trawa

Autor Wątek: Dragon Age: Origins  (Przeczytany 99689 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #240 dnia: Lipiec 17, 2016, 07:36:34 pm »
Grałem kiedyś w jakieś demo DA2 i pamiętam, że mocno nie przypadło mi to gustu. Później widziałem też jakieś porównanie DA2 i Wiedźmina 2 (chyba wychodziły w podobnym czasie) i dodatkowo mnie to zniechęciło.

Niemniej, DA1 było tanie i chociaż zawsze budziło moje wątpliwości (nie przez przypadek nie kupiłem wcześniej) pomyślałem, że można spróbować.

Dziś skończyłem quest z zamkiem i opętanym dzieckiem (zabiłem dziecko) i w sumie bez tych drętwych walk po drodze naprawdę byłoby lepiej.
Przyznam, że przechodząc na razie tę grę zastanawiam się cały czas "co by tu zrobili Redzi" i dochodzę do wniosku, że właśnie to - ograniczyli liczbę walk, a po drodze dali więcej storytellingu.

Z innych przemyśleń: spojrzałem teraz na datę premiery Mass Effect i OMG to już prawie 10 lat.
Na dodatek 2 lata wcześniej niż Dragon Age.
Przyznam, że elementów walki w ME1 nie wspominam tak źle (a konstrukcja poziomów była tam podobna) i dochodzę do wniosku, że tym co najbardziej wadzi mi w DA1 jest właśnie to bierne klikanie. AI towarzyszy w ME (a było ich tam raptem o jednego mniej) też było jakieś bardziej ogarnięte.

A tak w ogóle Alistair to straszny mięczak, jak na kolesia w ciężkiej zbroi i z tarczą.
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline Ribald

Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #241 dnia: Lipiec 19, 2016, 08:30:50 am »
A propos jedynki, to grałem w nią niedługo po premierze i wtedy bawiłem się dobrze. Chyba nie odczułem tak bardzo przewagi walk nad opowieścią, a całość była miejscami całkiem emocjonująca - zwłaszcza grając człowiekiem rozpoczynającym w zamku. Ale nie postała mi już potem myśl żeby do niej wracać...no i pewnie się zestarzała, co może wpłynąć na odbiór teraz. Przeszedłem jeszcze jakieś dodatki, od dwójki mnie odwiodły recenzje, jak zobaczyłem Inkwizycję to też nie znalazłem weny do grania.


Alistair może być niezbyt twardy, ale, o ile pamiętam, gdy próbowałem wziąć do drużyny pana z dwurakiem to padał jak mucha.


A tych questów w ogóle już nie pamiętam :O Co świadczy o grze, bo z Baldurów byłbym pewnie w stanie z pamięci odtworzyć całą mapę i opisać questy na poszczególnych obszarach.

mam swoje zdanie, z którym się nigdy nie zgadzam

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #242 dnia: Sierpień 21, 2016, 06:29:48 pm »
Gram w to dalej, ale jedynie utwierdzam się w przekonaniu, że słabe to.
Nawet biorąc poprawkę na te dobrych kilka lat od premiery, gra jest po prostu irytująca.

Gdy dodatkowo pomyślę sobie, że pierwszy Wiedźmin wyszedł WCZEŚNIEJ niż to, to zupełnie nie rozumiem zachwytów z pierwszych stron tego wątku.

Jak wspominałem wcześniej walka (mechanika) i jej ilość (cały czas) zupełnie zabija przyjemność z tej gry.
Gdyby jeszcze można było tu mówić o walce w stylu BG, gdzie ma się STALE kontrolę nad wszystkimi postaciami i można się bawić w jakąś taktykę. Ale nie, tu po prostu dali zwykle klikanie jak w w NWN, ale postaci kilka i każda niezmiennie zachowuje się głupio.

Przejmowanie kontroli kolejno nad każdą postacią sensu również nie ma, bo gdy zmieni się postać, to pozostałe oczywiście głupieją :doubt:

Zupełny brak poczucia kontroli nad tym, co dzieje się w tych walkach.
Ot, poklikam, raz się uda wygrać bez zgonu, raz load.
No i zupełny brak poczucia progressu (wzmocnienia postaci) + mało miejsca w ekwipunku (nie żeby loot sprawiał, że chce się to wszystko zbierać).
 
