Autor Wątek: Y - the last man  (Przeczytany 101912 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Antari

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #285 dnia: Lipiec 04, 2016, 11:39:29 am »
Najbardziej liczę na Sagę o Potworze z Bagien. To by był dla mnie news roku. Ale niestety chyba nie ma co się łudzić, T.K. zazwyczaj pytany o tę pozycję na targach odpowiada wymijająco lub po prostu "nie". A pytany jest o to praktycznie zawsze, jak widać nie przynosi to rezultatu.

Y i Skalp mogą sprzedawać się dobrze, ale całkiem możliwe, że nie jest to poziom jaki osiągnie jakiś tam przeciętniak Deadpoola z przeszłości, więc będą woleli rzucić jakąś staroć z Marvela zamiast ładować się w o wiele mniej pewny klasyk z "Vertigo". Mimo wszystko mega szacunek za wydanie (bo raczej dotrzymają słowa) w całości Skalpu i Y.

Offline robbirob

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #286 dnia: Lipiec 04, 2016, 11:47:18 am »
Y i Skalp się dobrze sprzedają   :smile:

I zapraszam do tematu Egmont.
To samo chciałem napisać. Bliźniacze dyskusje odbywają się w dwóch wątkach.

Co do wydania samego Y. - jest to test, jak wszyscy wiemy i jak sam Pan Tomasz mówił. Podobnie zresztą Skalp. Obie serie - jedna wcześniej zaczęta, druga całkiem nowa - mają pokazać wydawcy co lepiej się sprzeda, jaki wariant będzie korzystniejszy. Domyślam się, że między innymi dlatego wydali obie w tym samym czasie i obie są do siebie zbliżone (choćby ilością tomów, poziomem, grupą docelową - choć tu jak zwykle wchodzą w grę gusta, itp.).
Na bank coś po nich będzie, ale jak sam Pan Kołodziejczak mówił, czytelnicy muszą chcieć, a chcieć, znaczy pokazać, że się podoba, a pokazać..., to znaczy kupić. Głosowanie portfelem, jak to się teraz ładnie nazywa.

Ja np. jestem na tak. Kupuję obie serie, namówiłem już dwie osoby do Skalpa, z bardzo dobrym rezultatem.

Offline isteklistek

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #287 dnia: Lipiec 07, 2016, 03:20:54 pm »
Drugi tom za mną i sporo rzeczy nie jestem w stanie zrozumieć. Po pierwsze od zarazy minęło co najmniej 1,5 roku - ta kwestia pada między bohaterami. Nie rozumiem czemu przez ten okres czasu sytuacja na świecie jest tak fatalna, przecież nie przepadły książki, maszyny, wykształcone kobiety też nie zginęły (choć to i tak nie ma znaczenia). Wszystkie schematy i wszelkie materiały potrzebne by stworzyć małe dobrze prosperujące miasteczka są dostępne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby żywność, transport, gospodarka funkcjonowały....a jest anarchia. Po drugie nie rozumiem po co właściwie kobietom jest potrzebny powrót mężczyzn.

mgnesium

  • Gość
Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #288 dnia: Lipiec 07, 2016, 03:34:30 pm »
ponieważ w oczach 100% pozostałej przy życiu populacji cywilizacja i tak jest skończona? w roku 2065 ziemia stałaby się prawie pusta - liczba ludności skurczyłaby się tak bardzo, że utrzymywanie kontaktu pomiędzy niewielkimi, wymierającymi społecznościami nie miałoby żadnego sensu.

w skrócie - why bother?
« Ostatnia zmiana: Lipiec 07, 2016, 03:38:20 pm wysłana przez mgnesium »

Offline 8azyliszek

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #289 dnia: Lipiec 07, 2016, 03:45:32 pm »
Anarchia! Anarchiaaaaa!
Bo jakby panował jaki taki spokój, to by nie pasowało do scenariusza i Yorick nie mógłby przeżywać tak fascynujących przygód jak z tymi więźniarkami czy Matkami z Arizony.

Zresztą rzeczywiście - życie i tak już się kończy, skoro kolejnych ludzi nie będzie. To wszystko nie ma sensu.

