Napiszcie proszę coś o Silver Surferze. Warto? Zamknięta całość?
Pomyślałem, że obudzę poświęcony Surferowi wątek, skoro mi się 103. tom kolekcji podobał. Tam, gdzie padło powyższe pytanie dyskusja skręciła w inne rejony galaktyki, by rozważyć gdzie 8azyliszek kupuje komiksy i głupio tak pasjonującą wymianę zdań przecinać.
Jestem ujęty ta historią i tym jak, mimo stylu, w którym pisane są dialogi, typowego dla tych czasów (to przestroga dla niezdecydowanych, którzy wahają się w obawie przed ramotkowatością), ta historia raźno się czyta, a jej spokojne tempo tylko pomaga. "Recenzja" fragsela jest pod tym względem trafna:
Tak. Dużo zbliżeń twarzy i monologów
Trochę akcji pomiędzy.
Taki jest ten Silver surfer. ...
Warto jednak przy okazji przypomnieć, jak bardzo jesteśmy już znużeni "akcjami" w duchu lat sześćdziesiątych. Paradoksalnie więc tym, którzy szukają w klasycznym Marvelu miejsc szczególnych, ten tom można polecić z czystym sumieniem, bo choć medytacje Surfera nie zahaczają o wyżyny filozoficznej subtelności, to stanowią na tle życia wewnętrznego innych bohaterów tej ery miłą odmianę. Dobrze się te dumania (które, jak wspomina Stan Lee, cytowany w dodatkach, bardzo interesowały wtedy jego studentów) uzupełniają z kapitalnymi, w mym odczuciu, rysunkami Buscemy aranżującego sceny zamyśleń Surfera i jego konfrontacji z demonicznymi siłami w duchu osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych obrazów i ilustracji poświęconych zagubionym wśród kolein losu bohaterom (świetna pierwsza plansza drugiego zeszytu z meteorami albo kapitalne ujęcia
w zeszycie 3.).
Finał 5. zeszytu wyróżnia się na tle pozostałych skalą zagrożenia i dramatycznością rozwiązania, i tym samym dobrze wieńczy tom. Tym bardziej, że Surfer podejmuje na tym etapie istotną decyzję,
która zmienia też perspektywę na sytuację, w jakiej się znajduje
. I właśnie dlatego, że w tych opowieściach te drobinki superbohaterskich akcji rozsiane tu i tam prowadzą tego neoromantycznego bohatera raczej ku poznawaniu swoich możliwości i potrzeb a także pogłębiają jego rozumienie świata dookoła, nie można mówić o klasycznej przygodzie, jakich wiele, ale o czymś nieco bardziej subtelnym i dużo ciekawszym.
Ja bawiłem się bardzo, bardzo dobrze, ale uczciwie przyznaję, że wynika to z nikłego nasycenia fabuły "dramatycznymi zwrotami akcji" i z uroczych rozwiązań graficznych Buscemy, które rozbudowują świat przedstawiony o nie aż tak oczywiste dla komiksu superbohaterskiego konteksty.