Powoli docieram do momentu, w którym zmienię chyba poziom trudności na najniższy i dobiję tylko wątek główny, względnie usunę bez kończenia, co przyznam zdarza mi się wyjątkowo rzadko.
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #243 dnia: Sierpień 31, 2016, 06:38:12 pm »
japi****le
Sam się dziwię, że chce mi się to jeszcze przechodzić.

Skończyłem las z elfami i wilkołakami.
Generalnie nic ciekawego, generalny zarys wydarzeń i "wielka tajemnica" proste do przewidzenia.
Rozwiązanie problemu smutno proste.

Ale ok, poszedłem do stolicy królestwa.
Questy poboczne zbierz 10 X, odwiedź 3 Y i zabij tam przeciwników - wiadomo, zawsze to tak wygląda, ale tu nawet nie ma żadnej fabularnej otoczki. Dobre RPG nie ma to tamto.

Ale ok, wykonałem kilka tych questów i wróciłem do wątku głównego po drodze wstępując do obozu.
Leilana przyznała się, że wcześniej nie powiedziała mi całej swojej historii i że tak naprawdę uciekła do krainy bohatera, bo miała wyrok za zdradę stanu.
Spoczko, ruszamy dalej.

Surprise, surprise.
Zaraz po rozmowie z Leilaną atakują nas jacyś łachmaniarze, którzy - znowu niespodzianka - polują na Leilanę.
Pytanie: kto to tak zaprojektował? To naprawdę nie można było dać wyzwalacza od tego ataku na +10 dni od rozmowy z Leilaną?

Ale ok, dochodzimy do wioski Azyl (wioska w górach, gdzie mają być Święte Prochy potrzebne do wyleczenia jarla).

Już od pierwszej rozmowy ze strażnikiem widać, że to jedna z tych opuszczonych wiosek w górach, gdzie żyją jacyś kultyści, czy inni kanibale.
Celowy zabieg narracyjny, żeby dać graczowi poczucie, że tak-tak wioska JEST mroczna i już zaraz graczu dowiesz się, o co chodzi? A może słaby storytelling?

Ale ok, zagłębiam się w wioskę.
Dochodzę do świątyni.
Rozmowa.
Tu muszę przyznać, że poczułem się trochę zaskoczony, bo wątek tajemniczej wioski szybko się rozwiązał - główny wioskowy postanowił mnie zaatakować po 3 kwestiach dialogowych, a poszukiwanego przeze mnie naukowca znalazłem na zapleczu świątyni, przy zwłokach głównego wioskowego natomiast klucz do Smoczego Oka drugiej świątyni.

I tu zaczęła się rozrywka.
Przez godzinę walka za walką, pomieszczenie z kultystami za pomieszczeniem.
Trwałem przez tą godzinę licząc na to, że może ta kolejna walka będzie ostatnia i zawiąże się jakaś historia (przez "historia" mam tu na myśli jakąś cut-scenkę, nie prawdziwą historię - na tę już od dawna nie liczę).

Niestety, poległem i wyłączyłem.
Pewnie jeszcze wrócę, bo nie lubię mieć zaczętych, ale nieskończonych gier, ale wciąż zadaję sobie pytanie, o co chodzi z zachwytami nad tą grą.

Nawet na Steamie oceny graczy są bardzo pozytywne:
http://store.steampowered.com/app/47810/

Dragon Age: 2009.
Wiedźmin: 2007 :!:
Mass Effect: 2007 :!:

Srsly, wtf?

I - uwaga - Mass Effect 2: 2010 :!:

W tym kontekście chciałbym podkreślić, że nie rozumiem też zachwytów nad Morrigan.
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline dra

Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #244 dnia: Wrzesień 03, 2016, 09:47:05 am »
Słuszne punkty. Gra nie była zbyt dobra w kontekście storytellingu. Jednak była chyba pierwszą produkcją balduropodobną od icewind dale. I to ludzi zachwyciło.

Faktycznie walki miały denerwującą mechanikę gdy po pokonaniu pierwszej grupy zza pleców wyskakiwały nowe potworki. Nie była jednak zbyt trudna jesli sie stosowalo do jakiejś taktyki.