Offline isteklistek

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #290 dnia: Lipiec 07, 2016, 03:50:05 pm »
Teraz nie jestem pewien, ale w komiksie padło "w tym momencie wyginęły opsy", które miału długość życia 1,5 roku. Rozumiem naturalne drogi rozwoju populacji i potrzebę "męskiego"materiału genetycznego, ale jest nauka, więc można tą drogą rozwijać populacje - wystarczyło by stworzyć za pomocą biologii i chemii, a w każdym razie próbować stworzyć coś sztucznego, co pozwoliło by, aby "nowi ludzie" - kobiety się rodziły. Poza tym jeszcze nie wiem, co dokładnie spowodowało wymarcie mężczyzn jak element w ich kodzie genetycznym jest "wadliwy". W każdym razie podczas tych sztucznych zapłodnień rodziły by się kobiety i mężczyźni, ale z jakiegoś powodu męscy potomkowie by ciągle umierali, więc ogólnie cywilizacja człowieka mogłaby trwać.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 07, 2016, 03:53:18 pm wysłana przez isteklistek »

Offline 8azyliszek

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #291 dnia: Lipiec 07, 2016, 03:58:27 pm »
Jak w Seksmisji - dzieworództwo na poziomie naczelnych. Albo klonowanie - jak owcę Dolly. Ale np. w takim górnictwie w większości pracowali mężczyźni. Skąd więc brać surowce, które są potrzebne do przetrwania cywilizacji technicznej? Siły porządku padły, nikt nie ogarnia tego bałaganu i szerzy się bezprawie. Np ta sprawa zniszczenia wszystkich banków spermy w USA, bo tak chciały jakieś wariatki - uproszczenie straszne i naciągane jak gumka w spodenkach. Ale inaczej Yorick nie byłby potrzebny, więc pozbyto się kilkudziesięciu, kilkuset placówek w USA, resztę świata (Europa, Kanada, Japonia) pomijając.

Tylko Izrael dzielnie się trzyma, bo może mężczyźni wyginęli, ale Arabki dalej trzeba zabijać. ;)

mgnesium

  • Gość
Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #292 dnia: Lipiec 07, 2016, 04:05:25 pm »
Teraz nie jestem pewien, ale w komiksie padło "w tym momencie wyginęły opsy", które miału długość życia 1,5 roku. Rozumiem naturalne drogi rozwoju populacji i potrzebę "męskiego"materiału genetycznego, ale jest nauka, więc można tą drogą rozwijać populacje - wystarczyło by stworzyć za pomocą biologii i chemii, a w każdym razie próbować stworzyć coś sztucznego, co pozwoliło by, aby "nowi ludzie" - kobiety się rodziły.

pisząc powyższe miałem to na uwadze. serię czytałem dawno, ale wydaje mi się, w jednym momencie szlag trafił nie tylko wszystkich żyjących mężczyzn, ale również prawie cały męski materiał genetyczny, który nie był odpowiednio ekranowany. jedynym sensownym sposobem przedłużenia istnienia populacji byłoby klonowanie - niestety wszystkie znane mi metody (ale to wiedza ze źródeł popularnonaukowych, więc jeżeli ktoś zechce sprostować, to bez czepialstwa), z wyjątkiem jednej, wymagają posiadania zarodków ludzkich. tyle mogę napisać w tej chwili, wrócić do wątku możemy po premierze 4 lub 5 tomu  :smile:

Poza tym jeszcze nie wiem, co dokładnie spowodowało wymarcie mężczyzn jak element w ich kodzie genetycznym jest "wadliwy".

Spoiler: pokaż
i prawdopodobnie się nie dowiesz. vaughan przedstawia kilka teorii, i upiera się że w którymś z sześdziesięciu zeszytów serii jest wskazówka, który jest prawdziwy.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 07, 2016, 04:13:10 pm wysłana przez fragsel »

fragsel

  • Gość
Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #293 dnia: Lipiec 07, 2016, 04:12:52 pm »
spoilery, mgneisum.
schowałem Ci  ostatni akapit...

Offline isteklistek

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #294 dnia: Lipiec 07, 2016, 04:23:46 pm »
Wydaje mi się, że mapa męskiego genomu jest znana, w każdym razie jedna z bohaterek jest genetyczką, więc możliwe, że ją zna, a wiedza o niej jest w książkach i innych pracach. Mając mapę można odtworzyć genom męski, ale tylko i wyłącznie w bardzo sterylnych warunkach, gdzie likwiduje się wszystkie elementy środowiskowe, z których jeden doprowadził do zniszczenia genomu męskiego, tak więc wydaje mi się, że przeprowadzenie zapłodnienia jest możliwie, inna sprawa, że część dzieci z tego zapłodnienia czekałaby śmierć, gdy wyjdą poza sterylne warunki, tak więc do czasu stwierdzania płci dziecka należałoby je trzymać w takich warunkach. Gdyby okazało się, że będzie dziewczynka, to ciąża mogłaby się rozwijać poza sterylnym środowiskiem...
« Ostatnia zmiana: Grudzień 28, 2016, 09:53:59 am wysłana przez isteklistek »

