Jeżeli o mnie chodzi, to ostatnie dwa integrale zrobiły na mnie nieco mniejsze wrażenie (oczywiście, jak na "Blueberry'ego" - i tak czytałem je z zapartym tchem). Ciekawie wygląda ewolucja serii z w miarę bezrefleksyjnej przygodówki na początku do zaprawionego nutką goryczy antywesternu z albumów Girauda. Szczególnie retrospekcja Mike'a mocno odbrązawia mit bohaterskiej kawalerii USA, choć w sumie podobne działania dało się zobaczyć już wcześniej, choćby w "Generale Żółta Głowa" z integrala 2.
Właśnie ten drugi integral o kolei jest moim ulubionym - może dlatego, że to od niego zaczęła się moja przygoda z Blueberrym. Teraz interesujące będzie po lekturze ósemki porównać ją z początkami serii z zerówki - tym bardziej, że o ile pamiętam, albumy od Podsiedlika nie podobały się tak bardzo na forum, jak późniejsze od Egmontu.