@tucoRamirez Masz rację. Bezmyślnie zacytowałem cały post. Okroiłem więc cytat. Przede wszystkim nie zgadzam się z opinią o poprzednich częściach - mnie podoba się cała seria.
Tytułem uzupełnienia. Co mnie uderzyło w tych albumach to kameralność. Do tej pory historie były opowiedziane z rozmachem. Tutaj mamy: małą wioskę, dom i małą społeczność na śnieżnym pustkowiu.
Ad 11 Kojarzyć się może nie tylko z Kingiem, ale z każdą historią grozy dziejąca się w małej społeczności, gdzie pozornie jest sielsko, ale za tą fasadą kryją się mroczne sekrety. Po namyśle atmosfera i postacie najbardziej kojarzą mi się z serialem Twin Peaks. Kolory wydają mi się wręcz bajkowe - świetny kontrast do historii. Na plus zaskakujące zwroty akcji (mam na myśli odkrywanie przed czytelnikiem kolejnych sekretów). Mój ulubiony, to pierwsze pojawienie się kota (luźna inspiracja Lewisem Carrollem?).
Ad 12 O mojej koncepcji nie będę się rozpisywał, nadmienię tylko, że oczekiwałem jakiegoś mocnego zakończenia, np. z udziałem demona. I tutaj coś, co mnie najbardziej zaskakuje: zwykle gdy oglądając film albo czytając książkę lub komiks nakręcam się na odsłonięcie nie wiadomo jakiej tajemnicy w finale, a dostaję takie, jakby to ująć, proste rozwiązanie czuję niedosyt. W tym przypadku to nie miało miejsca. Dodatkowym plusem tego albumu jest dla mnie to opowiadanie w komiksie (kojarzy mi się z pirackim komiksem w "Strażnikach").
Ad 13 Co tu dużo pisać? Opowiedzenie takiej historii bez użycia dialogów, czy opisów to mistrzostwo. Dodatkowo dostajemy znakomity, moim zdaniem, obraz oryginalnej społeczności i jej kultury.
Co do "czytania w całości": można te albumy spokojnie czytać w oderwaniu, ale zdecydowanie nawiązują one do poprzednich części (może z wyjątkiem "Chińczyków"), co może utrudniać odbiór niezorientowanemu czytelnikowi.