Myślę, że pomijając aspekty stricte gamistyczne lub storytellingowe, to co ludzi uwiodło (oprócz posuchy baldurów) był klimat. Orzammar był pięknie przedstawiony. Klimat cięmiężonych w miastach elfów był chyba stosunkowym szokiem (pamiętaj, że wtedy Sapkowski nie był specjalnie popularny na świecie). Wardeni też mieli w sobie jakiś czar. Główny bohater, choć definiowany przez gracza miał przecież swoją historię w prologu.

No i "silnik bioware" to fajna rzecz. Masz do wyboru x lokacji gdzie po obszernym wstępie każdy gracz może sobie wybrać , którą lokacje zrobi pierwszą. Jest to oczywiście ułuda wolnego wyboru jednak dzięki skalowaniu rozgrywki dość przyjemna. W międzyczasie głównych zadań mamy sequele gdzie heros obskakuje wszystkich na normandii/obozie bo nagle zebrało im się na rozmowy o ich życiu.

Jasne, że z perspektywy roku 2016, mass effecta 3, wiedźmina 3 i w ogóle to gra wydaje się nieco śmiesznawa ale wydaje mi się, że dostrzegając jej wady i hackandslashowatość grałem głównie dla klimatu.

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #245 dnia: Wrzesień 03, 2016, 04:27:40 pm »
Cytuj
Słuszne punkty. Gra nie była zbyt dobra w kontekście storytellingu. Jednak była chyba pierwszą produkcją balduropodobną od icewind dale. I to ludzi zachwyciło.

Przypominam, że po drodze było jeszcze Neverwinter Nights (ok, słabe, ale balduropodobne) oraz Neverwinter Nights 2 w 2006 r. (to pamiętam, że nie było złe).

Cytuj
Faktycznie walki miały denerwującą mechanikę gdy po pokonaniu pierwszej grupy zza pleców wyskakiwały nowe potworki. Nie była jednak zbyt trudna jesli sie stosowalo do jakiejś taktyki.
Rzeczywiście, jak pograłem dłużej i zacząłem bardziej kombinować z taktyką, to jest znośniej.
Dodatkowo dowiedziałem się z Dragon Age Wiki, że częściowo poziom trudności może wynikać z tego, że zacząłem przechodzić grę w kolejności, której twórcy nie pomyśleli jako rekomendowana.

Cytuj
Orzammar był pięknie przedstawiony.
Orzammar wyglądał rzeczywiście nieźle* (dziś zrobiłem wszystkie te lokacje od frakcji - Krąg Magów na końcu, mimo że podobno najlepiej zrobić go w pierwszej kolejności), niemniej ilość przebijania się przez te niższe korytarze...

* lol, mi trochę kojarzył się z poziomem z krasnoludami w... Tiny Tina's Assault on Dragon Keep, tj. ostatnim DLC do Borderlands 2. W sumie polecam, DLC jest zrobione w klimatach sesji RPG.

Ta gra ma podstawowy problem z budowaniem historii. Walk powinno być mniej, wpisy nie powinny być w Kodeksie tylko bardziej osadzone w grze (nie mówię, że ma to być od razu Wiedźmin - nawet z Mass Effect kojarzę takie momenty, że przechodziło się przez mapę, a postacie coś tam komentowały i były jakieś cut-scenki).

Niemniej, przyznaję, że Orzammar jako całość był już lepszy niż ten las z elfami i wilkołakami.
Całkiem ciekawa była natomiast Wieża Magów (po części może również dlatego, że moja postać była trochę OP na tym poziomie).

Orzammar i Wieża magów to w zasadzie jedyne etap jak na razie, gdzie twórcy starali się jakoś lepiej zbudować klimat lepszym eksponowaniem "spaczenia" mrocznych pomiotów (może to nie WFRP, ale zawsze coś). I tu rzeczywiście muszę przyznać, że te mroczne elementy mogły się podobać - szkoda, że ginie to w liczbie walk, przez które trzeba się przebić.

A tak na marginesie: Ribald gdzieś pisał (albo w odpowiedzi na któryś z moich postów, albo gdzieś na początku tego wątku), że gra trochę inspiruje się Grą o Tron. Potwierdzam.


