trawa

Autor Wątek: Jiro Taniguchi  (Przeczytany 104357 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Dembol_

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #30 dnia: Marzec 28, 2010, 09:25:28 pm »
Ja również dzisiaj przeczytałem. Przedpołudniem. Zgadzam się z wami w zupełności. Świetny komiks.
Tłumaczenie akurat w tym tomie jest ok. Jest tak jak Godai powiedział, ale plastiku jest dużo dużo mniej i nie razi tak jak w niektórych z poprzednio wydanych. Jedynie "yhy" mnie drażni bo zarówno ja jak i większość osób które znam mówi bardziej nosowo "mhm", ale takich rzeczy nie da się uniknąć.

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #31 dnia: Marzec 28, 2010, 10:21:02 pm »
Jedynie "yhy" mnie drażni bo zarówno ja jak i większość osób które znam mówi bardziej nosowo "mhm", ale takich rzeczy nie da się uniknąć.
Właśnie, właśnie, może Radosław Bolałek da się namówić i napisze kilka słów, dlaczego tak usilnie "lansuje" to "yhy". Bo moim zdaniem w naszym kręgu kulturowym brzmi to nieco przygłupawo. Po prostu. 

Offline helsing

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #32 dnia: Marzec 28, 2010, 10:30:34 pm »
Co do tłumaczenia - też dziś na tym myślałem. To jest dość dosłowne tłumaczenie języka, takiego, jakim posługują się Japończycy. Nie ma adaptacji na "nasze" mówienie, naszą melodykę i idiom, tylko bezpośrednie przełożenie japońskich kanonó językowych i rytmu. Drażni, ale można też traktować to jako ciekawostkę kulturową. Trudno mi ocenić, czy wolałbym bardziej adaptacyjne podejście

Z tego co ja się orientuję to tłumaczenie nie polega na dosłownym przełożeniu języka, ale na dostosowaniu obcego tekstu dla odbiorcy w zupełnie innym kraju. W 'Odległej dzielnicy' jak i w poprzednich komiksach od Hanami dość częste bezpośrednie przełożenie z japońskiego wybijało mnie z rytmu (a zaznaczam, że ten język nie jest mi zupełnie obcy). Za przykład genialnego (wg mnie) przekładu z języka samurajów niech będzie Dragon Ball (Dr Slump też) - Rzepka spolszczył niemal wszystko co się dało, stosował rodzime powiedzonka i stylistykę co tylko wzbogaciło początkowe przygody Goku i spółki.
日本語の勉強をしながら。。。
日本語能力試験三級を合格した!!! :D
"Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem." Mark Twain

Offline Tencz

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #33 dnia: Marzec 29, 2010, 03:39:12 pm »
Skoro jestem wywołany do tablicy, to odpowiem ;)
Od razu jednak zaznaczam, że nie wchodzę w internetowe dyskusje na temat jakości naszych tłumaczeń - z tego nigdy nic dobrego.
Jeśli ktoś ma jakieś konkretne uwagi, zachęcam do przesłania ich na priva, zawsze chętnie posłucham wszelkich rzeczowych opinii. Również zapraszam do bezpośrednich rozmów na imprezach komiksowych.

Dlaczego "yhy", a nie "mhm"? Odpowiedź jest dość prosta. Mówimy pewnie o tym samym dźwięku, jednak inaczej go zapisujemy. Spróbujcie wymówić "yhy" nie otwierając ust, bardziej nosowo i uzyskacie dźwięk który jedni będę słyszeć jako "mhm", inni jako "yhy". Osobiście przedkładam "yhy" nad "mhm", gdyż jest bardziej jednoznaczna i bardziej pasująca do języka polskiego. "mhm" jak dla mnie może być czasami odbierane jako zastanawianie się - zwłaszcza "mhmmm". "yhy" nie powinno być odbierane jako coś głupkowatego, chyba że postać z otwartą paszczą będzie mówiła "yyyhhhyyy" ;) Jeśli zaś będzie to zwykłe przytaknięcie, raczej będzie to wymawiane bardziej przez nos, niż z głębi gardła.
Kwestia języka polskiego - bardziej naturalnie brzmią wyrazy, w których mamy samogłoski (aha, oho, eche - schemat samogłoska/spółgłoska/samogłoska), my Polacy mamy problem z wyrazami z małą ilością samogłosek.
Może to moje indywidualne preferencje, ale tak można to tłumaczyć.

