To ja stanę w obronie tego tomu. Pierwsza rzecz jest taka że Snyder piszę Batmana, trochę inaczej niż wszyscy inni scenarzyści, jego historię są bardziej "creepy" (Trybunał Sów, Śmierć Rodziny, druga połowa Zero Year-Dark City, nawet Ostateczna rozgrywka) z domieszka superhero i to tym historią wg mnie w pewien sposób szkodzi i gryzie się ze sobą. Podobny zabieg jest i w tym tomie z Bloomem.
Nie rozumiem zarzutów związanych z Mechem-Batmanem i ze zmianą w postaci osoby Batmana (bo pewnie takie zaraz się pojawią). Chciałbym zwrócić uwagę, że Batman (tej jeden właściwy) też używa takiego sprzętu (zapomnieliście, że w Mieście sów tłucze się ze Szponami w podobnej), nie wspominając elsworldów czy historii z przed Flashpointu. Dla mnie Mech-Batman ma sensowne wytłumaczenie, chociażby dlatego, że zmieniono osobę w masce (a ona nie ma takiego przeszkolenia jak poprzedni Batman i musi to nadrabiać czymś innym). I chciałbym zwrócić uwagę, że nie jest to pierwszy raz kiedy coś takiego się dzieje. Wiadomo także od razu, że to jest tylko tymczasowe, aby pokazać kim tak naprawdę jest Batman i dlaczego jest ważny dla Gotham (co zresztą w tym tomie jest poruszone na początku). Początek tej historii jest wg mnie dobry, wiadomo dalej może wszystko się rozsypać, ale aż tak bardzo bym negatywnie go nie oceniał. Jedyne czego mi brakowało to konfrontacji tego Batman z jakimś starym wrogiem poprzedniego, co by ciekawe, bo jednak poza głównym Bloomem, który majaczy dopiero na horyzoncie, reszta to tylko zapchaj dziury, aby nowy Batman mógł obić im mordy.