EXIT był bardzo niefortunnym przykładem, nie przygotowałem się, ale mechanizm jest ten sam.
Czy nie należało tłumaczyć takich tytułów jak Armada? Wieczna Wojna? W poszukiwaniu ptaka czasu?
John Constantine jest z dupy i nie jest żadnym przykładem, bo to nazwa postaci, a że przypadkiem też tytuł, to zmienia zupełnie postać rzeczy. To tak, jak z Batman - to postać. To samo dotyczy X-Men podanych przez tranwaya - to są nazwy, które zostały wykorzystane jako tytuły. Albo obaj lubicie wyjaławiać dyskusję, albo kompletnie nie skumaliście ocb.
Nazwy, nazwiska - to mogę uznać za rodzaj marki, takiego trademarku powiedzmy. Tytuł? Sam nie wiem.
From hell to nie jest niczyje nazwisko, to nie jest nazwa niczego, to zbitek dwóch słów, oznaczających miejsce. Nie ma żadnego powodu, żeby go nie tłumaczyć, prócz podanego wyżej przez nayrotha, zbieżnego z moją tezą: niektórym bardziej staje od obcych słów.
I to mnie a) dziwi, że w takim kraju, gdzie obcego się zawsze biło, teraz się rodak do niego łasi, b) smuci, bo powoduje, że masując się obcymi słowami ludzie tacy zubożają swój ojczysty język.
Od razu dodam też, że argument o żywym języku, który się zmienia, uważam za średnio trafiony. Zmienia, ewoluuje, owszem. Ale nie przyjmuje zamiast swoich obce słowa.
Ja się tam cieszę, że to będzie wydanie po polsku. Z polskim tytułem. Z jakim polskim, to mi dynda. Najprostszy byłby najlepszy, ale to nie nam decydować. Mam nadzieję, że tłumaczenie w środku też będzie bardzo dobrze zrobione. W końcu ja będę ten komiks czytał, a nie ślinił się do jego gablotki na półce.
Co do terminów, to w sumie mnie się nie spieszy. Zapłacone. Przyjdzie. Przecież Timof nie wy***cha tylu ludzi. A jak poczekamy dłużej, to może z większa przyjemnością przeczytamy.