Cytuj
No i "silnik bioware" to fajna rzecz. Masz do wyboru x lokacji gdzie po obszernym wstępie każdy gracz może sobie wybrać , którą lokacje zrobi pierwszą. Jest to oczywiście ułuda wolnego wyboru jednak dzięki skalowaniu rozgrywki dość przyjemna.
Nie potwierdzam :cool:
Przeciwnicy rzeczywiście są skalowani, ale w ograniczonym stopniu.
Z moich obserwacji i częściowo lektury Dragon Age Wiki wynika, że przeciwnicy mają jakiś widełki leveli. Tym właśnie sposobem ja zbyt wcześnie trafiłem do Smoczego Oka tej świątyni ze smokami i Orzammaru (tu z mniejszym rozstrzeleniem poziomów, więc było bardziej znośnie).

Cytuj
W międzyczasie głównych zadań mamy sequele gdzie heros obskakuje wszystkich na normandii/obozie bo nagle zebrało im się na rozmowy o ich życiu.
A, tu muszę z kolei przyznać, że elementem, który całkiem mi się podoba w DA:O jest ten obóz z towarzyszami. Wcześniej czegoś takiego w grze fantasy RPG nie widziałem, później jakoś też sobie nie przypominam (poza wspomnianym ME, ale to s-f).

W BG były oczywiście siedziby frakcji, ale mimo wszystko ten motyw z obozem i ogniskiem wydaje mi się bardziej klimatyczny.

Na plus jest również ten pies (mojego nazwałem oczywiście Dogmeat).
Szkoda, że pies liczy się jako towarzysz drużyny, a nie postać poza "limitem" towarzyszy.

Cytuj
Jasne, że z perspektywy roku 2016, mass effecta 3, wiedźmina 3 i w ogóle to gra wydaje się nieco śmiesznawa ale wydaje mi się, że dostrzegając jej wady i hackandslashowatość grałem głównie dla klimatu.
No, to że z perspektywy nowych gier, to wiadomo.
Jeżeli chodzi o mechanikę i styl rozgrywki staram się ją właśnie oceniać z punktu widzenia tego, co wychodziło mniej więcej w tym samym czasie. Oprócz tego, co już wymieniłem mogę też dorzucić Fallout New Vegas, które wyszło też w tamtym okresie (według mnie chyba jedna z najlepszych gier RPG ostatnich lat).

Klimat rzeczywiście czasami jest (wspomniany Orzammar i Wieża Magów), ale szkoda, że tonie zupełnie w krwi tych wszystkich pomiotów, które trzeba usiec.

A skoro jesteśmy już przy klimacie - zbroje skórzane w tej grze wyglądają słabo i nieklimatycznie.
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #246 dnia: Wrzesień 04, 2016, 04:56:38 pm »
Dobra, skończyłem.

Cytuj
Klimat cięmiężonych w miastach elfów był chyba stosunkowym szokiem (pamiętaj, że wtedy Sapkowski nie był specjalnie popularny na świecie).
To w z elfami w Obcowisku rzeczywiście nie było złe, ale w kontekście całej historii bardzo na marginesie.

Podsumowując i dorzucając kilka przemyśleń do tego, co napisałem wcześniej:

1. Finiszery w tej grze to całkiem fajna rzecz.
2. Szkoda, że fabularnie gra zaczęła się jakoś mocniej rozwijać dopiero w drugich 25h godzinach. Albo przynajmniej ja zacząłem się mocniej wczuwać w całą historię dopiero po 25h.
3. W sumie zacząłem to dostrzegać dopiero jakoś pod koniec gry, ale rzeczywiście wybór pochodzenia wpływał na postrzeganie bohatera w grze - całkiem spoczko.
4. Anora (córka Loghaina) to niezła żmija. Dobra postać. Przyznam, że trochę mnie zaskoczyło, gdy rzuciła mnie na pożarcie przybocznej Loghaina, a później poparła Loghaina na Zjeździe.
5. Motyw z Morrigan pod koniec gry też ciekawy, aczkolwiek nie skorzystałem.
6. Gra ma jak dla mnie dwa średnie koncepcje w odniesieniu do towarzyszy, polegające na darowaniu życia temu
Spoiler: pokaż
skrytobójcy
(lol, przecież chciał zabić protagonistę) oraz
Spoiler: pokaż
Loghainowi
(o tym wiem z Internetu, bo bez wahania wykonałem na nim egzekucję). Z jednej strony ciekawe (szczególnie w tym pierwszym przypadku - przynajmniej nie ma tu syndromu Fallouta 4, gdzie każda opcja i tak prowadzi do tego samego), z drugiej trochę szkoda, bo pozbywamy się postaci do interakcji.
7. Mimo że gra zaczęła mnie interesować pod pewnymi względami w tych ostatnich 25h, to jednak historia ostatecznie nie wzbudziła u mnie szczególnych emocji. Mroczne pomioty to taki wróg na siłę - nic o nich nie wiadomo, po prostu są, żeby bohater miał z czym walczyć. Ta historia mogłaby równie dobrze koncentrować się na jakichś walkach o tron i zemście - zemsta na Howie i Loghainie znacznie mocniej motywowała do poznawania historii (grałem ludzkim szlachcicem). Arcydemon to już w ogóle żart. W Mass Effect zrobili to lepiej, bo konflikt ze Mrocznymi Pomiotami Żniwiarzami, którzy raz na jakiś czas dokonują inwazji rozłożyli i opowiedzieli w trzech grach.
8. Grze na plus rzeczywiście należy zaliczyć klimat - zdrady, spaczenie, tortury (Howe), niewolnictwo (Obcowisko). Trzeba przyznać, że w zachodnich RPG to jednak nie jest norma, a szkoda.

Generalnie jednak w grze jest zdecydowanie zbyt dużo walki (której mechanika nie jest ponadto dobra).
Mam jakąś edycję Unlimited i tym samym DLC Przebudzenie, ale już sobie odpuszczę (bo nudna walka).

Jeżeli natomiast chodzi o podstawkę, to jeżeli któryś z 5 użytkowników tego forum jeszcze nie grał i się zastanawia, to mogę powiedzieć, że pograć można, ale nie warto na Normalnym poziomie trudności - lepiej od razu włączyć Łatwy i grać jedynie dla klimatu i fabuły (w tych drugich 25h).

Edit:
A, jeszcze jedna kwestia. Ta gra pokazuje, jak ważne jest robienie grafiki mającej styl. Dragon Age z 2009 r. wygląda w 2016 r. nieciekawie, Wiedźmin z 2007 r. wygląda w 2016 r. znośnie, bo miał bardziej spójną wizję artystyczną.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 04, 2016, 05:00:10 pm wysłana przez Joneleth »
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline Ribald

Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #247 dnia: Wrzesień 05, 2016, 08:01:57 am »
Cytuj
zemsta na Howie i Loghainie znacznie mocniej motywowała do poznawania historii (grałem ludzkim szlachcicem).


Zdecydowanie, to zresztą dobrze zrealizowany motyw gro-tronowy. Pamiętam że krwawej wendecie towarzyszyły emocje :) Dla sportu przeszedłem też początki elfa i krasnoluda - były interesujące, ale myślę, że przez mniejszy związek z główną fabułą nie dodawałyby całości takiego smaczku.


Brakuje dobrych gier z fabułą skoncentrowaną nie na walce z jakimś nadprzyrodzonym wrogiem, ale właśnie na czysto ludzkich motywach i emocjach. Stąd bardzo doceniłem Grę o Tron w wersji cRPG.
mam swoje zdanie, z którym się nigdy nie zgadzam

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #248 dnia: Wrzesień 05, 2016, 06:28:53 pm »
Cytuj
Brakuje dobrych gier z fabułą skoncentrowaną nie na walce z jakimś nadprzyrodzonym wrogiem, ale właśnie na czysto ludzkich motywach i emocjach. Stąd bardzo doceniłem Grę o Tron w wersji cRPG.
Nie jestem pewien, czy celowo napisałeś po prostu "gier", a nie gier RPG, ale roboczo przyjmę, że chodziło Ci o to pierwsze, bo daje to lepsze pole do dyskusji.

Nie do końca się zgadzam, że gier jako takich brakuje - w zasadzie z zadowoleniem zauważam, że ostatnio mamy wręcz jak gdyby więcej gier, gdzie osią historii nie jest ratowanie świata, ale właśnie emocje i jakaś forma "morału" lub innej refleksji.