Kolejna sprawa - tłumaczenie nie polega "na dostosowaniu obcego tekstu dla odbiorcy w zupełnie innym kraju". Bynajmniej nie w pełnym znaczeniu słowa "dostosowanie", które praktycznie jest synonimem "adaptacji".
Tłumaczenie, najkrócej rzecz biorąc, polega na przeniesieniu tekstu (tekst w szerokim znaczeniu - czyli mieści się w tym również komiks, film itd.) "a" z języka "A" na tekst "b" w języku "B". Jednak dochodzą inne warunki, nie zawsze wszystkie spełnione, z których najważniejszy jest ten, że odbiorca powinien uzyskać te same doznania estetyczne (jeśli chodzi o literaturę czy komiks) przy jednoczesnym zachowaniu wierności tekstu.

Teksty japońskie są znacznie bardziej nacechowane kulturowo (przynajmniej w naszym odczuciu) niż amerykańskie czy francuskie. Przejawia się to często (może nawet najczęściej) w sposobie w jaki zwracają się do siebie postacie. To, co czasami uznamy za plastik, wynika z pewnych konwenansów i ustalonych norm.
Chociażby przytoczone tutaj przytakiwanie. W języku japońskim rozmawiając trzeba non-stop przytakiwać rozmówcy. Nie oznacza to, że się zgadzamy, ale że słuchamy. Tych przytakiwań w tekstach japońskich jest o wiele więcej niż w angielskich.
I tutaj się pojawia podstawowa różnica pomiędzy tym, co my robimy - tłumaczeniem, a adaptacją, która jest czymś normalnym w wydaniach amerykańskich. Jeśli postać przytakuje w wersji japońskiej 100 razy, to tak będzie w naszym wydaniu. W adaptacjach amerykańskim redaktor (z reguły osoba, która nie zna japońskiego) czyta tekst i mówi - "my tak nie mówimy, ma być najwyżej 25", czego efektem jest, że w 75 pozostałych dymkach tekst jest zmyślony. Poza tym dochodzi "ubarwianie" wypowiedzi, a w ekstremalnych przypadkach nawet zmiana wydźwięku tekstu.

Nie oznacza to, że robimy tłumaczenie 1 do 1. To jest może i wykonalne w wypadku języka angielskiego, ale nie japońskiego. Konstrukcja zdania, specyficzne zwroty, to wszystko musi być zmienione, inaczej nie nadawałoby się do czytania. Nawet zwykłe słówko "Hai" - słownikowe znaczenie "tak". Będzie tłumaczone na wiele sposobów - "tak", "dobrze", ale nawet "W czym mogę (panu) pomóc."

W wielu wypadach można się zachwycać adaptacjami. Jednak człowiek czuje pewien niedosyt, gdy biorąc oryginał okazuje się, że ta historia jest zupełnie inna. Najlepszym przykładem jest Biblia i ogólnie wiara chrześcijańska. Inuici mają Bożą Foczkę. A w Afryce, należało zmienić fragment, gdy chorego spuszczano do domu przez dach, bo tam wszystkie dachy są spadziste i nie jest to możliwe.

godai

  • Gość
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #34 dnia: Marzec 29, 2010, 06:26:47 pm »
Skubany, ubiegł mnie, bo chciałem właśnie zaryzykować stwierdzenie, że "yhy" jest odpowiednikiem "hai".

:D

Faktem jest, że do takiego tłumaczenia trzeba się przyzwyczaić - podejrzewam też, że w OD, dziejącej się jednak ponad 40 lat temu (bodajże połowa lat 60-tych) była też pewna stylizacja na czas - a ludzie i u nas mówili wtedy w sposób, który teraz byłby dla nas już trochę dziwny.

Natomiast faktycznie, takie dość wierne tłumaczenie jest rzadkie w mangach i dziwne. Ale dla mnie na przykład Dr. Slump był pod tym względem zbyt spolszczony. Nie potrafię wyjaśnić, gdzie ta granica została przekroczona, ale Kabura też tam jak dla mnie przeholował.


Offline Tencz

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #35 dnia: Marzec 29, 2010, 09:04:56 pm »
Skubany, ubiegł mnie, bo chciałem właśnie zaryzykować stwierdzenie, że "yhy" jest odpowiednikiem "hai".

