to robisz znaczy masz taką potrzebę) swój warsztat literacki?
2. Jak wygląda wydawanie książek "od kuchni". Przesyłasz rękopis (no .. maszynopis) do wydawcy i co dalej?
3. No i najważniejsze .. czy dziś da się żyć z pisania książek? :)



Offline Marian86

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #12 dnia: Listopad 24, 2009, 12:26:45 pm »
Witam!
Z góry chciałbym podziękować Panu Jakubowi dorobek literacki, którym umilam sobie życie na przydługich wykładach.
Moje pytania będą trochę odbiegać od tych wcześniej zadanych, ale ciekawość wzięła górę.
Jedna rzecz męczyła mnie od pewnego czasu, jak to jest z Panem i Panią Anną Kańtoch? ;-). Czytając opowiadanie "Miejsce, które jest" zamieszczone w zbiorze "Gotuj z Papieżem" dedykuje je pan między innymi Annie Kańtoch, pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to ta, że być może jest przyjaciółką rodziny, choć taki zbieg okoliczności? dwóch równie idealnych twórców fantastyki niemalże pod jednym dachem?......nieee. coś tu jest nie tak :doubt:
Natomiast moje drugie pytanie wiąże się również z Panią Anną Kańtoch, zastanawiał się Pan kiedyś nad napisaniem wspólnej powieści z Panią Kańtoch? byłbym wielce ciekaw co by wyszło z takiego połączenia
Pozdrawiam
 

Offline keddie

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #13 dnia: Listopad 24, 2009, 02:41:11 pm »
Cytuj
Dlaczego miałbyś się bać wydawcy? Jedyne co Ci grozi z jego strony to informacja, że nie są Twoim tekstem zainteresowani, przecież ani Cię nie pobiją, ani policji literackiej nie naślą. Już raczej martwiłbym się na Twoim miejscu co będzie jak książka wyjdzie, ale się ludziom nie spodoba. Zwłaszcza w sieci. Internet i możliwość zatajenia swojego nazwiska dodaje ludziom wielkiej śmiałości, a fakt, że w jakiejkolwiek dyskusji mają wsparcie googla i czas dłuższy niż kilka sekund - czyni z nich erudytów o ciętej ripoście. Dlatego tu raczej dopatrywałbym się podstaw do obaw. To zawód, w którym trzeba mieć jednak, wybacz mój francuski, twardą dupę.

Eh, niestety - jest tak, jak mówisz. Dlatego sam podpisuje się pod tekstami imieniem i nazwiskiem, by brać odpowiedzialność za to, co wygaduję na forum publicznym. W związku z tym co piszesz - na pewno spotkałeś się w necie (i nie tylko) z opiniami i głupotami wyssanymi z palca. Jak reagujesz? Interweniujesz czy ignorujesz?

Cytuj
Uważam jednak, że stosujemy linię podziału nie w tym miejscu gdzie powinniśmy i przez to wychodzą głupie zgrzyty. To znaczy podział literatury na ambitną i rozrywkową jest jak dzielenie kobiet na ładne i mądre, mężczyzn na umięśnionych i oczytanych, dzieci na zdrowe i czarne. Wyobrażam sobie dobrą literaturę rozrywkową, która jest ambitna (choć niekoniecznie problemowa) i jest literaturą wysokiej klasy, mimo iż wcale nie dotyka sensu istnienia i istoty wszechświata.

Zgadzam się z Tobą w pełni.

Cytuj
A widzisz, to ja nie wiedziałem, że podczas konkursu toczyła się przy okazji serwisowa batalia

Wszyscy się kochamy, lecz to przegrany stawia ;)

Cytuj
Co do przyszłych inicjatyw tego typu, kto wie - jak przyjdzie mi (nam) jakiś nowy pomysł, bo choć czasem muszę się powtarzać (mówię o prelekcjach, konkursach etc. ) to zwykle robię to baaardzo niechętnie. Ale coś się wymyśli.

