Zakładnik 8/10
Uwaga, uwaga nietypowa recenzja! Możliwe spoilery.
Najnowszy komiks Guya Delisle jest jednym z tych, które mogą nudzić - co jest natomiast pozytywne, w tym konkretnym kontekście. Monotonia w wykonywaniu tych samych czynności w podobnych porach, dzień po dniu, noc po nocy, tydzień po tygodniu zostaje w rewelacyjny sposób odwzorowana w Zakładniku. Żeby jeszcze głębiej wczuć się w wyzwanie głównego bohatera, polecam stopniować lekturę tego komiksu na więcej razy, z psychologicznego punktu widzenia zabieg ten powinien jeszcze bardziej wpłynąć na wrażenia, które odczujemy podczas lektury. Nie jest to komiks lekki i przyjemny. Kluczową kwestią przed jaką stajemy jest zadawanie sobie pytań, co ja bym zrobił na jego miejscu? Czy zachowałbym bierność zakładnika z początkowych tygodni? Czy nie wykorzystałbym tych kilku chwil w ciągu dnia, aby spróbować obezwładnić strażnika? Pytania się mnożą, a z każdym kolejnym dniem porwany staje się coraz bardziej uzależniony od swoich wrogów.
Lekki zawód poczułem obserwując ucieczkę głównego bohatera, okazuje się ona nieprawdopodobna, aby po tylu tygodniach w tak łatwy i bezpieczny sposób poczuć wolność i świeże powietrze. Nie jest to zarzut, tylko moje osobiste odczucie. Strażnik nie zapina kajdanek, ok jest to wyjaśnione. Ręka była schowana pod kocem, mógł się pomylić. Albo nawet zapomnieć po tylu dniach. Jednak brak domowników około godziny 18, kiedy na kuchence gotowana jest kolacja wywołała u mnie lekkie zdziwienie i konsternację. Tłumaczę sobie, życie jest pełne przypadków, może był to zbieg kilku okoliczności, które pozwoliły zakładnikowi na ucieczkę. Może w tym cały kunszt tej pozycji? Po prostu życie.
Było to moje pierwsze podejście do komiksów Guya Delisle - na pewno nie ostatnie. Polecam!