A właśnie, "hai" sporadycznie da się przetłumaczyć jako "yhy", gdyż "hai" jest dość oficjalne (i jeśli nie jest odpowiedzią na pytanie nie da się tego z reguły przetłumaczyć jako "tak"!). Jeśli coś jest tłumaczone "yhy", to w oryginale prędzej będzie "ee" lub "un". :) 

Faktem jest, że do takiego tłumaczenia trzeba się przyzwyczaić - podejrzewam też, że w OD, dziejącej się jednak ponad 40 lat temu (bodajże połowa lat 60-tych) była też pewna stylizacja na czas - a ludzie i u nas mówili wtedy w sposób, który teraz byłby dla nas już trochę dziwny.

Co do wypowiedzi w starym stylu, to tutaj raczej trzeba unikać wyrazów zbyt nowoczesnych. Ogólnie Taniguchi pisze w "starym stylu" i chodzi mi tu zarówno o tekst, jak i o sposób prowadzenia narracji. Ale co za tym idzie, mimo wszystko (a raczej właśnie dlatego) przyjemnie się go tłumaczy.
Jedyny komiks, w którym zastosowałem trochę archaicznych zwrotów to Wędrowiec z tundry, gdyż bazowałem na klasycznych przekładach Londona z początku wieku.

Natomiast faktycznie, takie dość wierne tłumaczenie jest rzadkie w mangach i dziwne. Ale dla mnie na przykład Dr. Slump był pod tym względem zbyt spolszczony. Nie potrafię wyjaśnić, gdzie ta granica została przekroczona, ale Kabura też tam jak dla mnie przeholował.

Ale to jest ogólnoświatowa tendencja, że japońszczyznę się adaptuje. Możliwe, że wynika to z faktu, że 90% tego rynku (u nas odkąd wydajemy znacznie mniej ;) ) to pozycje dla dzieci i młodzieży. Tak samo nikt nie protestuje przy adaptacjach filmów animowanych. Ba! Nawet wszyscy się zachwycają "tłumaczeniem". Jednak, gdyby ktoś zmienił zupełnie tekst filmu nominowanego do Złotej Palmy, to posypałby się takie gromy, że tłumacz nie wiedziałby, gdzie uciekać. Tak samo, przy tłumaczeniu komiksów amerykańskich czy francuskich, nikt nawet nie myśli o adaptacjach, bo byłoby to nie do przełknięcia dla odbiorców, którzy często mieli kontakt z oryginalnym tekstem.

Offline helsing

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #36 dnia: Marzec 29, 2010, 09:58:08 pm »
W 'Odległej dzielnicy' teksty 'yhy', 'aha' nie przeszkadzały tak bardzo jak w 'Księdze wiatru' gdzie grupka staruszków przytakiwała sobie w taki sposób. I tam faktycznie ciężko było się tego ichniego zachowania pozbyć. Przypomniało mi się za to inny stosowany zwrot 'buhahaha', czemu nie ma 'buAhahah'? :)

'Odległa dzielnica' natomiast jest tak uniwersalną opowieścią, że stylizacje językowe niewiele tutaj zmieniają. Równie dobrze mogłoby to się odbywać 100 lat wcześniej lub później i wersja polska pewnie byłaby podobna. Nasz język nie jest w stanie oddać wszystkich różnic i osobliwości japońskiego, więc niech zostanie chociaż językiem polskim :)

Mój zarzut (?zarzucik? ;P ) tyczy się może bardziej edycji niż samego tłumaczenia. Zbyt często dymki zaczynały się od 'a...' i drażnił mnie nie naturalizm w dialogach. Ale jakoś to przeżyję, w każdym razie dzięki za ten komiks :D

Co do adaptacji językowych, to ja jestem ich wielkim fanem. Skoro autor postanowił nazwać bohatera po jakimś zwierzęciu to czemu np. polski czytelnik nie miałby odczytywać tego jednakowoż? Że śmiesznie brzmi? W oryginalnym języku brzmi to równie głupio.
日本語の勉強をしながら。。。
日本語能力試験三級を合格した!!! :D
"Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem." Mark Twain

