Autor Wątek: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008  (Przeczytany 4373 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline CD Jack

  • Moderator
  • Stolnik bracki
  • *
  • Wiadomości: 1 427
  • Total likes: 25
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie lekceważ potęgi wyobraźni!
    • Centrum Komiksu
Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« dnia: Czerwiec 03, 2008, 09:12:24 pm »
Witam i zapraszam serdecznie do udziału w drugiej odsłonie reaktywowanego po latach konkursu na recenzję komiksu. Poniżej zamieszczam jego regulamin:

1. Konkurs polega na napisaniu jak najlepszej recenzji komiksu wydanego w Polsce w miesiącu maju 2008 roku.

2. W konkursie mogą brać udział wyłącznie zarejestrowani użytkownicy forum portalu Gildia.pl.

3. Każdy z uczestników może napisać i zamieścić wyłącznie jedną pracę konkursową, która nie była dotychczas nigdzie publikowana.

4. Praca konkursowa musi liczyć conajmniej 1000 znaków. Maximum nie ma.

5. Konkurs będzie organizowany cyklicznie. Kolejne edycje będą rozpoczynały się 1 dnia danego miesiąca w założonym specjalnie dla tego celu topicu. Uczestnicy zamieszczają swoje prace w tym właśnie temacie.

6. Termin publikowania prac mija 20 dnia danego miesiąca.

7. 21 dnia danego miesiąca temat będzie zamykany i rusza głosowanie. Głosy należy oddawać poprzez wysłanie do mnie prywatnej wiadomości ze wskazaniem swojego faworyta. Uczestnicy konkursu nie biorą udziału w głosowaniu. Głosy należy oddawać do ostatniego dnia danego miesiąca.

8. W przypadku równej liczby głosów o wyniku konkursu zadecydują moderatorzy.

9. Recenzje mają dotyczyć komiksów wydanych w poprzednim miesiącu np. w edycji czerwcowej recenzujemy komiksy majowe, w lipcowej czerwcowe itd.

10. Zwycięzca każdej edycji otrzyma atrakcyjną nagrodę (komiksową rzecz jasna). Temat otwierający każdą edycję będzie informował o nagrodzie w danym miesiącu.

11. Autorzy zamieszczając recenzje w temacie konkursowym na forum wyrażają automatycznie zgodę na ich zamieszczenie w serwisie Gildia Komiksu.

12. W temacie tym wszystkie posty nie będące recenzjami będą natychmiast usuwane. Wszelkie uwagi na temat konkursu proszę zamieszczać w odpowiednim topicu: "Konkurs na recenzję komiksu - komentarze".

Startujemy z edycją czerwcową. Nagrodę w tym miesiącu proponuję jedną: bon na zakup komiksów w sklepie Gildii o wartości 150 zł!

Pozdrawiam
Jacek "CD Jack" Gdaniec
- - -
Centrum Komiksu: www.facebook.com/CentrumKomiksuPL
- - -

Offline Manis

Odp: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« Odpowiedź #1 dnia: Czerwiec 19, 2008, 01:30:40 pm »
Tekst w ramach promocji mojego rodzinnego miasta, żeby żaden fan komiksu nie przegapił tego tytułu,  a jego lektura, żeby zachęciła do odwiedzenia grodu nad Brdą, nazywanego przez mieszkańców "Bydzią", a oficjalnie na mapach oznaczanego jako Bydgoszcz  :D



Zaczarowana Altana

scenariusz: Ewa Karska
rysunki: Sławomir Kiełbus

Wydawca: MAAR Marzena J.Bachan
Wydano staraniem: Urząd Miasta Bydgoszczy Wydział Promocji Miasta