Dość duże pole otworzyły tu gry indie.
Pamiętam, że swego czasu duże wrażenie zrobiło na mnie np. To the Moon.
Przy tym konkretnym tytulem można oczywiście dyskutować, na ile to gra, a na ile historia opowiedziana za pośrednictwem nietypowego medium, które pozwala na oddanie minimalnej kontroli obserwatorowi historii.

Niemniej, idąc dalej w kierunku growym mamy też np. The Walking Dead, które oferuje już nawet pewne aspekty role playowe (Role Playing Game - nie ukrywam, że irytuje mnie istniejąca w branży tendencja do utożsamiania RPG z fantasy i pakowaniem punktów w postać, a nie właśnie fabułą i odgrywaniem postaci nawet jeżeli jest nią postać z góry określona).

Z gier bez Wielkiego Zła wyjątkowo pozytywnym zaskoczeniem było też dla mnie ostatnio Life is Strange. Miałem bardzo dużo wątpliwości co do tej gry (wydawało mi się, że nie jestem targetem tego produktu - protagonistą jest świeża studentka fotografii), a przed zagraniem niespecjalnie zapoznawałem się, o co w niej chodzi (nie chciałem sobie psuć zabawy), ale ostatecznie stwierdzam, że chciałbym takich rzeczy więcej. Dla zainteresowanych: gra ma formułę The Walking Dead, ale jest od innego studia, więc i podejście trochę inne (osobiście Life is Strange przypadło mi do gustu bardziej niż TWD).

No i w końcu z czystego RPG... Według mnie ostatni Wiedźmin. Bo jak się tak nad tym zastanowić, to Dziki Gon, mimo że ratowanie w nim świata formalnie jest, w wielu aspektach eksponuje właśnie te małe rzeczy. Historia Barona, historia Kłomnicy i wielu innych pozornie nieistotnych miejsc, poszukiwania i relacja z Ciri (nawet idąc na
Spoiler: pokaż
Łysą Górę człowiek idzie bardziej dla zemsty niż dla walki z wielkim Złem
), historia Olgierda. W tym miejscu warto dodać, że takich rzeczy (poza omawianym wcześniej wątkiem zemsty w przypadku bycia człowiekiem) brakowało według mnie w DAO - zadania poboczne często sprowadzały się do wspomnianego przynieść X igreków, pójdź i zabij.

Podsumowując, czy brakuje? Można by według mnie dyskutować.
Na pewno stan ulega poprawie, co nie ukrywam, że mnie cieszy, bo bardziej interesują mnie ostatnio tego typu gry (przynajmniej w wymiarze single playera).

Czy brakuje w RPG?
Przyznam, że osobiście jakkolwiek kiedyś byłem mocno zaangażowany w RPG, to ostatnio przez wzgląd na mniejszą ilość czasu, jaką mam ochotę poświęcać na rozkładanie na części pierwsze mechaniki wolę nawet te gry, których jeszcze 10 lat temu "role playem" byśmy nie nazwali, bo ich związek z papierem i kościami jest prawie żaden, ale które oferują to, co w zasadzie jest esencją RPG - fabułę, możliwość interakcji ze światem i jakąś formę przygody wywołującej emocje.
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline dra

Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #249 dnia: Wrzesień 06, 2016, 08:49:11 am »
Z tego co piszesz mogłoby Ci się spodobać dragon age2. Powszechnie znienawidzone przez fanów jedynki, mi się bardzo podobało z uwagi na pewną innowacyjność oraz skupienie na losach pojedyńczej rodziny a nie na ratowaniu świata.

Tylko tu walki były chyba jeszcze bardziej randomowe.

Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #250 dnia: Wrzesień 06, 2016, 07:30:43 pm »
I hurtowe też. Tu dopiero wrogowie spadali z nieba.

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #251 dnia: Listopad 05, 2016, 07:50:14 pm »
Skusiłem się na Inkwizycję i pogrywam ostatnio, ale muszę powiedzieć, że mam mieszane uczucia (DA2 w ogóle pominąłem).

