pesze, jak dla mnie mogą wydawać nawet jeden tom na 5 lat.
hm... mi jak coś zwisa to się generalnie nie wypowiadam. Szkoda czasu i energii... Zakładam, że skoro ktoś coś pisze na forum, to ma jakiś powód, względnie chce się podzielić swoimi odczuciami / wrażeniami. Pisanie tylko po to, żeby nabijać liczbę postów jest deczko teges
I w kwestii "przewidywania" - o ile pamiętam, to przy wydaniu Y1 nie było mowy, że wydadzą potem dwa tomy na raz. Więc coś tu nie haihitla jest
.
Tylko że 3 i 4 tom "Baśni" to już są grubsze trochę tomy. Szczególnie czwórka. Zresztą... nieważne. Tu przecież nie chodzi o to w jakim tempie to jest wydawane, a jakie tempo jest zapowiadane. Egmont się akurat wywiązuje. A ciągnie parę serii ("Lucyfer", "Hellblazer", "Usagi", "Sandmana" odświeża, itd...).
to prawda, ale z drugiej strony, jeśli miałby wybierać między dwoma ZAPOWIEDZIANYMI i DOTRZYMANYMI ygrekami w roku, a zapowiedzianymi i PORPZESUWANYMI 4 ygrekami w roku, to chyba jednak to drugie kręci mnie bardziej
Choć nie kryję, że zawsze twedy cisną mi się na pysk słowa obraźliwe.
Nie marudzić tylko kupować 2 i 3, a jak wyniki sprzedaży będą dobre, to nie zdziwię się jak na późną wiosnę/wczesne lato zobaczymy 4, a na jesień 5 (bo na więcej nie liczę w tym roku).
taa, ale żeby były wyniki, najpierw musi być co kupować
Klienci chyba są, skoro wyszedł t 2 i 3, więc jeśli teoria spiskowa, że Manzoku czekało na wyniki sprzedaży y1, jest prawdziwa, to chyba tom 4 zobaczymy szybciej niż za 8 miesięcy. Jakby nie było, wiele osób nie kupiło Y ze strachu przed niedokończeniem długiej serii, a wydawca czekał w nieskończoność na wyprzedanie iluś tam % nakładu. I kółko się zamyka. Z drugiej strony trudno się dziwić. Egmont każdą wtopę nadrobi kaczorami donaldami
.
Szkoda, że w temacie o serii komiksowej pitolicie o polityce wydawnictwa. Mnie osobiście tomy 2 i 3 zawiodły. Tom 2 - znacznie słabszy od 1, tom 3 słabszy od 1. Liczyłem na jakieś ciekawe twisty, a nie bzdury pokroju: "Yoryck, kocham Cię" ... Póki co Y przegrywa z Kaznodzieją.
jak na razie stawiam te serie na równi, ale słyszę z każdej strony, że to co najlepsze w Y dopiero przed nami. Nie zgodzę się natomiast, że t.3 jest słaby. A i t.2, mimo że wg mnie nieco mniej wykopany od t.1, też jest przecież kapitalny. W obu są fajne zwroty akcji.
Takie zagrywki jak
stacja kosmiczna, rozpierducha na pustyni, naparzanka z Izraelkami, miasteczko byłych więźniarek, siekiera w głowie szefowej Amazonek (a właśnie, zauważył ktoś, że Yoryk nazywa ją "topornym ryjem", a za chwilę baba ma siekierę w buźce? Ciekawe, czy to zbieg okoliczności czy celowa zagrywka Vaughana), i parę nadgryzionych nowych tajemniczych wątków
trudno nazwać bzdurami pokroju "Yoryk, kocham cię...". Zresztą, nawet one mają swoje umocowanie w historii, nie? Jakby na świecie została tylko jedna babka, choćby pryszczaty pasztet z biustem o wadze 50 kg, też byś się w niej zabujał