   "Zaczarowana Altana" - to komiks edukacyjny dla dzieci, z którego treści najmłodsi czytelnicy mogą dowiedzieć się wiele o zabytkach Bydgoszczy, jej życiu kulturalnym, a także historii. Tytuł ten został wydany przez władze miasta Bydgoszczy i opatrzony tekstem prezydenta grodu nad Brdą. Taka krótka informacja mogłaby zapewne odstraszyć większość potencjalnych czytelników i fanów komiksu, ale w tym przypadku nie należy się zrażać zawczasu. Autorom "Zaczarowanej Altany" udało się bowiem uniknąć wszystkich zagrożeń, jakie niosła ze sobą formuła komiksu. Dzieło Ewy Karskiej i Sławomira Kiełbusa nie jest ani nachalnie dydaktyczne, ani przesadnie reklamowe.

   Jest to już czwarty wspólny tytuł Ewy Karskiej i Sławomira Kiełbusa. Wcześniejsze ich komiksy powstawały albo na zlecenie Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego ("Czego pragną śmieci, Randi, Linka i dzieci" oraz "Dziwne przygody kropelki wody"), albo firmy MAAR Marzena J.Bachan ("Jak krecik Muki pobierał nauki") która jest także współwydawcą "Zaczarowanej Altany". Podobnie jak w przypadku poprzednich komiksów, mamy także do czynienia z rymowanym tekstem, który jest bardzo przystępny dla dzieci. Głównymi bohaterami "Zaczarowanej Altany" jest trójka dzieci w wieku około 7 lat: bydgoszczanka Lena, którą wszyscy nazywają "Niebieska", jej przyjaciółka Kim Li mająca mamę Chinkę oraz Bilal, którego rodzina pochodzi z Libanu. "Międzynarodowa obsada" komiksu nie ma jednak przełożenia na to, jakim językiem posługują się dzieci, ani na sposób ich reakcji na różne zdarzenia, w których uczestniczą.

   Ojciec Leny jest naukowcem, który w altanie stojącej w ogrodzie stworzył swoje laboratorium, a w nim skonstruował wehikuł czasu. Oczywiście dzieci nie mają wstępu do altany, postanawiają więc zrobić wszystko, aby tylko znaleźć się w środku. W fragment komiksu poświęcony obmyślaniom planu sforsowania drzwi laboratorium wpleciono wiele miejsc, których turyści odwiedzający Bydgoszcz nie powinni pominąć. Jest więc znana i bardzo ceniona ze względu na nagłośnienie Filharmonia Pomorska, a także zabytkowa Wieża Ciśnień. Gdy dzieci wracają do domu, idą chętnie odwiedzaną przez turystów ulicą Długą oraz odnowionymi bulwarami na Wyspie Młyńskiej. Nie ma jednak w prezentacji tych miejsc żadnej nachalności - to po prostu dobrze dobrane ładne scenerie, które wypełniają tło.

   Jak łatwo się domyślić, działania dzieci kończą się sukcesem i tym samym podróżą w czasie. Mali bohaterowie trafiają do średniowiecznego bydgoskiego grodu akurat w czasie, gdy przybywa do niego sam Kazimierz Wielki z planami przebudowania drewnianej palisady w ceglany mur (którego pozostałości można dziś oglądać w centrum miasta). W swej podróży w czasie dzieci spotkają wiele ciekawych osób i przeżyją różne przygody, a przy okazji dowiedzą się nieco o założycielach Bydgoszczy, nadaniu praw miejskich i inwazji Krzyżaków.

   Sławomir Kiełbus udowodnił ostatnio, że poradzi sobie doskonale w stylu realistycznym, co można było zobaczyć w komiksach z serii "Polscy Olimpijczycy". Jednak bez wątpienia styl humorystyczny to jest to, w czym czuje się najlepiej. "Zaczarowana Altana" to moim zdaniem najlepiej narysowany komiks w dorobku Kiełbusa. W ilustracjach widać dużą dojrzałość, a także dbałość o detale. Delikatnej kresce towarzyszą znakomicie położone i dobrane kolory. Całość jest niezwykle barwna i przyjemna dla oka. Duża w tym zasługa także jakości wydania. Dzięki drukowi na bardzo białym kredowym papierze, kolory są znakomicie nasycone, natomiast format A4 sprawił, że dobrze widoczne są wszelkie szczegóły, którymi Kiełbus wzbogaca kolejne kadry.