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #37 dnia: Marzec 29, 2010, 10:36:32 pm »
Dlaczego "yhy", a nie "mhm"? Odpowiedź jest dość prosta. Mówimy pewnie o tym samym dźwięku, jednak inaczej go zapisujemy. Spróbujcie wymówić "yhy" nie otwierając ust, bardziej nosowo i uzyskacie dźwięk który jedni będę słyszeć jako "mhm", inni jako "yhy".
Nie przekonuje mnie to, ale przynajmniej mam jasność w temacie. :)
Bo niewątpliwie przy tym "yhy" - żeby Twoje intencje jako tłumacza zostały trafnie odczytane - powinien w takim razie znaleźć się przypis w stylu "brzmi prawidłowo jedynie w przypadku próby wymówienia bez otwierania ust". Na miły Bóg, widzę "yhy", więc czytam "yhy", i to z charakterystycznym otwarciem ust dla samogloski "y", tym bardziej, że w języku polskim znany jest dźwięk zapisywany w ten sposób, niestety kojarzący się tak, jak sugerowałem w poprzednim poście. Wydaje mi się, że lepszą opcją byłoby jednak "mhm" (bo kiedy ktoś się zastanawia, raczej wyda z siebie dźwięk "hmm"), ewentualnie "ehe".
   
Ale dla mnie na przykład Dr. Slump był pod tym względem zbyt spolszczony. Nie potrafię wyjaśnić, gdzie ta granica została przekroczona, ale Kabura też tam jak dla mnie przeholował.
Tutaj się nie zgadzam z Tobą. To właśnie dzięki tłumaczeniu Kabury wielokrotnie turlałem się ze śmiechu podczas lektury "Dr. Slumpa". :)

A "Odległej dzielnicy" nawet jeszcze nie zakupiłem... :oops:

Offline Tencz

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #38 dnia: Marzec 30, 2010, 06:04:05 pm »
Co do adaptacji językowych, to ja jestem ich wielkim fanem. Skoro autor postanowił nazwać bohatera po jakimś zwierzęciu to czemu np. polski czytelnik nie miałby odczytywać tego jednakowoż? Że śmiesznie brzmi? W oryginalnym języku brzmi to równie głupio.
Adaptacja to nie jest tłumaczenie nazw (chociaż może być składnikiem).

Przykład adaptacji:
W oryginale jest "Chodźmy do parku" / w adaptacji: "Kopsnijmy się na łono natury i obalmy flaszkę"
W oryginale jest: "Jak ja nienawidzę Arashi!" (japoński Boys Band) / w adaptacji "Cholerne Just 5!"

Nazwy własne można (a czasami nawet trzeba tłumaczyć), ale nie można robić czegoś takiego:
(O bohaterze, Japończyku) "Polański-san mieszkał na Wielkim Wzgórzu", gdzie naturalne tłumaczenie brzmiałoby "Pan Tanaka mieszkał w Osace".
Osaka jest znanym miejscem i w polskich mapach będzie zawsze Osaką, a pan Tanaka zagranicą będzie przedstawiał się zawsze "Tanaka", a nie "Na polu" (dlatego "Polański" - co już nie jest tłumaczeniem, a  adaptacją; inną adaptacją może być "Kowalski", gdyż "Tanaka" to bardzo popularne nazwisko w Japonii i nawet występowało już w kilku komiksach wydanych przez nas!).
Natomiast w światach alternatywnych, gdzie bohaterowie nie są Japończykami - należy tłumaczyć nazwy, gdyż zapewne mają one jakąś wartość znaczeniową.



Nie ma tłumaczeń idealnych, które będą podobać się wszystkim odbiorcom (przykład tłumaczenie/adaptacja Kabury w waszej dyskusji). Każdy z nas ma jakiś bagaż doświadczeń, wychował się w innym środowisku, pracuje w innym miejscu, posiada różny zasób słownictwa, a także (może przede wszystkim) przebywał w swoim życiu w różnych częściach Polski i język, którym się posługuje się każdego dnia, będzie odmienny. To co dla mnie będzie naturalne, będzie zapewne naturalne dla osób z mojego otoczenia. "yhy" jest tutaj jednym z przykładów. "buhaha", "buahaha" a może "błahaha"? Każdy będzie preferowała coś innego. Dlatego z reguły nie wchodzę w dyskusje o tłumaczeniach na Internecie, bo każdy przekład jest na swój sposób dobry, są różne szkoły i różne gusta. Przy spotkaniach twarzą w twarz chętnie rozmawiam, bo to szalenie ciekawy temat.

