"Siewca Wiatru" Lidii Kossakowskiej
Właściwie nie tyle przeczytałem, co podjąłem próbę przeczytania.
Głupia sprawa z tym "Siewcą Wiatru". Pożyczyłem go od koleżanki, a co pożyczone, wypada przeczytać. Ale nie mogę. Jest wokół tyle ciekawych książek do czytania, filmów do oglądania i gier do grania, że nie jestem w stanie poświęcać swojego czasu na ten... utwór.
Nie wiem, czy robię się jakiś wybredny, czy co, ale muszę przyznać, że ostatnio takie problemy miałem z niektórymi lekturami w liceum. I to z zupełnie innych powodów. Lektury po prostu poruszały tematykę, która mnie kompletnie nie interesowała. A tutaj... Nie dość, że fantasy, to jeszcze anioły, demony, itepe... A jednak czytać się nie da. Przede wszystkim pomysł na kreację świata jest tak odrzucający, że głowa boli. Ja wiem, fantastyka wszystko zniesie. Ale mimo wszystko, pomysł przedstawienia Królestwa zamieszkałego przez Anioły jako jakiejś wariacji zwykłego średniowiecznego państwa, i to w jakiś kompletnie niekonsekwentny sposób, jest dla mnie tak idiotyczny, że uniemożliwia mi czerpanie przyjemności z lektury. Czymś innym jest negowanie w danym dziele praw fizyki, a czymś innym negowanie zasad logiki. Świat przedstawiony w "Siewcy Wiatru" kupy się nie trzyma. A pod względem stylistycznym też ta książka w sumie nie błyszczy.
Chyba zaczynam się starzeć