Czekam z niecierpliwością, a "Ciemność płonie" postaram się dorwać, zgodnie z radą :)

Dobra, znów pytanie, tym razem krótko, by w paradę innym nie wchodzić:
- jak oceniasz promocję książek w Polsce? Czy wydawcy pomagają? Czasem mam wrażenie, że to pisarz musi odwalać większość roboty :)

Pzdr,

Bartek





Offline Jakub Ćwiek

Odp: Dyżur literacki - Jakub Ćwiek
« Odpowiedź #14 dnia: Listopad 24, 2009, 06:27:51 pm »
Girwan:

1. Jak szlifuję warsztat? Przede wszystkim dużo czytam i próbuję niekiedy przeszczepiać do siebie to, co mi się spodoba. Czasem próbuję różne sceny napisać na różne sposoby i zastanawiam się, który będzie najlepszy. Przede wszystkim jednak staram się zmieniać tematy na które piszę, robić duże skoki w epokach, przechodzić między gatunkami. Owszem, przed wszystkim w obrębie fantasy, ale jednak. To, chociażby poprzez dobór lektur podczas reaserchu bardzo wpływa na efekt końcowy.

2. Zanim prześlę plik, czyta go Ania Kańtoch i ona stwierdza czy to co napisałem do czegoś się nadaje. Jeśli tak, tekst wędruje do wydawcy, a tam czeka na redakcję. Potem jest praca z redaktorem, nanoszenie poprawek, starcie umysłów i koncepcji na poziomie scen, akapitów, zdań, wreszcie tekst trafia do korekty. Stamtąd wraca do mnie tylko wtedy kiedy coś wymaga mojej interwencji. A potem druk, książki na półkach, spotkania autorskie, sława... etc.

3. Tak, da się dzisiaj wyżyć z pisania książek i to w zasadzie pod tymi samymi warunkami co w wielu innych zawodach. To znaczy, pracujesz w miarę regularnie, przelewy przychodzą na czas, masz trochę szczęścia i dużo pomysłów. Z pierwszym miewam kłopoty, z drugim bywa naprawdę różnie, ale dwa ostatnie jakoś, dzięki Bogu, nie zawodzą.

Marian86

Z Anią Kańtoch, która jest moją serdeczną przyjaciółką, pod jednym dachem bywałem nie raz - wywodzimy się z tego samego Klubu (ŚKF) i odkąd pamiętam, nawzajem sobie pomagamy. Chcę wierzyć, że ja jej choć w połowie tak jak ona mnie. Nie tylko "Miejsce..." jest Ani dedykowane. Także "Smutni" z tego samego zbioru, a pewnie i więcej. Bo Ania jest przefantastyczną osobą i cudownym pierwszym czytelnikiem. I tak, zastanawiałem się nad pisaniem z Anią, choć wątpię, by coś z tego wyszło, bo interesują nas zupełnie inne tematy. Jako czytelnicy jesteśmy otwarci, jako autorzy już jakby mniej. Ale nic nie jest wykluczone. Przynajmniej dopóki nie porozmawiam z Anią i dopóki mnie nie wyśmieje :)


Keddie

Staram się nie reagować na głupawe opinie bądź licytacje kto nie lubi mnie bardziej, bo to część tego zawodu i nie przeskoczę. Z drugiej strony głupoty wyssane z palca - a im bardziej anonimowe tym bardziej obrzydliwe - wymagają czasem mojej interwencji. Czasem bardzo radykalnej.

Co do promocji książek w Polsce, bywa z tym różnie. Na pewno nie da się wypromować książki, jeśli wydaje się ich mnóstwo, a ma się kilkuosobowy zespół marketingowy. Każda książka to osobny temat, osobny pakiet możliwości a więc i niezbędna osobna reklama. I oczywiście, że żyjemy w kraju, gdzie autor, jeśli chce dobrej promocji, dużą jej część musi wziąć na siebie. Pytanie jak Wydawca czuje temat i jak bardzo chce się zaangażować. Ogólnie rzecz biorąc chwilowo promocja książek wypada blado, ale tam gdzie to możliwe, gdzie jest czas na zajęcie się pojedynczym tytułem dłużej niż przez tydzień, wreszcie gdzie są chęci, pomysły i otwarte uszy, sytuacja idzie ku dobremu. Znam przynajmniej dwa wydawnictwa stricte fantastyczne, w których traktuje się tak jak na to zasługuje - jako jeden z filarów. Ciekawe czy ich śladem pójdą też inni.