To ja jeszcze pare slow o Hansie-Yansie. Jak bylem maly (tzn jak sie Yans w Fantastyce ukazywal), to kompletnie nie chcialem czytac komiksu o bohaterze ktory ma na imie Hans, dlatego zmiana imienia na bardziej fantastyczne, nieistniejace Yans uznalem za switeny pomysl.
Problem w tym, ze to rozwala koncepcje tego komiksu. Przypomnijcie sobie, jak to sie zaczyna: czlowiek ubrany w stroj z lat 80 (czyli wspolczesny dla autorow) pojawia sie na pustyni lodowej, nie pamieta kim jest, jak sie tam znalazl, powtarza tylko: -Mam na imie Hans. Z takim bohaterem kazdy moze sie latwo identyfikowac, budzisz sie na kacu nie wiadomo gdzie, widzisz jakies dziwne stwory dookola, klasyczne fantasy.
Spotykaja go ci straznicy jadacy na stworach i stwierdzaja, ze jego stroj wskazuje na okreslony okres, ale jego kod genetyczny nie odpowiada zadnemu z Hansow tamtej epoki. Czyli mozemy domniemywac, ze maja takie dane i na wyciagniecie reki moga sobie sprawdzic kod genetyczny kazdego czlowieka z dowolnej epoki - czad.
Ale jesli zmieni sie imie na Yans - to cala ta powyzsza scena nie ma sensu, bo takie imie jak Yans nie istnieje, wiec co oni tam sprawdzali? I caly zabieg z przeniesieniem zwyklego czlowieka w fantastyczna scenerie jak kula w plot, bo skoro bohater ma na imie Yans, to zakladamy ze on jest tak samo fantastyczny jak cala reszta towarzystwa. Wiec ogolnie zmiana imienia, choc pozornie atrakcyjna, zmienia sens tego, co chcial powiedziec autor.