Piszę to po lekturze Potwora z bagien.
A także różnych Hellraiserów, Ksiąg Magii etc.
Od razu zastrzegam, że lubię i doceniam porządny horror.
Lubię Kinga, Barkera, choć tak naprawdę największy dreszcz przeszywał mnie przy Milczeniu owiec. Aliena (Scotta) uważam za arcydzieło, podobnie ja Lśnienie Kubricka.
Naprawdę się denerwowałem czytając je lub ogladając.
A w komiksie - kicha.
Różne zachwalane "horrory" komiksowe wywołują u mnie w najlepszym wypadku zainteresowanie sensacyjną historyjką, w najgorszym - po prostu znudzenie.
Zastanawiam się gdzie leży problem, w komiksowych horroach, czy we mnie.
I wyszło mi, że komiksowe medium, po prostu, nie nadaje się do straszenia.
Istotą horroru jest wywołanie lęku przed nieznanym (to ta szlachetniejsza wersja) lub szok (slasher).
I jak tu w komiksie pokazać nieznane? Jak zaskoczyć nagłym pojawieniem się zagrożenia (obcy z brzucha - pamiętacie jak skoczyliście w fotelach?)
Albo taka Piła na przykład. ..Działa jak widzę zywego aktora, który użyna sobie kończynę (wiem, że na niby
). Ale taka sama scena narysowana - już nie działa.
Wychodzi mi, ze komiks powinien jak ognia unikać nazywania tych historii horrorami. Taki Nigdziebądź, czy Potwór z bagien to właściwie fantasy. Hellraiser zresztą też.
Stąd chyba bierze się rozczarowanie czytelnika.
Gdybym wiedział, że biorę się za fantastykę, przygodówkę, thriller sensacyjny, nie oczekiwałbym mocnych emocji które odczuwam przy horrorze. Nastawiłbym się na doznanie raczej intelektualne.
Jak mi mówią, że będzie horror, to mam nadzieję się bać.
A tu... dłużyzna, jak mawiał Mamoń.
Reasumując - wnioskuję, że komiks to nie jest medium, które może pokazać wszystko. Niektórzy, często znamienici autorzy, udają jednak, że może. I oszukują.