...wow nowi visage
turniej byl naprawde maga pro, team mialem udany i niespodziewalem sie nawet takiego lokum w klasyfikacji koncowej
dzieki dla ziomali ktorzy pozwolili mi zagrac swoimi figsami
dzieki wszystkim z ktorymi moglem zagrac
dziekuje tym ktorzy mnie nie namawiali w tym roku na wisniowke
dzieki za piatkowa impreze- befor party bylo mega
dzieki dla emana za wsparcie (o czym wspomne jeszcze ponizej)
i wogole sie zastanawiam, jak bardzo warszawa sie postara, zeby dorownac trojmiejskiemu poziomowi. na takie turnieje bede jezdzic chocby na drogi koniec polski
no i teraz dodam coc od siebie z calej tej Tzeentchowskiej kariery.
wyjechalem wczoraj tak o godzinie 15,30. dojechalem wlasnie teraz, tj. poniedzialek godz 13,30. poprostu rece opadaja. 100km za gdanskiem, jak ju sobie zatankowalem uzupelniajac reszte baku paliwem kupionym za punkty vitaj (orlen to moze zlodzieje ale ich bonusy uratowaly mi doope). takze Emanowi zawdzieczam pelny bak paliwa
. zadowolony ze bede mogl bezstresowo dojechac do domciu, wsiadam, odpalam samochod i... no wlasnie. JEB TRZASK i BU! BU! BU!... zgasilem samochod, wysiadlem, looknelem pod samochodem i patrzylem ze lzami w oczach ni to ze smiechu, ni to z rozpaczy jak tlumik poszedl w pol. jedna czesc sie jakos traymala, ale druga zwobodnie zwisala opierajac sie o beton. no spoooko. mamy niedziele, godz 17.00, 10zl w kieszeni i wez teraz znajdz kutwa mechanika pracujacego 24h/dobe i to w niedziele. w bagazniku znalazlem jakis drut, ele lewarka nie mialem wiec trzeba bylo znalezdz jakis elegancki kanal samochodowy. niestety przez 20 nastepnych km nic takiego nie znalazlem, a jazda z urwanym pierdzacym i zurajacym po najezdni tlumikiem, nie byla najprzyjemniejsza. zwlaszcza jak sie jedzie po dziurawym pasie awaryjnym z predkoscia 20km/h w godzinach intensywnego ruchu drogowego. oczywiscie jak mozna bylo nie wspomniec o policji. zaraz mnie zatrzymali i chcieli lawete wzywac. naszczescie jakos ich przekupilem swoja osobowoscia i urokiem osobistym. w koncu napotkalem jakas stacje benzynowa na drodze. zatrzymalem sie popytalem ludzi i sukces. wiedzialem ze za 5km bedzie wiocha z mechanikiem
jade jade... a tu jeb jakas dziura ci w drodze wyskakuje. oczywiscie dentka. na moje szczescie woze od poczatku zimy swoje letnie opony w bagazniku (tam mialem je na dmp jakby sie kto dochodzil). zatrzymac kogos z lewarkiem nie bylo problemu, ale za przeproszeniem... kur*a czemu akurat to musieli byc palkaze w samochodzie cywilnym??!! tak wiec dochodzili sie czemu nie mam lewarka itd. pomijam juz fakt ze nie mialem nawet apteczki, kamizelki, gasnicy i wszelkiej masci kluczy, ale o to sie akurat nie pytali. kolo wymienione. w wiosce znalazlem tego mechanika. dzwonie do drzwi, otwiera babka i mowi ze maz w szpitalu. poprostu zal dupe sciska. powiedziala ze 10km dalej jest jakas tam wiocha gdzie jest kolejny warsztat. mysle sobie jasne. wszyscy mi tak mowcie to wkoncu dojade do gryfowa. co mialem zrobic pojechalem. jak juz znalazlem tego mechanika to wyobrazcie sobie ze nawet byl w domu, nawet chcial pomoc... ale jego szwagier wziol klucze od warsztatu i nie wiadomo gdzie pojechal. grzecznie pytam czy jest tu jakis inny mekanik. owszem jest, nawet 100metrow dalej. zajebiscie nie bede musial jechac kolejnych km. podjezdzam pod kolejnego mechanika, tam traktory kombajny i robotnikow ktory patrzyli sie na korse jak na zjawisko. fakt ze pierdziala jak po ostrym tuningu. odrazu krzykneli zebym nie wjezdzal bo byle gownem sie nie beda zajmowac :'( ok kij im w miejsce cenzurowane. pokazalem palec wdziecznosci i odjechalem. jade sobie taki wkur*wiony i nagle blogoslawienstwo. Niedziela godz. 20,30 i OTWARTY warsztat samochodowy
;D wyskoczylem za auta scieram sie kolesiowi mowie co przezylem ze jeszcze 500km przede mna itd. on mnie wziol na kanal pospawal cos tam, wyszedl i mowi 100zl ??? ja do kieszeni i mam o jedno zero mniej. suma sumarum dlem mu dwa kola letnie z felgami. obym tylko dojechal do domu.
200km przed swoja miescina tj w lesznie, zjechalem na stacje benzynowa, odlalem sie, kupilem 2 bulki suche i zasiadlem za kulkiem. 20metrow dalej- kapec... ok zostala mi ostatnia opona wiec bez stresu. wymienilem kolo, usadlem za kolkiem patrze w telefon... godz. 3.45. piasek w oczach, glod, i zrypane samopoczucie. walnelem sie w kime. dzisiaj wstalem wyprostowalem siedzisko odpalilem korse i pojechalem. jade juz jakies 2h i nagle znak zary. sie okazalo ze 90stopni wzgledem mapy za wysoko pojechalem. kolejne 3h i jestem w domciu. podroz zycia 1600km narobilem wracalem dluzej niz pociagiem i zaplacilem jaekis 15x wiecej niz koszt weekendowego biletu pkp. jeznym slowem zal.pl
za rok jade pociagie