   "Zaczarowana Altana” to – jak donoszą bydgoskie media - pierwszy z sześciu planowanych komiksów dla najmłodszych finansowanych przez władze Bydgoszczy. Kolejna część już na początku grudnia, trzecia pod koniec maja przyszłego roku. Ale to podobno dopiero początek promocji Bydgoszczy poprzez komiks oraz komiksu przez władze Bydgoszczy. W planach są wystawy znanych rysowników, wspieranie Bydgoskich Dni Komiksu, a także kolejne publikacje dla nieco starszego czytelnika.

   Inne samorządy powinny chyba brać przykład z bydgoskiego i uczyć się, jak powinno wyglądać profesjonalne połączenie promocji i sztuki komiksowej. Mogę zaryzykować nawet tezę, że "Zaczarowana Altana" to najlepszy polski komiks przeznaczony dla dzieci, spośród tych wydanych w ostatnich 15 latach. Tak moim zdaniem powinien wyglądać prawdziwy mainstream (oczywiście w kategorii komiksów dla dzieci), którego od dawna szukają rodzimi wydawcy i którego na forach domaga się część czytelników. Ewie Karskiej udało się stworzyć dziecięcych bohaterów, których przygody mogą fascynować ich rówieśników. Natomiast Sławomir Kiełbus nadał tym przygodom humorystyczną formę, a jego kreska sprawiła, że obecne dzieci będą oglądać komiks z takimi samymi wypiekami na twarzy, co ich rodzice sięgający kiedyś po "Kajka i Kokosza" czy "Binio Billa".

« Ostatnia zmiana: Czerwiec 19, 2008, 04:47:44 pm wysłana przez Manis »

Offline Dembol_

Odp: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« Odpowiedź #2 dnia: Czerwiec 19, 2008, 10:03:33 pm »
"Essential X-men 2"
Mandragora

Po dłuższej chwili Mandragora powoli, acz systematycznie wydobywa się z marazmu. Prawie dwa lata po pierwszym wydawnictwo wypuściło na rynek drugi tom serii „Essential X-men”. Seria ta w założeniach miała umożliwić czytelnikowi, który nie miał na tyle szczęścia żeby urodzić się 40 lat temu albo mieć tysięcy dolarów na koncie, kontakt z komiksami sprzed lat i dać mu możliwość zapoznania się z wcześniejszymi przygodami jego ulubionych postaci. Niestety przeglądając poprzednie wydania z serii dostępne na naszym rynku dochodzi się do wniosku, że większość historii mocno się zestarzała i powinna wrócić do lamusa gdzie ich miejsce. Ta teoria zupełnie nie sprawdza się w przypadku opisywanego tu wydawnictwa spod szyldu mutantów. Na pewno pomógł w tym fakt, że Marvel w Essential X-men zupełnie zignorował niecałą pierwszą setkę zeszytów przygód X-men zaczynając od jednego z ważniejszych „runów” w historii tej serii, firmy, a kto wie czy nie komiksu w ogóle. Czymże byli by X-men gdyby w połowie lat 70-tych nie trafili w ręce Chrisa Claremonta i Johna Byrne? Ci dwaj panowie (wspomagani tuszem Terry’ego Austina) sprawili bowiem, że przygody mutantów stały się jednym z najpopularniejszych komiksów na świecie. Podwaliny stworzyli już w zeszytach zawartych w pierwszym Essentialu, ale to drugi, właśnie wydany, zawiera historie takie jak „Dark Phoenix Saga” i „Days of Future Past”, które na zawsze zapisały się w historii komiksu.