Z jednej strony gra się nieźle, ale z drugiej:

a) na poziomie historii gra jest przeciętna (aczkolwiek ma swoje momenty) i "porwana" (duże odstępy między momentami, gdy coś się dzieje, brak poczucia związku między tymi wszystkimi wydarzeniami);
b) Inkwizycja to de facto takie MMO w singlu - tony zadań na zasadzie "zbierz X minerałów", "zabij X czegoś", "znajdź X na zaznaczonym obszarze Y". Te zadania nie mają żadnej funkcji poza "zmuszeniem" do eksploracji całego obszaru. Do tego są strasznie powtarzalne, a najczęściej dostaje się je z notatek na ziemi albo od jakiegoś nic nie znaczącego człowieka. Moim faworytem jest jak na razie quest z Lordem Wełniuszem, tj. jakąś owcą/bawołem, który się zgubił i którego trzeba była znaleźć. Srsly, wtf. Questy poboczne to zdecydowanie coś, co muli i drastycznie osłabia tę grę;
c) wysyłanie z zadaniami Leilany, Józefiny i Cullena - nawet ok, ale z czasem się nudzi i jest trochę irytujące, bo ciągle trzeba zahaczać o salę narad;
d) walka jest chyba jeszcze gorsza niż w jedynce (totalny chaos! do tego towarzysze czasami głupieją i nie atakują), ale przynajmniej jest prosta...
e) gra straciła sporo ze swojego mrocznego klimatu;
f) brakuje mi tego motywu z obozem - to był jeden z najlepszych elementów jedynki;
g) moja postać wydaje mi się jakaś kompletnie bezbarwna i mało charyzmatyczna - szczególnie, gdy przypomnę sobie Wiedźmina...
h) nieodmiennie budzi u mnie zażenowanie architektura w tych wszystkich potomkach NWN. Ogromne sale karczm, ogromne jaskinie i lochy, bo gdzieś trzeba zmieścić kamerę nad bohaterem, no i tych wszystkich przeciwników. Niby kompletny detal, ale jakoś zawsze przykuwa to moją uwagę.

Jak na razie na plus:

a) Kasandra i Varick - jest w tych postaciach pewien potencjał, aczkolwiek rozmowy to nie jest poziom scenariusza i reżyserii z Wiedźmina;
b) podoba mi się ten motyw z sądzeniem w późniejszym etapie gry;
c) główny boss wydaje się nawet ciekawy, chociaż pewnym minusem jest to, że ma jakieś powiązania z DA2, którego historii nie znam;
d) zbroje w tej grze wyglądają znacznie lepiej niż w jedynce, gdzie moja postać wyglądała zawsze jak jakiś nędzny pachołek :cool:

Grając w Inkwizycję mam też pewne refleksje co do DAO:

a) jedynka miała naprawdę dobrą i klimatyczną muzykę, której tutaj mi brakuje;
b) muzyka w połączeniu z motywem podróży (obóz) była jeszcze lepsza;
c) z perspektywy czasu muszę przyznać, że mrocznawy i gro-tronowy klimat DAO był naprawdę dobrą rzeczą;
d) czuję się tym trochę zaskoczony, ale... Brakuje mi dubbingu jedynki. W sumie, to nawet nie wiem, dlaczego grałem w DAO z dubbingiem (chyba tak mi się zainstalowała i nie chciało mi się zmieniać), ale jak teraz się nad tym zastanawiam, to ten dubbing był naprawdę przyzwoity i również dobrze budował klimat. Nie żeby Inkwizycja, która nie ma dubbingu była zła (głos Kasandry z akcentem to mój faworyt), ale np. Leilana bardziej mi odpowiadała po polsku.
 
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.

Offline Joneleth

  • Radca bracki
  • ******
  • Wiadomości: 5 238
  • Total likes: 1
  • Szlag mnie trafia, ergo sum.
Odp: Dragon Age: Origins
« Odpowiedź #252 dnia: Listopad 12, 2016, 01:23:47 pm »
Dobra, przeszedłem.

Moje ogólne wrażenia: pograć można, ale szału nie ma - nie sądzę, żeby gra została zapamiętana, ot rzecz do pogrania. Zdecydowanie nie jest to poziom Wiedźmina 3.

