Jarek Obważanek - faktycznie nie czytałem "Elektra Assasin" (skąd innąd dlatego, że u nas w kraju jej nie wydali), ale już za to wszystkie Batmany, Sin City, 300, Hard Boiled, Ronina, Robocopa i kilka innych tytułów tak. Nie spodobał mi się najbardziej "Elektra Żyje", bo właśnie akurat to przerost formy nad treścią był (trochę jak "Sygnał...").
xDrugiejSzansy - spójrz na ofertę wydawniczą polskich wydawców i wtedy zastanów się co piszesz. Większość komiksów na naszym rynku to naprawdę ambitne pozycje, niosące ze sobą przesłanie, a to właśnie typowo rozrywkowego komiksu brakuje. A jak pewnie powszechnie wiadomo wydawcy (przynajmniej ci więksi) układają ofertę pod czytelnika, licząc tym samym na zysk, więc patrząc na to forum i wydawane publikację, myślę że polski czytelnik jest wysoce inteligentny i oczytany. A to, że pojawiają się ludzie także nastawieni na zwykłą rozrywkę z czytania komiksów wynika z wejścia na rynek takich wydawnictw jak Manzoku czy Mucha, które propagują typowy amerykański mainstream, oraz rozrost oferty Egmontu o różne amerykańskie serie tez z Vertigo, czy z Gwiezdnych Wojen i to wszystko się na siebie składa.
Winię twórcę. Zadufanego, pysznego, egoistycznego, zapatrzonego w siebie. Tworzącego, bo tworzyć lubi, ale czy potrafi i czy przygotowany do tego jest to inna sprawa.
Naprawdę, nie chcę wprowadzać żadnych kontrowersji, więc proszę spokojnie do tego podchodzić, ale ja się ani trochę nie zgadzam z "Teorią Czystej Formy" i przychylam się do przesłania filmu "Fallen Art", czyli że sztuka nie istnieje sama w sobie, ale sztuka jest przez ludzi i dla ludzi tworzone przede wszystkim. A że komiks to sztuka, chyba mówić nie muszę.
odbębnić jak najszybciej, jak najsprawniej przeslizgnąć się po jego powierzchni, odstawić na półkę, dumnie poprężyć się nad swoją kolekcją i sklecić niezgrabnie kilka słów na forum, które ograniczają się najcześiej do kilku niemądrych zdań i jakiejś cyfrowej oceny
Faktycznie, jakieś 45 minut poświęciłem sygnałowi i odstawiłem na półkę, ale to jak już mówiłem dlatego że mnie nie poruszył. Lubię brać "Hard Boiled" i gapić się na kopulujących ludzi w tle, puszki pepsi czy frytki z McDonalda, tak samo zachwycam się pięknymi malowidłami w "Slainie" albo dobrymi puentami w "Kingdom Come". Jak kupiłem ostatni numer Hellblazera to po przeczytaniu, każdego wieczoru, przez kilka dni, brałem go raz jeszcze i czytałem poszczególne opowiadanie.
No i uwielbiam pisać szczerze na temat tego, co myślę o komiksie czy czym innym. Piszę recenzje filmów, od biedy książek. Tak mam, że wypisanie tego pozwala mi ugruntować moje zdanie, a po każdej lekturze jakieś sobie wytwarzam. Prawdziwie kiepski komiks, to taki, o którym zapomnę po przeczytaniu.
A i ocena konieczna jest, bo do wszystkiego trzeba się ustosunkować, a nie stać i myśleć "to dobre było, czy takie średnie?". Zwłaszcza w przypadku serii od razu widać jaki numer jest lepszy, jaki gorszy. Ocena może ulec zmianie po pewnym czasie, pod wpływem innych komiksów jakie się przeczytało (gdyby to był mój pierwszy komiks, dałbym mu 6/6). Im bardziej szczegółowa ocena tym myślę mniej kontrowersji, dlatego też za scenariusz dałbym "Sygnałowi" 3/6, rysunki 4/6, a wydanie 5/6. Prosta sprawa, o co tyle krzyku? Nie chcesz nie oceniaj.
Po co, lepiej napisać, że bełkot, że głupie, że autorzy to debile, że nie umieją i mieć z głowy.
Przecież napisałem, że autorzy świetnie potrafią pisać komiksy, proszę czytaj dokładniej. Nie podważam wielkości Gaimana i McKeana, ale tym bardziej mam co do nich większe wymagania. W jednym wstępie fajnie pisze właśnie, że te teksty między rozdziałami, na chybił trafił były dawane zdania, a niektórzy uznali to za najważniejszą część komiksu, przy czym inni za zwykły bełkot (wiadomo po której jestem stronie). Czasem trzeba zejść na ziemię i zobaczyć, że nie wszystko jest metaforą. Dla mnie na przykład w tym przypadku "rak" był dla głównego bohatera sygnałem do szumu, inaczej do działania i sprawił, że był dla niego takim momentem przełomowym jak koniec wieku dla większości ludzi, przez co reżyser mógł lepiej zrozumieć poruszany problem, zdając sobie jednak sprawę, że dla niego świat nie pozostanie bez zmian. Tym nie mniej zabrakło mi zwykłej troski o fizyczność bohatera. Powycinano tylko niektóre sceny z jego życia, te w których tworzył, co czyni z niego postać trudno do uosobienia, odległą, ale jednak ciekawą.
A drogiemu użytkownikowi Roy_v_beck polecam, żeby wrócił do swojego "Latającego Cyrku", niż wypowiadał się o komiksach, których nie zrozumiał. I niech wie, że w internecie nie ma co liczyć na anonimowość.
A moje konto na naszej klasie już znalazłeś? Z policji jesteś i ci płacą, żeby sprawdzać po jakich forach każdy użytkownik chodzi? Wiesz, ja nie mam czasu, żeby się w takie coś bawić, ale ok, nie robi mi to. Możesz pisać nawet na emo forum i tak mi to nie robi, bo mam zamiar oceniać cię tylko przez to, co tu i teraz piszesz.
Czyta się bez zrozumienia, przyjmąc swój gust za jedyny paradygmat interpretacyjny (choć i to za wiele powiedziane, bo egotyzm to też jakaś strategia, a tym, o których pisze, do nieo bardzo daleko)
Brawo, bardzo dużo, bardzo trudnych słów zawarłeś. Możesz być z siebie dumny. Popisałeś się swoją erudycją, niestety to nie konkurs, więc nagrody nie będzie.
hehe, typowy Gaiman, czego się spodziewałeś?
W sumie, racja. Tylko, że ja w Ennisie gustuję, ostatnio czytam Vance'a czytam, to trochę inny mam gust. No, ale jednak recenzja jest całkowicie subiektywna, więc piszę ją wg. mojego gustu i upodobania.