Pierwsza koncentruje się na postaci Jean Grey (Marvel Girl), która ratując pozostałych członków grupy zmarła i powróciła jako Phoenix – istota o niewyobrażalnej, prawie boskiej mocy z którą ledwo sobie radzi (Essential #1). W trakcie kolejnych przygód stopniowo traci nad nią kontrolę. Szczególnie w starciu z równie potężnym Proteusem i dzięki intrydze skrzętnie budowanej przez członka Hellfire Club Jasona Wyngarde’a (Mastermind), pragnącego wykorzystać ją do swych celów. Polscy czytelnicy (w tym niżej podpisany), mieli już szansę zapoznać się z tą historią w wydaniu TM-Semic, ale dopiero teraz można w pełni docenić kunszt Masterminda, który przez kilkanaście zeszytów za pomocą swoich iluzji stopniowo pogrąża Jean w szaleństwie, przemienia ją w Black Queen, co ostatecznie prowadzi do jej skorumpowania i przemiany w Dark Phoenix stawiając cały wszechświat w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, a ją samą doprowadzając do tragicznego końca. Po drodze autorzy zaserwowali nam, jeżeli nie jeden z lepszych zeszytów z Wolverine w roli głównej to na pewno jeden z najlepiej oddających jego charakter.

„Days of Future Past” przenosi nas w daleką przyszłość gdzie rządzą Strażnicy, a mutanci są na wymarciu. Jednym z tych, którym udało się przeżyć jest Katherine Pryde, która z pomocą innych ocalałych przenosi swój umysł w czasie i wciela się w młodszą wersję siebie, aby wraz z resztą drużyny zapobiec zabójstwu senatora Roberta Kelly’ego, przez Bractwo Mutantów po raz pierwszy prowadzone przez Mystique. Jego śmierć miała spowodować eskalacje nienawiści do mutantów, seryjną budowę Strażników i śmierć większości mutantów oraz superbohaterów na ziemi. Ostatni numer niesamowicie buduje napięcie przy pomocy jukstapozycji walki X-men z Bractwem oraz mutantów z przyszłości starających się chronić ciało Kitty, walczących z przeważającymi siłami Strażników. Temat akceptacji mutantów przez społeczeństwo i porównania z nazizmem (obozy dla mutantów w przyszłości, segregacja rasowa) będą wracały jeszcze niejednokrotnie w serii, ale po raz pierwszy były tak wyeksponowany właśnie tutaj.

Poza tymi dwoma przełomowymi dziełami w tomie znajduje się też trochę klasycznego mordobicia przy okazji gościnnych występów Arkona, Alpha Flight i Wendigo, dość nietypowe (choć ciekawe) nawiązanie do „Boskiej Komedii” Dantego gdy wraz z Dr. Strange mutanci przemierzają 9 kręgów piekielnych aby ratować Nightcrawlera. Ostatni zeszyt w zbiorze jest jednocześnie pierwszym po odejściu Johna Byrne (Claremont pozostanie na stanowisku scenarzysty jeszcze przez prawie 10 lat) i przedstawia Cyclopsa wyraźnie zagubionego po opuszczeniu grupy. Bardzo miłym, a zdecydowanie zbyt rzadkim w polskich wydaniach dodatkiem jest kilka oryginalnych okładek i niewykorzystanych scen dołączonych na końcu zbioru.

