trawa

Autor Wątek: Inland Empire  (Przeczytany 3545 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Musley

  • Steward
  • ******
  • Wiadomości: 6 346
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • (づ。◕‿‿◕。)づ
    • Soundcloud
Inland Empire
« dnia: Sierpień 16, 2007, 12:27:10 am »
Elo!

Niedawno wróciłem z seansu i muszę powiedzieć, że siedziałem w kinie osrany przez 3 godziny w stresie, że znajdą mnie zarzyganego pod fotelem, a lekarz orzecze zawał serca, po czym wyszedłem mniej więcej z taką wiedzą o tym filmie, jak i przed seansem - Sztuka Wysoka, głębokie, poruszające i przedstawienie środowiska Hollywood w krzywym zwierciadle.
Osobistych refleksji brak, z tego względu, że o ile obrazy Lyncha nie są surrealistyczną orgią, to autor przemawia do widza pewnymi symbolami, które nie są uniwersalne dla naszego kręgu kulturowego, z tego też względu oglądając jego filmy czuję się jak na obcej planecie, o której wiem tylko tyle, że mam dotrzeć do jakiegoś punktu, a nie rozumiem zupełnie co jest napisane na drogowskazach, jestem więc zmuszony do poruszania się po omacku. Nie wiem tylko, czy mi się chce, a nawet jeśli, to czy włożony wysiłek będzie tego wart. Bo równie dobrze ktoś mi może dać do czytania komiks w języku japońskim, z poprzestawianą kolejnością stron i zapytać mnie, jakich się tam doszukałem treści.

Lynchem nigdy się specjalnie nie jarałem. Jako reżyser jest już pewną marką i czego by nie nakręcił, zawsze się znajdzie grupa ludzi, która będzie się na to spuszczać - i to oni mnie najbardziej w tym wszystkim wku...

Zachęcam do podzielenia się refleksjami na temat "Inland Empire".

Offline Skrzydlaty

Inland Empire
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpień 16, 2007, 03:01:31 am »
Widziałem dwa filmy Lyncha, jestem pod jak najgorszym wrażeniem. Koleżankę która mi je wręczyła, trzęsąc się z podniecenia, przestałem cenić po seansie. Zawsze przedstawiała się wszystkim jako artystka, teraz mogłem spokojnie stwierdzić, że dziewczyna po prostu nie zna się na rzeczy. Do tego mam wrażenie, że sam Lynch robi sobie z widzów jedną wielką zróbkę-w-dupkę. Napie*doli sobie wątków od czapy, coś tam sobie powymyśla, poskleja to nieskładnie, a potem niech widzowie sobie interpretują. Wyjdzie z tego jedna wielka nadinterpretacja, a sami wielbiciele danego filmu będą w siódmym niebie, w końcu mieli do czynienia z czymś awangardowym.

Po tym krótkim wstępie nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego żal mi było wybrać się do kina.


Cytuj
Jako reżyser jest już pewną marką i czego by nie nakręcił, zawsze się znajdzie grupa ludzi, która będzie się na to spuszczać - i to oni mnie najbardziej w tym wszystkim wku...


100% poparcia

Offline Jimmy

Inland Empire
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpień 16, 2007, 07:30:33 am »
Musley i Carbon (szczególnie Carbon za rozpoczęcie) - jeszcze raz i ostrzeżenie poleci.
I ograniczać bluzgi proszę.

Offline Hamtaro666

Inland Empire
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpień 16, 2007, 07:43:28 am »
Z oglądaniem filmów Lyncha jest jak z oglądaniem obrazów surrealistów - tego nie trzeba rozumieć - to trzeba czuć. Tu obowiązuje reguła L'art pour l'art. Moim ukochanym filmem Lyncha jest "Dzikość Serca". No, ale jak ktoś kocha kino "moralnego niepokoju" to rzeczywiście u Lyncha nie ma czego szukać.

Offline Zielony

Inland Empire
« Odpowiedź #4 dnia: Sierpień 16, 2007, 08:41:27 am »
byłem wraz z musleyem w tym kinie i musze przyznać ze jest on chamem bo cały czas rozmawiał i przeszkadzał  :?  
ci do filmu to mi się podobały ujęcia, co do fabuły nie mam nic do powiedzeni a  :shock:
więcej nie będe pisał bo jimmi doszuka się 4dna w mojej wypowiedzi i znowu bedzie chciał mnie zabić :shock:
IMP  :O

Offline WeeGee

Inland Empire
« Odpowiedź #5 dnia: Sierpień 16, 2007, 09:36:04 am »
Widziałam film już kilka miesięcy temu i nadal jestem rozczarowana  :lol:

Bardzo, naprawdę bardzo lubię Lyncha. I jako reżysera, i jako postać. Do kilku jego filmów z przyjemnością wracam - tak więc z dużym podekscytowaniem czekałam na Inland Empire - a tu taki dramat... Ani to ciekawe, ani ładne. Gdyby nie to, że Lynch sam sie pojawił przed premierą i ten film zapowiedział, dałabym sobie obie ręce uciąć, że to jakiś amator podrabia Lyncha. Na dodatek cyfrówką dającą marny obrazek.

Tak, wiem, nie trzeba rozumieć (nawet nie próbowałam), trzeba czuć (nie poczułam). Lynch zawsze bawił sie w jakieś surrealistyczne gadki, jego filmy wyglądały jak sen wariata przeniesiony na taśmę, ale w IE jest troszkę tak jakby zgubił się we własnych chwytach, nawrzucał sprawdzonych zagrań, które do tej pory były jego siłą i robiły z filmu atrakcje, a teraz sprawiały wrażenie podpatrzonych (...u Lyncha....) i niewprawnie wykorzystanych.

No i po diabła to było rozwlekać na trzy godziny? Taśma (w tym wypadku chyba raczej jakiś cyfrowy nośnik) dużo przyjmie, ale ja ledwo dałam rade dotrwać do końca...
ttp://weegee.digart.pl/

"There is no life I know to compare with pure imagination."

Offline Radosna Malina

Odp: Inland Empire
« Odpowiedź #6 dnia: Kwiecień 22, 2008, 11:09:31 am »
Jestem właśnie po kolejnym domowym seansie tego filmu - w kinie po jednym obejrzeniu całości, przyznaję rację, nie da się ogarnąć Inland Empire. Trzeba go szatkować, przewijać, oglądać sceny w innej kolejności niż zaproponował to reżyser. Wszystko powoli układa się w oniryczną acz sensowną całość. Kluczem do zagadki są sceny z królikami.
Nie zrażajcie się &)
Nigdy nie zapominajcie! Im wyżej wzlatujemy tym mniejsi wydajemy się tym co nie umieją latać.

Fryderyk Nietzsche


Zaplanować działanie, wybrać ofiarę, działać bezlitośnie, a potem iść spać - nie ma nic lepszego na świecie.

Josif Wissarionowicz D