Offline radef

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #295 dnia: Grudzień 28, 2016, 09:48:47 am »
Huh... W ostatniej chwili zdążyłem kupić "Y - Ostatni z mężczyzn tom 1" w normalnej cenie, znalazłem ofertę na Allegro w której razem z wysyłką zapłaciłem 50,6 zł. Z tego co widzę to na początku grudnia pierwszy tom zniknął z prawie wszystkich księgarń internetowych (nawet na sklep.egmont.pl nie ma), zostały jeszcze pojedyncze egzemplarze np. na Atom Comics, ale już w cenie o kilkanaście złotych wyższej.
Czyli pewnie na początku przyszłego tygodnia będę mógł przeczytać pierwszy tom, jeżeli nie zapomnę to może opiszę swoje wrażenia z lektury w tym temacie.
Czytaj Kaczą Agencję Informacyjną - http://www.komiksydisneya.pl/
Kupuj na Book Depository wspierając KAI - http://www.bookdepository.com/?a_aid=kaczaagencja

Offline parsom

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #296 dnia: Październik 06, 2017, 01:03:45 pm »
Jestem po 3 tomie zbiorczym i szczerze mówiąc - nie rozumiem zachwytów nad tym komiksem. Historia owszem, niezła. Rysunki - pewnie kwestia gustu, chociaż mi się nie podobają i na dodatek dobijają tę historię. Ale przede wszystkim - ten komiks jest zwyczajnie głupi. Rozwiązania fabularne - niektóre wręcz żenujące. Dialogi - niedobre. Do tego dość sporo łopatologiczności i wysilone wstawanie cytatów czy odniesień do kultury.
Doczytam do końca głównie ze względu na historię, bo to główny atut tego komiksu.
I szczerze mówiąc nie zachęca mnie to do innych komiksów Vaughana.
Głosuj na mój projekt Lego Ideas: http://link.do/56xyk

Offline 79ers

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #297 dnia: Październik 06, 2017, 02:44:26 pm »
Jestem po ....
...I szczerze mówiąc nie zachęca mnie to do innych komiksów Vaughana.

Z "naszego" Vertigo Y oceniam najniżej(oczywiście zawartość, a nie stardard publikacji) i zgadzam się, że wielokorotnie jest to przerost formy nad treścią. Zamierzam dociągnąć ten tytuł do finału, ale nie jestem zadowolony z lektury. Przymierzałem się kilkukrotnie do Sagi, ale ta historia również mnie nie przekonuje. Ze swojej strony nie polecam też Paper Girls - nie twierdzę, że jest to tytuł dobry/zły/nijaki tylko zupełnie rozminął się z moimi oczekiwaniami powstałymi po lekturze kilku opinii/recenzji. Czuję, że również nie przekonam się do twórczości Vaughana.

W zdecydowanej większości tytułów staram się dawać im, jak i sobie drugą szansę. Przypuszczalnie zapoznam się z Paper Girls 2, a na chwilę obecną czeka mnie przeprawa z Łamignatem oraz Sagą Winlandzką 2. 

Offline Antari

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #298 dnia: Grudzień 15, 2017, 05:53:11 pm »
Z uwagi na to, że niedawno ukazał się wreszcie ostatni tom "Y ostatni z mężczyzn" w Polsce postanowiłem napisać parę słów o serii.

Cykl wydawniczy tej serii troszkę się u nas wydłużył przez co zmuszony byłem do odświeżenia sobie lektury pierwszych 4 tomów przed lekturą ostatniego. Na wstępie zaznaczę, że uważam, iż wszystkie tomy prezentują bardzo wyrównany poziom. Każdy oferuje solidną dawkę interesujących sytuacji, które stawiają bohaterów w niecodziennych okolicznościach. Nie doświadczyłem żadnego rażącego spadku poziomu między tomami, co zdarza się dość rzadko w przypadku tak długich serii. Na plus na pewno należy poczytać postacie i rozwój ich osobowości. Autor eksploruje ich historie w sposób niechronologiczny. Nie spieszy się i powoli domyka wszystkie wątki, ukazuje sceny z  życia bohaterów wtedy gdy potrzebuje poruszyć określony problem natury społecznej czy płciowej. Każdemu bohaterowi (niekiedy także tym drugoplanowym) poświęcone zostaje naprawdę sporo uwagi.

Odpowiedź na główną zagwozdkę serii czyli przyczyna tajemniczej zarazy, która wybiła prawie wszystkich mężczyzn, zostaje przez autora scedowana na czytelnika, któremu w toku opowieści podsuwa kilka rozwiązań począwszy od tych o charakterze naukowym jak i religijnym. Podobno istnieje jedna, właściwa odpowiedź, do której wskazówki umieszczono w niektórych rozdziałach. Niestety nie udało mi się jej odkryć.

Warto wyróżnić jeszcze jedną zaletę tej serii. Vaughan kapitalnie radzi sobie z tempem akcji. Wiele razy łapałem się  na tym, że poszczególne wątki bardzo mocno trzymają w napięciu. Wprost nie sposób nie przeskoczyć na kolejną kartkę aby poznać zakończenie danego wątku. Na skutek czego tomy pochłania się w tempie galopującym. Pod koniec można wręcz poczuć pustkę, że to już linia mety.