Niewątpliwie warto się zaopatrzyć w ten zbiór nawet pomimo dość wysokiej ceny (79,90 zł) i kilku wpadek translatorsko-redaktorskich. Zwłaszcza jeżeli jest się fanem mutantów, chce poczytać dobre mainstreamowe komiksy, które co 3 numery nie zostają uwiązane przez kolejny crossover jak to się dzieje obecnie. Albo gdy chce więcej wyciągnąć z najnowszych przygód publikowanych obecnie np. przez Mucha Comics. Wiele postaci obecnie odgrywających dużą rolę zaczynało w zeszytach zebranym w tym tomie. Choćby Emma Frost (White Queen z Hellfire Club,) czy Kitty Pryde, która w przeciągu kilku numerów od pojawienia stała się ważnym członkiem grupy. Obie pojawiają się w najnowszej serii „Astonishing X-men”. Obok nich przewija się najbardziej znany (moim zdaniem również najlepszy) skład X-men: Cyclops, Jean Grey, Colossus, Storm, Wolverine, Nightcrawler i wspomniana wcześniej Shadowcat (Kitty Pride) tutaj znana jeszcze jako Sprite. Jak już napisałem, wcześniej wydane Essentiale ciężko było nazwać naprawdę dobrymi nie bedąc fanem danego bohatera, ale z tym naprawdę warto się zapoznać.

Offline Julek_

Odp: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« Odpowiedź #3 dnia: Czerwiec 20, 2008, 09:49:19 pm »
Komiks niemy to wyzwanie dla każdego komiksiarza. Wymaga solidnego warsztatu, wyczucia komiksowej materii i perfekcyjnego opanowania narracji za pomocą obrazów. Kiedy cały ciężar odpowiedzialności za opowiadanie historii i przekazywanie znaczeń spada na oprawę wizualną i nie można w ramach przyjętej konwencji nic w dymkach „dopowiedzieć”, każdą pomyłkę i błąd w sztuce widać jak na dłoni.

Marek Turek w „Bajabongo” brawurowo porwał się na niemą formę. Co więcej, narzucił sobie wewnętrzną dyscyplinę pewnego schematu. Fabułą utworu „sklejona” jest z sześciostronicowych fragmentów, które razem tworzą koherentną całość, ale równie dobrze można czytać je osobno. Znaczy to tyle, że każdy z takich kawałków ma swój początek, rozwinięcie i zakończenie. Każdy zbudowany jest na konkretnym i oryginalnym pomyśle, opowiada jakąś historię, która niekoniecznie jest związana z główną osią fabularną. Autor konsekwentnie trzyma się takiej konstrukcji, pod koniec pozwalając sobie na kilka odstępstw. Takie formalne „ograniczenie” wcale nie przeszkadza mu w opowiadaniu historii, pokazuje natomiast kunszt Turka w komiksowym fachu.

"Bajabongo" to „turucorpowe” dzieło pod każdym względem. Autor znany z kart „Fastnachtspielu” nawet z tak pogodnego tematu, jakim są wakacje potrafi uczynić horror, pełen egzystencjonalnych lęków, podlanych nutką sennej fantasmagorii. „Bajabongo” jest jak zderzenie grozy Thomasa Otta z gorącym, południowoamerykańskim temperamentem Marqueza w dusznej, kafkowskiej atmosferze. Urlop w luksusowym kurorcie, znajdującym się w egzotycznym kraju zamienia się w makabryczne przedstawienie. Koszmar, z którego nie można się obudzić.

Graficznie utwór narysowany jest bardzo konsekwentnie i równo, nie zdarzają się niedopracowane plansza, odstające od reszty. Turek, przy znakomitym wyczuciu komiksowego języka, dysponuje również rozpoznawalną, elegancką kreską. I właściwie mógłbym zarzucić artyście, że w swoim nowym dziele nie próbuje mnie niczym nowym zaskoczyć, nie wychodzi poza swoją język i estetykę, nie eksperymentuje ze swoim stylem, ale właściwie, po co? Turek to dojrzały i w pełni ukształtowany twórca, który etap poszukiwania własnych środków wyrazu ma już za sobą.

Forma komiksu pozbawionego słów należy do jednej z najtrudniejszych, bowiem cały ciężar przekazywania treści spoczywa na grafice, ta musi mówić sama za siebie. I Turek „komiksem mówiąc” pozostaje całkowicie zrozumiały dla swojego czytelnika.


