Ostatnio nadrobiłem "Inne pieśni" Dukaja. Czytałem wiele pochwalnych recenzji tej książki, w których przewijała się fraza, że można ją również czytać niczym traktat filozoficzny. A ja jestem rozczarowany. Dukaja uważam za złote dziecko polskiej fantastyki - jest niezwykle pomysłowy, pisze ciekawie i jednocześnie jego pomysły pozwalają mu powiedzieć o czymś więcej niż akcji fabularna. Duże wrażenie zrobił na mnie "Czarnymi oceanami", które były głębokie i wciągające. "Lód" jest dla mnie esencją Dukaja - zaskakujące pomysły powiązane z konkretnymi przemyśleniami autora. Co prawda nagłe obowiązki zawodowe nie pozwoliły mi dokończyć "Lodu" (przeczytałem jakieś 200-300 stron), ale dobrze go wspominam i z przyjemnością do niego wrócę - tym razem by go przeczytać całego.
Tymczasem "Inne pieśni" to prosta fabuła opowiedziana przez pryzmat arystotelesowskiego słownika. Mamy więc Formę kształtującą Materię i zestaw czterech żywiołów będących podstawowymi składnikami świata. I to są narzędzia do opisywania świata przedstawionego w książce. Ktoś posiada silną wolę, którą potrafi wywołać posłuch? No to mówimy, że jego Forma jest mocna. Itd. itp. A co wynika z tego, że autor przyjął arystotelesowski sposób opisywania rzeczywistości? Poza stroną lingwistyczną niewiele. Nie ma tu żadnej głębszej refleksji, a niestety sama fabuła jest prosta i tylko momentami wzbudza jakieś większe emocje. Mam wrażenie, że osoby, które pisały o "traktacie filozoficznym", zrobiły to po lekturze zarysu pomysłu autora na książkę lub, gdy zobaczyły jak często mówi się w niej Arystotelesie. Dla mnie ta książka to jedynie średnio ciekawa przygodówka z oryginalnym sposobem opowiadania.