26.12.06 miał swoją
premiarę film Eragon, oparty na książce, o tym samym tytule.
Widzieliście to COŚ?? Ja podczas oglądania filmu miałem wrażenie, że oglądam jakis wieloczęściowy fanfilm, nakręcony przez 10-latków, którzy nigdy nie słyszeli o efektach specjalnych, a co ważniejsze, nie przeczytali książki, na podstawie której kręcą film. Serio. O ile książka jeszcze jako tako mi sie podobała, to film jest kompletnie beznadziejny. Tak
wię{c} jak ktoś powiedział : "Z lipnej książki, nie da się zrobić dobrego filmu" i to jest święta prawda. Kiedy
wyszedłaem z kina, nadal miałem przed
ocz{a}mi facjatę głównego bohatera(tak
nawaisem w ogóle nie pasująca do Eragona, ale widać filmowcy maja inna wizję książki Pana Paoliniego...), machającego mieczem z plastiku, kupionego na jakimś odpuście. Jedynie Jermy Irons grający Broma,
wczól się w swoją rolę. Ten facet mi się podobal w tym filmie. Przejdźmy teraz do postaci Smoka, Saphiry. Smok-Łabędź niby zieje ogniem, walczy ogonem, lata i robi wszystko co smok robić powinien, ale robi to
s{z}tucznie. Jego skrzydła są ptasie, a nie tak jak w książce, nietoperze. Mam jeszcze dużo
zastrzerz[/color]en do tego filmu.
Fulm mimo tylu minusów ma tez swoje plusy. Np. Postać Broma, piękne Widoki,postać Aryi( w filmie nazywają Arią(operową...)), która, gdyby Miała rozpuszczone włosy byłaby całkiem laskowata. kolejnym plusem jest postać Murthaga...
Tak, więc żałuje 13 złotych wydanych na ten film. Na
sequłel na pewno nie pójdę, chyba, że zmienią całkowicie obsadę, i reżyserów oraz speców od efektów specjalnych. Tak więc film ssie, jak to się ostatnio mówi na forum Bastionu...
Ale się rozpisałem...
Złośliwy moderator przypomina przykazanie 5 regulaminu Forum Filmu:5. Podczas toczonych dyskusji zachowujemy się "normalnie" tzn.:
- wypowiadamy się z sensem i poprawnie pod względem ortografii oraz składni[/u]
- nie używamy wulgarnych słów i nie obrażamy się nawzajem
Zalecam więc mniejszy pośpiech i większą dbałość o schludność wypowiedzi - po prostu nieprzyjemnie i ciężko się czyta tekst z błędami...
(oczywiście tyczy się to wszystkich, kolega grzybiarz pechowo posłużył za przykład ku przestrodze)