Oniisama e - Mam takie powiedzenie "to jest tak niedzisiejsze, że aż nowatorskie" te słowa idealnie pasują do tego tytułu. Mamy bowiem do czynienia z klasycznym shoujo wykorzystującym estetykę i konwencję której próżno dzisiaj szukać w anime, dzięki czemu miałem wrażenie obcowania z czymś intrygującym i odświeżającym. Mimo, że natężenie bólu i cierpienia jakiego doświadczają bohaterki przytłacza i zdecydowanie nie ogląda się tego z przyjemnością to jest w tym tytule coś co nie pozwala się oderwać się od ekranu, może to podświadome pragnienie obcowania z ciemną stroną życia, ale to nie istotne, najważniejsze, że nie można oderwać wzroku od ekranu. Całość jest niesamowicie wystylizowana, a wręcz barokowa dodając dużego uroku tej serii. Na dodatek serial jest momentami mocno oniryczny tworząc naprawdę świetny klimat [spoiler] Saint Juste mieszkająca w pokoju pełnym luster i rzucanie przez nią szyletów w obrys sylwetki, Fukiko ciągnąca na dno główną bohaterkę niczym syrena czy wizję Nanako podczas spotkania z Saint Juste [spoiler] to po prostu coś pięknego. W swoich zachwytach zapomniałem o najważniejszej rzeczy fabule i postaciach, a te są na najwyższym poziomie. O czym opowiada właściwie ta pozycja? O dojrzewaniu i zmaganiu się z pierwszymi poważnymi problemami, ale przede wszystkim o kobiecości jako takiej pokazując to w naprawdę intymny sposób. Bohaterki stanowią wszelkie możliwe kobiece archetypy jak np.buntowniczki odrzucającej konwenanse, zmysłowej famme fatal czy niewinnej dziewczyny o dobrym sercu po czym te archetypy zostają zniszczone w toku trwania fabuły. Relacje między nimi są pełne emocji, ale też zmysłowości i podskórnego erotyzmu. Czy jest to pozycja dla każdego? Zdecydowanie nie, ten tytuł wymaga wrazliwości, otwartego umysłu i poświęcenia mu całej swojej uwagi, dopiero wtedy mozna zrozumieć jego geniusz. Daję 10/10.
Natsu e no Tobira - Przy Oniisama e zachwycałem się wystylizowaniem, oniryzmem i pewną archaicznością tamtego tytułu, ten film idzie jeszcze dalej w tych kwestiach przez co zaskarbił sobie moją ogromną sympatię. Emocje jakie towarzyszyły mi podczas seansu był naprawdę silne, a całość po prostu urzeka swoim nastrojem. Fabuła przemówi do każdego kto ma w sobie chociażby odrobinę wrażliwości, motyw dojrzewania, konfrontacji swoich ideałów z brutalnym światem i zderzenie z pierwszymi poważnymi problemami chyba każdy tego doświadczył . Ciekawym zabiegiem jest tutaj zgrabne balansowanie między dosłownością, a poetyckością aż sam się zastanawiam jak twórcom udało się to tak finezyjnie zrobić. Film ma za to jedną wadę wpływającą na ocenę jest nim jego długość, po prostu jest za krótko, gdyby całość trwała dwa razy dłużej było by naprawdę idealnie. Daję 9/10.
Kaze to ki no uta - Mam dosyć mocno mieszane uczucia względem tej produkcji, generalnie to całkiem udany romans, ale nie brakuje tutaj elementów które skutecznie psują seans. Po pierwsze Gillbert, który jest tak zniewieściały i irytujący, że aż ciężko oglądać sceny w których się pojawia, po drugie rysunek niektórych postaci jest zbyt przesadzony, a wręcz dziwaczny. Mimo wszystko całość jest raczej dobrze skomponowana i takie elementy jak muzyka, tła i fabuła dobrze współgrają ze sobą. Momentami jest naprawdę pięknie i ciekawie, a niekiedy po prostu miało się to ochotę rzucić w diabły. Daję 6/10.