Zrobiłem sobie chwilowy rozbrat z Marvelem i na poważnie wchodzę w świat DC. Zacząłem, a jakże, od absolutnej i niepodważalnej klasyki, tzn. Batman: Powrót Mrocznego Rycerza oraz kontynuacji tego albumu czyli Batman: Mroczny Rycerz kontratakuje.
Oczywiście wiele dobrego na temat DKR zostało już napisane i pokrótce napiszę tylko, że absolutnie zgadzam się ze wszystkimi zachwytami nad tym komiksem. Nowatorskie spojrzenie na podstarzałych superherosów, ciekawie ukazana relacja staruszka Batmana z młodzikiem nowym Robinem i interesująca, wręcz wciągająca narracja (która, o dziwo, urzekła mnie najbardziej) to główne atuty fabularne tego albumu. Ale przede wszystkim wbiły mnie w fotel rysunki Millera, mroczne i wyraziste jak cały ton snutej opowieści (całostronicowe kadry chciałoby się zawiesić nad łóżkiem i podziwiać przed pójściem spać).
Dlatego też z wielkim dystansem podchodziłem do DKR2, ponieważ obawiałem się, że będzie to kolejne "odcinanie kuponów", jakich wiele spotykamy w kulturze masowej. Na szczęście zostałem mile zaskoczony, ponieważ fabularnie ten tom ani na moment nie traci nic z klimatu jaki Miller stworzył w pierwowzorze. Dostajemy kolejną opowieść, w której świat ponownie schodzi na psy, a co więcej ta degrengolada dotyczy dosłownie najwyższych państwowych decydentów. Superbohaterowie zniknęli z naszego padołu, a harcerzykowaty Superman jest na usługach władzy i zdaje się niczego nie zauważać. W takiej sytuacji tylko "zmartwychwstały" Batman może sprowadzić kraj na właściwe tory (może to i wyświechtany tekst, ale w przypadku takiego bohatera jak Batman jak najbardziej prawdziwy).
W tym tomie w odróżnieniu do pierwszej części dostajemy cały przegląd różnobarwnych superbohaterów, którzy stają na przeciw siebie po dwóch stronach barykady, ale na szczęście nawet taki mało obeznany w świecie DC sztubak jak ja jest w stanie ogarnąć tę paletę herosów. Co więcej ten zabieg uważam za trafiony w 10, ponieważ każda z tych postaci (na czele ze znaną z pierwszej części Carrie) wnosi dużo świeżości i urozmaica fabułę. Tak na marginesie - ciekawe i bardzo zabawne cameo miał Plastic Man, co sprawiło, że z jeszcze większymi wypiekami oczekuję na komiks z jego udziałem w ramach WKKDC. Nie zabrakło (również zastosowanego w DKR) komentowania dziejących się wydarzeń poprzez telewizyjne programy czy wypowiedzi zwykłych ludzi. Można powiedzieć, że zabieg ten nie jest już tak oryginalny, ale na mnie nadal robi to duże wrażenie, ponieważ urzeczywistnia całą opowieść i sprawia, że wykreowana fikcja staje się niemalże namacalna.
Na koniec słów parę o rysunkach, które niestety zaliczają mocny spadek w stosunku do pierwszej części. Miller bardzo mocno skręcił w stronę karykatury i przerysowywania postaci przez co zdecydowana większość kadrów to jakieś ilustratorskie potworki. Ale najbardziej zniesmaczony byłem zastosowaną paletą kolorów, które wręcz rażą po oczach. Czemu to wszystko miało służyć zupełnie nie rozumiem. W DKR wszystko było stonowane, oczywiście niejednokrotnie również wręcz karykaturalne, ale jednak współgrało z klimatem historii. Tutaj tej chemii w ogóle nie wyczuwam. Pozostało mi więc skupić się wyłącznie na naprawdę doskonałej fabule.
Pomimo słabiutkich rysunków w drugiej części moja ocena każdego z tomów to 9,5/10. Świetne komiksy.
A w najbliższym czasie kolejny klasyk - Batman: Rok pierwszy