Już po premierze Batman Detective Comics: Ikar.
Ktoś to czytał? Komuś się podobało/nie podobało?
6 tom Detective Comics przeczytany, odpowiada za nie duet Manapul/Buccellato, czyli ci sami panwie którzy są odpowiedzialni za pierwsze tom wydanego u nas Flasha z Nowego DC. I było by wszystko ok, gdyby nie parę zgrzytów fabularnych. Ale po kolei.
Ten tom dzieje się równolegle z wydarzeniami z Wiecznego Batman (jest wspomniane to kilka razy), ale spokojnie nie ma nic w nim co by wymagało jego znajomość. Większy wpływ na samą historię ma nie wydana u nas seria Batman i Robin oraz Batman Incorporated. Widać że Batman cierpi po stracie syna (szczególnie widać to w zeszycie 30 i Annual 3). Tu też ciekawa spraw, że Annual dzieje się przed samą historią główną (zeszyt 30), ale został umieszczony na końcu tego wydania, nie przeszkadza to, ale mógł spokojnie znaleźć się na początku albumu (rozumiem że Egmont wydał to tak jak jest w oryginalnym zbiorczym).
To jest pierwszy tom Detective Comics, gdzie historia ma charakter bardziej kryminalny niż sensacyjny. Ok, akcja jest, ale główny wątek to śledztwo w sprawie nowego narkotyku, który pojawił się w Gotham i przedawkowanie jego powoduje, że osoba po porostu się spala. Równoległe śledztwo z Batmanem prowadzi Bullock, przez co komiks mnie od razu kupił (jest to moja ulubiona drugoplanowa postać w świecie Batmana, rozkładówka z kotami to mistrzostwo) i tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Bullock zawsze szanował nietoperza, nie przepadał za nim, ale scena kiedy zaczynają się okładać pomiędzy sobą na pięści była dla mnie totalnie idiotyczna. Cała historia naprawdę jest dobra, wielowątkowa (może nie tak jak to pisała Layman w poprzednich tomach), z kilkoma zwrotami akcji, ale (i tu drugi zgrzyt) kiedy wychodzi na jaw prawdziwe pochodzenie narkotyku pomyślałem, serio? Wolałbym, aby wyjaśnienie było dużo prostsze a nie tak udziwnione. Całą historię mamy tak, że Batman ściga normalnych przestępców (albo jednych albo drugich, bo są dwie strony konfliktu) a na koniec dostajemy coś takiego, co pasuje jak pięść do nosa. Ekm..., naprawdę historia jest dobra, aż do tego finału (mówię o zeszycie 34). Co natomiast nie zawodzi to oprawa graficzna. Manapul odwalił kawał dobrej roboty. Te rozkładówki (pościg za motorami, wspomniane koty, Batman w lesie szukający dowodów), które tak naprawdę nie są nimi, nawet te mniejsze panele, kiedy ma się wrażenie, że to jeden, ale tak naprawdę jest podzielony na 3 lub 6, to trzeba zobaczyć.
Ja polecam komiks z dwóch powodów pierwsze to wspomniane rysunki, a drugi że w końcu mamy tu Batman Detektywa, którego trochę brakowało ostatnio w Nowym DC.