Ponieważ poprzedni temat padł, a można się było z niego dowiedzieć paru ciekawych rzeczy - zakładam nowy.
Mother Come Home Paula Hornschemeiera.
czyli jak w tytule, matka – głowa rodziny – umiera, a syn i ojciec próbują zaadaptować się do zaistniałej sytuacji. Da się odczuć ból jaki dzielą bohaterowie historii. Ostatecznie dzieciak okazuje się dojrzalszy niż jego ojciec. A koniec całkowicie mnie zaskoczył... Kawał dobrego komiksu.
Jakiś czas temu czytałam inną nie-mainstreamową opowieść o próbie pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby (
12 Days). Była ona przekombinowana, pełna patosu i niepotrzebnej poetyckości. MCH poprzez swoją oszczędność bardzo do mnie trafia.
W sumie za jedyny mankament, do tego techniczny, uznaję czcionkę użytą we wstępie do rozdziału pierwszego. Tekst (zwłaszcza na ciemnym tle) zlewa się w jedną wielką plamę.
Zero Girl Sama Kietha
dziwny to komiks, tak samo jak dziwna jest główna bohaterka Amy. Rozmawia z owadem, czuje strach przed kwadratami a dla ochrony używa przedmiotów okrągłych i na każdy stres reaguje moooooooocnym spoceniem stóp. Niesmaczne.... Jest też trójka uczennic – sadystek i nauczyciel, którego łączy z główną bohaterką coś więcej poza szkołą. Komiks rozkręca się gdzieś tak od trzeciego zeszytu i ma fajne zakończenie.
Wiem, że istnieje kontynuacja – Zero Girl: Full Circle. Pytanie do osób, które czytały - czy w tym tomie
Amy i Tim zejdą się wreszcie, czy na zawsze pozostaną przyjaciółmi?Do przeczytania został jeszcze
Pride of Baghdad. Wiem czego mogę oczekiwać po tym komiksie, szczególnie, że sporo użytkowników forum już się na jego temat wypowiadało. Jedno nie podlega dyskusji - jest pięknie narysowany