Y ostatni z mężczyzn staje się dla mnie serią zamkniętą. W końcu po długim okresie oczekiwania ukończyłem lekturę kultowej serii Vaughana. Jak ją oceniam?
Pomysł
Na swój sposób genialny, oś fabuły wkręca czytelnika od pierwszej strony. Pole do popisu jakie na samym początku stworzył sobie autor była nie do oszacowania. I co najważniejsze oparł się on pokusom stworzenia komiksu, opartego na seksie. Bo chłodno szacując wielu scenarzystów poszłoby na łatwiznę i masowo produkowało nowe pokolenie chłopców i dziewczyn. Czy Vaughan miał jasno określony plan na całość? Ciężkie pytanie. Moim zdaniem twisty fabularne nie zawsze dawały optymalny efekt. Chociaż spokojnie 3/4 z nich była zaskakująca i naturalna, zgodna z logiką powieści. Jednak znak zapytania jaki pozostał, otwarta furtka do wyjaśnienia zjawiska zaniknięcia Y pozostawiła u mnie pewien niesmak. Dostaliśmy przesłanki, jedne wyjaśnienia były realne, kolejne oparte na biologicznym bełkocie i delikatnie mówiąc trudne do przyjęcia. Nie do końca zrozumiałem motyw pierwszego klonowania i jak to przedsięwzięcia miało wpłynąć na to, iż matka natura postanowiła przejść do kolejnego etapu ewolucji. Uważam, że motyw japońsko-chiński był ciągnięty delikatnie na siłę, akcje ze śledzącą ninją, porwaniami, wyskokami z budynków momentami gryzło się z pierwotnymi założeniami niczym w Z Nation. Dostaniem się do ośrodka badawczego. Motywy ojca doktor Allison były kolejnymi nie do końca udanymi krokami scenarzysty. Oceniając jego chęć naprawy stosunków z córką, usprawiedliwieniem się w tych relacjach dzięki wyprodukowaniu jej klonów, niosło za sobą przesłanki choroby psychicznej, gdzie z drugiej strony cały misterny plan potrzebował kunsztu i talentu naukowca.
Zakończenie
Akceptowalne. Zazwyczaj ciężko w dłuższych seriach trzymających równy poziom wykonać taki ruch, aby w finale wszystkie nitki się ze sobą połączyły. Yorick w finale przejmuje inicjatywę, ale co najważniejsze idealnie poprowadzono jego wątek z Agentką 355. Udało się w nim powiązać chemię, niepewność i utratę. Odrobinę brakowało mi przedstawienia wydarzeń pomiędzy przeskokiem w czasie o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Po rozmowie Yoricka z Beth i jej wyznaniem, Vaughan mógł się jeszcze pokusić o jeden dialog pomiędzy nimi.
Dialogi
Momentami miałem wrażenie jakby scenarzystą Y był Ennis. Cięty język doskonale uzupełniał się z przekomarzaniem i charakterami głównych bohaterów. Cały czas stał na poziomie pewnej świeżości i powodował, iż lektura praktycznie się nie nużyła. I nie było tutaj wyjątków, wszyscy aktorzy widowiska mieli swój czas antenowy.
Retrospekcje
Przyznam, iż ich nie lubię kiedy zaczynają pojawiać się w rozdziałach kiedy akcja zaczyna nabierać tępa. W Y zazwyczaj mnie irytowały. Z jednej strony poznawaliśmy życiorysy bohaterów, dzięki czemu łatwiej Nam było zrozumieć ich motywacje, z drugiej znowu często wybijały mnie z rytmu. Aczkolwiek sama ich jakość się broniła. Historie Yoricka, Allison, 355 wniosły wiele do fabuły. Gorzej sytuacja miała się z Izraelitkami, tutaj naprawdę byłem obojętny co powodowało ich misję.
Relacje
Najmocniejsza strona komiksu. Popisowo rozplanowana i wykonana. Nowi aktorzy płynnie komponowali się ze starszymi. W świecie gdzie uczucia wszystkich kobiet kierowane były do jednego gościa nie były łatwe, potrzeba bliskości powodowała zbliżenia na które w codziennych okolicznościach nie miałyby przyzwolenia. Bardzo rozwojowo poprowadzono wątek Yoricka i Ampersanda, do tego stopnia iż to on w dalszych fazach komiksu stopniował napięcie lub je napędzał jak wtedy kiedy niczym Spider-Man ze swoim zmysłem ostrzegał o zagrożeniach, albo jak z mimiki można było wyczytać iż najgorsze minęło. Jak wspominałem wcześniej Vaughan nie domknął relacji głównej pary serii, jednak kilka lat rozłąki i obsesja Yoricka by odnaleźć Beth wymagała rozwiązania.
Serię Y ostatni z mężczyzn oceniam na mocne 8 w skali od jeden do dziesięć. To jedna z lepszych serii jakie miałem okazje poznać, chociaż do absolutnego topu raczej się nie załapie. Nie jest to jednak żadna obraza, bo dzieło broni się pod każdym względem. Scenariusza. Grafiki. Dialogów. Przesłania. Y to saga łącząca w sobie powieść detektywistyczną, dramat z nutką marynistyki i ciągłym poczuciem niepewności.