Bajabongo
Marek Turek
Kultura Gniewu
06/2008
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 20, 2008, 09:50:58 pm wysłana przez xDrugiejSzansy »

Offline cich

Odp: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« Odpowiedź #4 dnia: Czerwiec 20, 2008, 10:57:17 pm »
Recenzja "Komiksy dla dzieci - Marvel, t.2 - Iron Man - Serce ze stali.", czyli w skrócie i prostszym językiem 'Marvel Adventures Iron Man, v.1'.

   Seria Marvel Adventures to komiksy kierowane głównie do młodszego czytelnika. Każda historia obejmuje tylko jeden zeszyt, czyli dwadzieścia kilka stron. Komiksy te oznaczone są jako 'All Ages', czyli "dla wszystkich". Innymi słowy powinny być przyjemne w odbiorze również dla starszego czytelnika. Wcześniej Egmont wydał Spidermana i był to tomik dość ciekawy, trochę zbyt schematyczny jak dla mnie, ale mój ośmioletni brat był w siódmym niebie. Natomiast Iron Man, nie spełnia oczekiwań pokładanych weń ani przeze mnie, ani przez mojego brata...

   Zacznę może od kwestii wydania. Mniejszy format - bliski mangowemu ma jedną ogromną korzyść - bardzo obniża cenę. Za 6.99 zł (a wersja oryginalna to 8 dolców!!) kupujemy komiks który ma 94 strony. Rysunki są dość przeciętne, porządnie zrobione, ale nie ma za bardzo na czym zawiesić oka, więc format nie przeszkadza. W Spidermanie mieliśmy głównie obrzucanie się nawzajem one-linerami, więc czytało się go szybko i przyjemnie, ale ten Iron Man... Czyta się go jak instrukcję do magnetowidu. Ja się mogę przez to przebić, ale mój młodszy brat... Najgorsze, że tekstu jest cała masa, a dymki malutkie, czego efektem literki jeszcze mniejsze. Bardzo trudno i niewygodnie się to czyta, ogromny minus komiksu, który zabiera większość frajdy, która i tak nie jest za duża przez ten słowotok. Scenarzysta komplikuje coś co powinno być proste i przyjemne.

   Nie wiem jak dużo winy za ciężki odbiór komiksu zrzucić na tłumacza. Pozostawia on nazwy oryginalne po angielsku co w sumie popieram, bo lepiej mieć Plantmana niż Człowieka-roślinę-doniczkową. Myślę jednak że brakuje tu trochę lekkości. Może należało bardziej elastycznie go tłumaczyć, niż słowo w słowo. Zauważyć też można że redakcja się poprawiła i tym razem nie ma literówek, bo w Spidermanie aż się od nich roiło...

   Jeśli chodzi o same historie, to najpierw mamy klasyczny origin, czyli "jak to się stało że Tony Stark został Iron Manem?". Nie jest to zła wersja, ale szczerze mówiąc inne są lepsze (czy ta oryginalna, czy filmowa, czy Ultimate'owa). Następnie mamy historię z Mandarynem, potem z Plantmanem i na koniec z Spymasterem. Sporo moralizowania w pierwszych trzech historiach, ale jest też kilka miłych scen z asystentką Tony'ego - Pepper, która wprowadza trochę humoru do komiksu. Dopiero czwarta ostatnia historia, przynosi zmianę. Jest pełna akcji, zabawnych tekstów i nie przegina z "trudniejszym słownictwem". Aż szkoda, że mój brat dał sobie spokój z tym komiksem w połowie drugiej historii.