Bo niewątpliwie przy tym "yhy" - żeby Twoje intencje jako tłumacza zostały trafnie odczytane - powinien w takim razie znaleźć się przypis w stylu "brzmi prawidłowo jedynie w przypadku próby wymówienia bez otwierania ust". Na miły Bóg, widzę "yhy", więc czytam "yhy", i to z charakterystycznym otwarciem ust dla samogloski "y", tym bardziej, że w języku polskim znany jest dźwięk zapisywany w ten sposób, niestety kojarzący się tak, jak sugerowałem w poprzednim poście. Wydaje mi się, że lepszą opcją byłoby jednak "mhm" (bo kiedy ktoś się zastanawia, raczej wyda z siebie dźwięk "hmm"), ewentualnie "ehe".
Moim zdaniem jesteś obciążony pewnymi doświadczeniami i uprzedzeniami do "yhy" :)

W języku japońskim "un" czyta się zazwyczaj podbnie jak w polszczyźnie, lecz samotne "un" w dymku (lub na początku tekstu) będzie oznaczać przytaknięcie (brzmi to podbnie jak "ym"). Jest to rodzaj obowiązującego kodu, który też w wypadku "yhy" zdało egzamin (wszyscy zrozumieli, chociaż nie wszystkim się to spodobało).
 
Jednak podstawowym faktem, jest nieprawidłowe odczytanie "yhy", które nie jest zgodnie z zasadami polskiej fonetyki, gdyż przy "y" nie otwieramy szeroko ust, bo jest to samogłoska przednia-przymknięta. Bardziej przymknąć ust za pomocą liter się nie da.

"mhm", które sugerujecie, nie jest połączeniem istniejącym w języku polskim. spróbujcie to wymówić na głos - będzie to prawdopodobnie brzmieć "myhym", a taki zapis nie jest już taki jednoznaczny (a często za duży, by zmieścić się w dymku) i tak zawiera w sobie "yhy".

Uprzedzając zarzut, że w języku polskim "yhy" nie występuje... "y" jako samogłoska może istnieć samo, a "hy" jest np. w słowie "hydrant" (powiedzcie je na głos, początkowemu "hy" nie towarzyszy szerokie otwarcie ust).

A "Odległej dzielnicy" nawet jeszcze nie zakupiłem... :oops:
Mogę jedynie zachęcić :)

Offline helsing

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #39 dnia: Marzec 30, 2010, 06:36:12 pm »
Dzięki za bardzo wyczerpującą odpowiedź! Teraz trochę inaczej podchodzę do Twojego tłumaczenia :)
Jednak w pierwszym przykładzie adaptacji, z flaszką, to już poprawianie oryginału jest.
A "Odległej dzielnicy" nawet jeszcze nie zakupiłem... :oops:
Ja również zachęcam!
日本語の勉強をしながら。。。
日本語能力試験三級を合格した!!! :D
"Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem." Mark Twain

Offline xionc

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 564
  • Total likes: 1
  • Świecki krzewiciel wiary
    • age of reason
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #40 dnia: Marzec 30, 2010, 07:08:09 pm »
Ja wlasnie dzis kupilem, ale na razie czytam Blade of Immortal, potem pojda Animalzi a na koniec zostawie sobie dzielnice.

A jak juz jestesmy przy tlumaczeniach imion - w 'Ksiedze Wiatru' jest koles imieniem Jubee lub Yubee - moje pytanie jest takie: czy to dwie wersje tego samego imienia (jak np. Jakub i Kuba), czy dwie transkrypcje tego samego imienia (Witalij / Vitali) czy po prostu brak konsekwencji tłumacza?
Twoje zapytanie nie jest wystarczająco specyficzne. Spróbuj użyć dłuższych słów.

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #41 dnia: Marzec 30, 2010, 10:15:04 pm »
Jednak podstawowym faktem, jest nieprawidłowe odczytanie "yhy", które nie jest zgodnie z zasadami polskiej fonetyki, gdyż przy "y" nie otwieramy szeroko ust, bo jest to samogłoska przednia-przymknięta. Bardziej przymknąć ust za pomocą liter się nie da.
Ale ja nie napisałem, że szeroko, tylko że charakterystycznie. :)

Twoja argumentacja jest miażdżąca, nieśmiało jeszcze tylko rzucę z półobrotu, że z "yhy" tak naprawdę spotkałem się po raz pierwszy w komiksach z Hanami. To jednak o czymś świadczy... :) 

Mogę jedynie zachęcić :)
Ja również zachęcam!
Co za lobbyści! :D
Nie, no, wiele sobie obiecuję po "Odległej dzielnicy"...