Niezależnie od powyższego:

a) klimat: jak wspomniałem wcześniej gra ma swoje momenty, dotyczy to np. cut-scenki po upadku Azylu, spiskowania po pojawianiu na etapie pojawia się Doriana, balu maskowego w Orlais;
b) świat: po DAO i teraz DAI muszę powiedzieć, że świat DA zaczął mi się wydawać interesujący i szkoda, że brak tu jakiejś większej interakcji z tym światem i jego polityką - wiąże się to zresztą z kolejnym punktem;
c) konstrukcja rozgrywki: według mnie gra chyba ostatecznie traci na rozbiciu na dziesiątki średniej wielkości lokacji, których schemat przechodzenia jest identyczny (i do tego nudny i wtórny) - model Wiedźmina 3 lepiej sprzyjał poznawaniu świata i łapaniu "wczuwki";
d) postacie towarzyszące: postacie towarzyszące to chyba najlepszy element tej gry, szkoda, że nie było to bardziej rozbudowane. Moi faworyci to Dorian, Blackwall i Żelazny Byk (aczkolwiek w drużynie miałem zwykle Kasandrę, Blackwalla i Doriana). Duet Kasandra i Varrick również ok. Osobiście polubiłem też Cullena (trochę niewykorzystany potencjał w szczególności w kontekście Samsona) oraz panią ambasador;
e) fabuła: ostatecznie jest słabsza niż w pewnym momencie miałem nadzieję, motywy i sposób działania Koryfeusza słabo wytłumaczone. Wstawki z
Spoiler: pokaż
Flementh
zupełnie nie załapałem - co to w ogóle wnosiło do historii? Jaka była tego funkcja? Można było zrobić to bez tego wstawiając tam randomową postać-ducha i tyle. Pojawiająca się wcześniej wstawka z
Spoiler: pokaż
przeniesieniem w czasie
również słaba, niewiele wnosi, a wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Motyw z
Spoiler: pokaż
demonem koszmarów
w innej części gry - powielenie czegoś, co już było w DAO i to w słabszej formie;
f) interakcje i dialogi: nie jest to poziom prowadzenia za rękę znany z Fallouta 4, ale gra zdecydowanie za bardzo podpowiada ("jeżeli wybierzesz tę opcję, to...");
g) największe wady: powtarzalne lokacje, niewiarygodnie słabe questy poboczne, ilość walki przy przebijaniu się przez lokacje.

Jeżeli chodzi o towarzyszy, którzy - jak wspomniałem - stanowią według mnie jeden z mocniejszych elementów gry, to grając w DAI doszedłem do wniosku, że gatunek zdecydowanie potrzebuje tu jakichś nowych rozwiązań. Rażące się już staje to: "wykonaj questa, wróć do huba, odblokuj nowe linie dialogowe, wykonaj questa, wróć do huba etc.". Przydałaby się jakaś większa dynamika tych zachowań, jakaś forma powrotu do koncepcji z BG, gdzie towarzysze podróżujący z bohaterem "losowo" nawiązywali jakieś interakcje lub przychodzili z problemami. Widziałbym też jakieś pole do przypisywania bohaterom, którzy akurat nie idą z protagonistą jakichś zadań, względnie czasowego znikania tych postaci, bo np. mają jakieś swoje rzeczy do zrobienia.

Co do jednej z moich obaw w odniesieniu do DAI, tj. fali politycznej poprawności - nie kupuję takich konceptów jak romansowanie męską postacią z np. Żelaznym Bykiem, ale cóż przymus to nie jest. Gejowski wątek Doriana (i w ogóle cała postać) wyszedł przyzwoicie - aczkolwiek, o ile mnie pamięć nie myli, w opcjach dialogowych nie było chyba opcji "negatywnych", co jest trochę słabe, bo albo się robi RPG, albo nie. Muszę jednak powiedzieć, że przy postaci o imieniu Krem miałem już poczucie nachalności wątków Social Justice Warrior.

I taka refleksja na koniec: w DAO postać Stena była dla mnie kompletnie odpychająca i zupełnie mnie nie zainteresowała (tym bardziej szkoda w kontekście dubbingu Fronczewskiego). W DAI natomiast trochę szkoda było mi tego, że nie miałem miejsca w "podręcznej" drużynie na Żelaznego Byka, bo wypadał całkiem ciekawie.

Ciekawie wypadł też bal maskowy w Orlais - szkoda, że ten potencjał na polityczne intrygi nie został w grze bardziej wykorzystany (na podobnej zasadzie jak w DAO).
CADE: [...] There shall be no money; all shall eat and drink on my score, and I will apparel them all in one livery, that they may agree like brothers and worship me their lord.
DICK: The first thing we do, let's kill all the lawyers.