Zakończenie gorzkie, smutne ale i przewrotnie podnoszące na duchu. Zarówno zaskakujące jak i przewidywalne. Kto z czytelników oczekiwał tu happy endu? Raczej nikt. To jak z butelką wódki - wszyscy wiedzą, że kiedyś się skończy ale gdy nadchodzi ten moment wszyscy są zaskoczeni (od kogoś z forum ukradłem). Dlaczego więc czuć tutaj lekkie rozczarowanie takim rozwojem historii? A może chodzi o coś innego? Może czytelnik chciał uwierzyć, że razem z wymyślonym bohaterem przeżyje ten niemożliwie piękny życiowy happy end? Postać Yoricka jest wykreowana tak uniwersalnie, że każdy odnajdzie w nim cząstkę dawnego siebie.

Tytuł skłaniający do refleksji. Proste odwołania popkulturowe, rzucanie mięchem i serowe odzywki są na porządku dziennym. Dla jednych zaleta, dla drugich wada. Na plus prosta, czytelna kreska oraz zachowana regularność oprawy wizualnej mimo zmieniających się autorów. Bardzo podobały mi się także okładki wszystkich zeszytów, które stoją o kilka poziomów wyżej od oprawy. Po lekturze historia zostaje na trochę w głowie.

Mimo, iż wydawać by się mogło, że zakończenie może popsuć radość z ponownej lektury wydaje mi się, że jeszcze nie raz wrócę do tej serii.

Mam wątpliwości odnośnie ostatniej sceny. Czy dobrze odczytałem, że jest to autoironiczna parabola do przedstawienia o "ostatnim z mężczyzn" odgrywanym przez miejscowy teatr? Yorick pyta o zakończenie tego spektaklu. Otrzymuje odpowiedź, że ostatni mężczyzna zabija się pozwalając aby kobiety same się ocaliły. Yorick pointuje ten wątek, że to "gówniane zakończenie". W ostatniej scenie bohater skacze przez okno/znika/pozoruje śmierć? Moja interpretacja jest właśnie taka, że jego rola się skończyła i postanowił zejść ze sceny pozwalając aby kobiety same się ocaliły, widząc, że radzą sobie (ostatnie kadry ukazujące same kobiety w różnych sytuachach). Ciekawie brzmi wówczas z automatu wepchnięte w usta czytelnika słowa "gówniane zakończenie". Ktoś odebrał to inaczej?
« Ostatnia zmiana: Grudzień 15, 2017, 06:55:05 pm wysłana przez Antari »

Offline parsom

Odp: Y - the last man
« Odpowiedź #299 dnia: Kwiecień 24, 2018, 10:03:46 am »
Psioczyłem na tę serię, ale miałem na półce tom 4 i w końcu się skusiłem.
I... nie tylko podtrzymuję moją opinię, ale dodam również, że z każdą stroną narastało we mnie poczucie żenady. I w pewnym momencie mnie olśniło - ja czytam "Modę na sukces"! Te nieoczekiwane zwroty akcji, które w ogóle mnie nie zaskakują, te retrospekcje i grzebanie w dzieciństwie, te wyznania i zbliżenia (emocjonalne i fizyczne) ni z gruchy, ni z pietruchy, te niedobre (bardzo niedobre) dialogi, ta psychologia postaci prosta jak ich rysunki, te rozwiązania fabularne wyciągane z kapelusza, itd., itp. - to wszystko to istna "Moda na sukces". Brakuje tylko przeciągniętych zbliżeń na bohatera, który przeżywa (cholera wie co przezywa, ale ważne, że przeżywa). Żonglerka czasem i miejscem akcji, granie na suspens i mnożenie wątków to jeszcze nie wszystko - dobrze by było, jakby zachowania bohaterów i cała historia trzymały się kupy. A do tego jeszcze te rysunki, których równie dobrze mogłoby nie być, bo niczego nie wnoszą, nic nie dodają.
W tym momencie już w ogóle mnie nie interesuje co będzie dalej. Jeżeli kupię tom 5, to tylko po to, żeby za jakiś czas łatwiej sprzedać całość (no, może kolekcjonerska kompulsywność też tu coś zadziała).
Oczywiście mam świadomość, że na tle całej masy komiksowego chłamu to jest jednak pozycja wyróżniająca się. Ale nie umywa się do pozostałych wydanych u nas w ramach Vertigo (może niektóre tomy Wampira są na podobnym poziomie).
I naprawdę nie rozumiem zachwytów nad tym tytułem. I szczerze mówiąc chciałbym się dowiedzieć - co wam się w nim tak podoba?
A przede wszystkim - czy w Ex Machina pan Vaughan też się tak bawi?
Głosuj na mój projekt Lego Ideas: http://link.do/56xyk

 

anything