Spojlery (ARQ, Cromwell Stone)!
Tak wyglądało moje czytanie ARQ:
1. Najpierw przeczytałem wyłącznie pierwszy integral. Ponieważ w komiksie nigdzie nie było specjalnie zaznaczone, że to część historii, liczyłem, że to zamknięta całość. Do dziś pamiętam jak na ostatnich stronach narastało we mnie zdziwienie powoli przeradzające się we wkurzenie, że to już końcówka, a w zasadzie nic się nie wyjaśniło, że autor chyba nie zdąży... I bum! Ostatni kadr i jestem z niczym...
2. Potem czytałem sam 2 integral, nie przeczytawszy ponownie jedynki. Wszystko zakręcone na maksa, a ja nie pamiętałem nic z jedynki. Satysfakcja połączona z zagubieniem...
3. I teraz, ostatnie 6 dni - codziennie 3 tomy. I super, bo oprócz tego, że bohaterowie są tacy, jacy są i że są embrionami, nie pamiętałem wiele więcej.
Ostatnia lektura była wspaniała. Andreas jest mistrzem komiksu, mistrzem rysunku, fabuły, tworzenia postaci. Mnogość rozwiązań graficznych i fabularnych budzi mój wielki podziw dla tej istoty (nie oszukujmy się, gość nie może być człowiekiem). Przeskakiwanie po wątkach, zabawy stylami rysunku, ciekawe kadrowanie. Ciągłe nowe wątki powodowały u mnie bardzo często napięcie i myśli "Kurde, o co chodzi? Znowu coś nowego, jakaś nowa postać? Dokąd to prowadzi?!". Niepewność, zagubienie, niepokój. Dla urozmaicenia przez chwilę komiks detektywistyczny, gdzieniegdzie szczypta humoru.
Niestety, końcówka mnie nieco rozczarowała. Dostajemy rozwiązanie na tacy i jest ono zbyt klasyczne, a do tego podobne już czytałem u tego autora - w Cromwellu Stonie też za wszystkim stoi dziewczyna, która jednym zdaniem zmienia cały świat. I tu chłopak tworzy wszystkie te światy i postaci. Łudzę się, że może nie, że może autor zrobił mnie w bambuko i to nie jest takie proste, jak mi się wydaje... Tak czy siak jestem zadowolony z lektury.