No ale robi kalki jezykowe, nic na to nie poradze. Ostatnio zona czytala "Kiksy klawiatury" i kilka wylapala (w innych ksiazkach Pratchetta tez sie niestety zdarzaly). Pewnie kazdemu tlumaczowi sie zdarza, ale korektor powinien to wylapac i poprawic, wiec minus takze dla wydawnictwa.
EDIT: znalzlem podobna opinie pod wywiadem z Cholewa: "Dobra, a czasem nawet świetna translatorska robota. Tłumaczowi przydałby się jednak do pary lepszy redaktor. Kalki składniowe, błędy interpunkcyjne występują tu częściej, niż powinny".
Generalnie powinno sie dostac redakcji/wydawnictwu, a ciegi zbiera tlumacz
No właśnie. Ze świecą szukać tłumacza, któremu nie zdarzają się kalki językowe. Cholewie również się to zdarza, ale wydaje mi się, że nie jest to kategoria "piątej na zegarze". Niemniej kiedy uświadamiam sobie, jak kreatywnym tłumaczem Cholewa jest w ogólnym rozrachunku, co naturalnie przede wszystkim widać w "Świecie Dysku", to takie piętnowanie go oceniam jako unfair.
Poza tym Piotr W. Cholewa jest tłumaczem, którego polszczyźnie ufam. To znaczy zaczynam czytać jakiś jego przekład i od razu czuję, że jego język ma rangę literatury. Tego trochę mi brakuje w tłumaczeniach niektórych komiksów (oczywiście nie w tłumaczeniach Cholewy), bo co prawda komiks literaturą nie jest, ale warstwa tekstowa musi mieć jej ciężar gatunkowy, nawet jeśli jest to zwyczajna rozmowa o pogodzie czy slang młodzieżowej subkultury… Przekłady to naprawdę ciężki kawałek chleba. Im bardziej oczytany i otrzaskany literacko tłumacz, tym lepiej. Do tego dochodzi potrzeba erudycji, o inteligencji już nie wspomnę… Wiesz, żeby potem nie wyszło, że ktoś tłumaczy tak, jak się mówi u niego w domu…
Przekłady Studia Lain podobają mi się, chociaż nie czytałem jeszcze "Sticklebacka" (brak czasu), "Slaine'a" (bo czekam na te wcześniejsze historie) ani "Kompletnego szoku przyszłości" (bo jeszcze do mnie nie dotarł).