Byłem na Equilibrium w kinie i takie są moje wnioski i opinie na ten temat:
Rzuciła mi się w oczy pewna niespójność opowiadanej historii. Może zawiniła namiętna lektura Orwella (i Dicka zresztą też - choć za nim nie przepadam - silne skojarzenia miałem zwłaszcza z "Płyńcie łzy moje, rzekł policjant"), a może niejakie obycie filmowo-literackie, w każdym razie bardzo szybko zorientowałem się, kto będzie Ojcem i jak mało znacząca faktyczność tej figury jest dla procesu sprawowania władzy. Głęboko rozczarowała mnie naiwność rebeliantów (zabijmy tylko jego a będzie dobrze) i zamknięcie całej fabuły w ten sposób. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, po śmierci Ojca natychmiast zostałby obwołany nowy (i nawet 10 Prestonów nie mogłoby temu zapobiec), a historia toczyłaby się spokojnie dalej.
Następnie: wiara, że odstawienie Proziumu nawet na jeden dzień wystarczy, żeby na nowo zapanował "pokój, łąd i porządek". Skoro tak, na co im było mordowanie przywódcy (już rozsądniejszy byłoby całą radę zlikwidować, bo tak to wygląda mi to na zatrzymanie się w pół drogi)? A skoro trzeba było go zabić, to może jednak jeden dzień nie wystarczy na walkę z wieloletnim przyzwyczajeniem? Kończąc film w ten sposób, twórcy pozostawili niestety obraz zupełnie nierealny (zwłaszcza z tym uśmiechem Bale'a, jedna z niewielu scen, w których mi się nie podobał). Za to widzę materiał na niezły sequel: świat nie jest taki rozkoszny, jak się to rebeliantom wydawało, ludzie, odzwyczajeni od odczuwania emocji reagują na nie o wiele intensywniej, co prowadzi do zwiekszenia liczby zbrodni, nie ma kto przejąć władzy (bo, jak rozumiem, obrad sejmu Librii nie transmitowano w telewizji)... Mogłoby byc ciekawie.
No i jeszcze zastanawia mnie taka rzecz: skoro Ojcu zależały tylko na zniszczeniu Ruchu Oporu, to czemu pozwolił Prestonowi zabić Partridge'a (mogłem pomylić nazwisko, sorry)? W sumie powinno mu być za jedno który z panów P. będzie ową fałszywą wtyką, a bez wątpienie Partridge miał szersze kontakty w podziemiu...
Przy tak poważnych błędach kopaniem leżącego wydaje mi się wytykanie śmiesznie patetycznych scen z paleniem dzieł sztuki (po co? skoro nawet sama ich obecność mogła zaszkodzić postronnym, to może Prozium nie był jednak tak wszechmogącym lekiem? I po co sprawdzać czy dzieło sztuki jest autentyczne? I tak na pierwszy rzut oka nie można było rozpoznać fałszerstwa... Czy to znaczy, że tylko prawdziwy da Vinci wzrusza?), wzrastających umiejętności bijatyki w wykonaniu Prestona, czy koszmarnego wręcz pomysłu z utrzymywaniem rodzin. O nawróceniu dzieciaków Prestona czy łopatologicznym zdzieraniu żaluzji okiennej nawet nie wspomnę...
Nie wiem, jak w ogóle można porównywać "E" do "Matrixa" - zupełnie inna historia, zupełnie inne inspiracje, inny gatunek - Matrix to (cyberpunk ) nawet aktorstwo na zupełnie innym poziomie :P Ale jeżeli ktoś w kinie widzi tylko strzelaniny i efekty specjalne, cóż, może wtedy jakieś podobieństwo się znajdzie, zwłaszcza w podejściu do montażu scen walki czy image'u bohaterów.
Co do samej wartości tego obrazu: nie przeczę, że oglądało się go bardzo dobrze i bardzo "szybko". Szkoda tylko, że po momencie zastanowienia dochodzi się do wniosku, że logika trochę szwankowała u państwa twórców. Nie mówię, że "Equilibrium" jest jakimś specjalnym wyjątkiem pod tym względem, mówię tylko, że bez tych błędów mógł stać się on filmem kultowym. I złoszczę się, że taka szansa została zmarnowana. Tak mamy tylko dobrą rozrywkę, nic ponadto. A ja od sztuki wymagam jednak czegoś więcej.
Czy to znaczy, że film był kompletną beznadzieją? Nie. Podobało mi się aktorstwo (brawo, panie Bale), niektóre rozwiązanie scenariuszowe - motyw próby wyprowadzenia rebeliantów czy smierć Mary. Można rozważać, czy Preston naprawdę był zdolnym do uczuć człowiekiem, bez wahania zabijając tych, co stanęli mu na drodze, czy może przeskoczył tylko jeden stopień na drabince świadomości, ale do pełni wolności jeszcze mu daleko. Właśnie: wolność? Czym jest wolność w tym filmie? Tylko zdolnością odczuwania? A co z myśleniem, posiadaniem własnych opinii, zdolnością logicznego analizowania zastanej rzeczywistości i wyciągania wniosków? Innymi słowy: pomysł dobry, ale podzielił los większości pomysłów - został zmarnowany wykonaniem. Za mało pogłębione to psychologicznie, niestety
((