   Moim zdaniem Egmont popełnił błąd wydając Iron Mana. Wiadomo, w kinach film, więc i komiks się dobrze sprzeda... ale przecież tyle lepszych komiksów o Iron Manie jest! Jeśli natomiast chodzi o serię Marvel Adventures to lepiej zostać przy Spidermanie. W Iron Mana natomiast nie ma co inwestować (chyba że dalsze historie są lepsze). Z żalem to mówię, bo wydawanie komiksów po takiej cenie i to w kioskach to świetny sposób na rekrutację młodego pokolenia. Tylko lepszymi komiksami ich! Lepszymi komiksami, proszę!
All your life you live so close to truth it becomes a permanent blur in the corner of your eye. And when something nudges it into outline, it's like being ambushed by a grotesque.

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« Odpowiedź #5 dnia: Czerwiec 20, 2008, 10:58:18 pm »
„Kobiety” Yoshihiro Tatsumiego
Kultura Gniewu


Kultura Gniewu, wydając „Kobiety”, świetnie wstrzeliła się w zapotrzebowanie miłośników komiksu w Polsce, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o tym, jak wyglądała manga dawno, dawno temu... Czyli w tym przypadku chodzi o okres końca lat 60-tych i początku 70-tych. „Kobiety” ustawiają się w jednym szeregu z „Bosonogim Genem” z Waneko oraz „Samotnym Wilkiem i Szczenięciem” z Mandragory.

I od razu trzeba zaznaczyć, że „Kobiety” nie są li tylko ciekawostką. Przede wszystkim przekonują do siebie szlachetnością dzieła klasycznego, bez którego trudno wyobrazić sobie współczesną sztukę komiksową.

Rysunki Yoshihiro Tatsumiego nie zaskakują niczym oryginalnym, ale są konsekwentne i bardzo sprawnie „wkadrowują” czas, przestrzeń i protagonistów świata przedstawionego w tok narracji. Kreska delikatnie trąci myszką, jednak dodaje to tylko komiksowi uroku.

Scenariusze sześciu opowieści imponują konstrukcją, przenikaniem się obyczajowej drapieżności i elementów sensacji ze skłonnością do zadumy i celnej, nienachalnej metaforyki. W sposób mistrzowski wyczarowane zostają w nich intrygujące psychologiczne portrety.

Bohaterki „Kobiet” to prostytutki bądź byłe prostytutki. Jednak naszą uwagę przyciągają nade wszystko ich różnorodne osobowości, charaktery i motywy postępowania. Autor prezentuje nam fascynujący i przejmujący obraz kobiecości, tłumionej i determinowanej przez świat, w którym dominuje męski punkt widzenia.

Oczywiście ofiarami bywają w nim również mężczyźni. Wielkie więzienie, jakim  jest maskulinistyczny trójkąt wyznaczony przez wierzchołki: pożądanie kobiet – szacunek dla kobiet – miłość do kobiet, cywilizuje się coraz bardziej, lecz jeszcze przez długi czas kobiety będą musiały liczyć tylko na siebie i swoją przewrotność.

Offline CD Jack

  • Moderator
  • Stolnik bracki
  • *
  • Wiadomości: 1 427
  • Total likes: 25
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie lekceważ potęgi wyobraźni!
    • Centrum Komiksu
Odp: Konkurs na recenzję komiksu - czerwiec 2008
« Odpowiedź #6 dnia: Lipiec 08, 2008, 01:01:48 pm »
Serdecznie gratuluję Manisowi, autorowi recenzji komiksu Zaczarowana Altana, który zwyciężył i zdobył pierwszą nagrodę (zakupy komiksów w Sklepie Gildii na kwotę 150 zł!) w naszym forumowym konkursie na recenzję komiksu wydanego w maju 2008 roku.
Zwycięski tekst możecie przeczytać powyżej lub bezpośrednio w serwisie, a już za chwileczkę wystartuje nowa edycja, w której należy zrecenzować komiks wydany w czerwcu, do której serdecznie zapraszamy bo nagrody czekają.
Jacek "CD Jack" Gdaniec
- - -
Centrum Komiksu: www.facebook.com/CentrumKomiksuPL
- - -

 

anything