"Guardians of the Galaxy" nie mają fabuły - mają coś na kształt scenariusza skeczu Benny’ego Hilla, w którym główny bohater ucieka przed goniącym go tłumem, a w czasie pościgu przytrafiają mu się zabawne wypadki, ukrywa się, tłum go dostrzega i wszystko zaczyna się od nowa. I tak do końca filmu. Brakuje płynniejszych przejść pomiędzy lokacjami, tak jakby każda kolejna planeta i stacja kosmiczna, którą odwiedzają Strażnicy była kolejnym odcinkiem serialu składającego się z dość luźno powiązanych ze sobą epizodów.
Michał Ochnik narzeka na powszechnie chwalonych "Strażników Galaktyki"
http://kolorowezeszyty.blogspot.com/2015/05/1870-mcu-11-guardians-of-galaxy.html