Taaak
Mordheim...
Miasto Potępionych, któremu zdarzyło się jakimś cudem przetrwać uderzenie komety złożonej z minerału mnożącego mutacje i obłęd. Dla mnie to zawsze była walka z niewidzialnym promieniowaniem
Ale jako że to mój pierwszy post, to warto by było wykazać się czymś bardziej błyskotliwym.
Jeśli chcesz robić cokolwiek takiego w świecie Warhammera i chcesz aby tym światem pozostało bierzesz pod uwagę tylko i wyłącznie spaczeń. Dla nas to odpowiednik uranu, jednak o o wiele większej mocy promieniotwórczej, która dziwnym trafem nie zabija od razu, a strasznie przyspiesza zmiany. Wszystkie mutacje Chaosu biorą się właśnie z niego, cały Chaos to jedno wielkie promieniowanie... Ten świat na upartego jest już światem post-apo, a Mordheim jest tego najgłośniejszym przykładem, choć nie największym. To co dzieje się w świecie Warhammera to wynik dwóch wielkich eksplozji bram intergalaktycznych na biegunach... nie ma co wymyślać.
Jeśli zaś chodzi o klimaty Wh40k to i tam jest pewien podobny do mordki świat post-apo, jednak nie rozpoczęty żadną wojną, a... zbytnim rozrostem cywilizacji. Necromunda, bo o niej mowa, to wielka planeta-miasto. Rozrosła się tak bardzo, że jej dolne partie są po prostu jednym, wielkim cmentarzyskiem, na którym można znaleźć wszystko. Całe miasto dusi się we własnym gnoju i smrodzie, a potężne, międzyplanetarne imperium ludzi pozostaje dla wszystkich tylko legendą, odnajdowaną wśród dziwnych przedmiotów na dnie miasta...
Polecam obie gry swoją drogą. Figurkowe post-apo dla maniaków fantasy lub SF
I grzechem byłoby nie wspomnieć o Shadowrun`ie. Czy doszło tam do apokalipsy? Nie... ale ludzie planetą nie rządzą już na pewno