Offline graves

Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #42 dnia: Kwiecień 25, 2010, 09:48:55 pm »
Przeczytałem "Odległą dzielnicę". Mogę tylko powiedzieć, że jest rewelacyjna. Te 400 stron połknąłem bardzo szybko... Bardzo zajmująca i ciekawa historia z której każdy może wyciągnąć własne wnioski. Byle wiecej tego typu komiksów w naszym kraju. Polecam każdemu a szczególnie starszym czytelnikom. Może wyciągną z niego właściwe wnioski na swoje dalsze życie.
"It is an old maximum of mine that when you have excluded the imposible, whatever remains, however improbable, must be the truth."

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #43 dnia: Maj 19, 2010, 05:29:07 pm »
"Odległa dzielnica" przeczytana. Bez wątpienia to najlepszy Taniguchi wydany w Polsce. Z jednej strony wywołuje dosyć intensywne poczucie kulturowej obcości, ale z drugiej – zawiera przemożny uniwersalny przekaz na temat tego, że największą zbrodnią wobec szans, jakie daje nam życie, jest zaniechanie.

Niemniej im większa ranga dzieła, tym bardziej chciałoby się, aby potraktowano je z szacunkiem.

Generalnie nie mam dobrego zdania o polszczyźnie przekładów mang wydawnictwa Hanami. One często po prostu obniżają wartość zaprezentowanych komiksów. Nie dają poczucia pełni w obcowaniu z utworami tak, jak to sobie wymyślili autorzy.

Oto kilka błędów, niezgrabności i zgrzytów językowych, które zubożyły mi lekturę "Odległej dzielnicy".

- Str. 4 – "... przesiąść się w pociąg powrotny do Kioto".
- Str. 15 – "Nie mogąc znaleźć odpowiedzi na to pytanie... moje nogi poniosły mnie na ulicę, przy której mieszkałem".
- Str. 19 – "Wydawało mi się, że koncepcja czasu została zachwiana..."
- Str. 20 – "O czym mogła myśleć matka, gdy wyzionęła ducha?"
- Str. 44 – "Powiedział, że idzie tylko do księgarni, a do tej pory nie wrócił" (nieprawda, bo wrócił).
- Str. 49 – "Niedoczekanie moje".
- Str. 52 – "Jesteś już chyba zaspany".
- Str. 86 – "Kiedyś nauka przychodziła z bólem, nie wiedziałem, że może sprawiać tyle radości".
- Str. 162 - "... czyli zostały około cztery miesiące".
- Str. 299 – "po jutrze".
- Kulturalna, eteryczna Nagase, wypowiadająca się w bardzo tradycyjny sposób, ni stąd, ni zowąd mówi: "Nagle wyrwałeś w morze... To niebezpieczne!" (str. 308) oraz "Ja spadam. Asahiko jest śpiący" (str. 312).

I jeszcze fragment dialogu po wyjściu Nakahary i Nagase z kina:
"- Łaaa, to był długi film.
- Yhy, ale mnie się podobał.
- Zgłodniałem.
- Yhy. Już po porze obiadowej.
- To co – curry?
- Yhy. Jasne."

Jednak strasznie nie podoba mi się to "yhy". :roll:

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Jiro Taniguchi
« Odpowiedź #44 dnia: Czerwiec 28, 2010, 12:07:38 pm »
"Mój rok - wiosna" (chociaż wolałbym napisać "Mój rok: Wiosna")
Przede wszystkim zaskoczył mnie format - to taki fajny wielgachny komiks!
Następnie grafika Taniguchiego w wersji europejskiej, na czele ze znakomitymi pastelowymi kolorami.
A najbardziej zdumiewające jest to, że wcale się nie odczuwa, iż scenariusza nie napisał Taniguchi. Więc albo Morvan pisał celowo naśladując styl Taniguchiego, albo potem rysownik w sposób absolutny zdominował scenariusz...
W opowieść zaangażowałem się dopiero pod koniec, ale chętnie kupię kolejne części.