A widać - ile xiążek Pratchetta, tyle gustów. Jak dla mnie wymiata przede wszystkim:
1. Kosiarz - moje pierwsze kroki w świecie dysku,
2. Trzy Wiedźmy - te szekspirowsko bajkowe wątki są po prostu przeurocze. Genialna Babcia Weatherwax i Magrat, która (niektóre cytaty po prostu zapadają w pamięć) "kiedy się specjalnie ubrała i umalowała w pewnym oświetleniu i pod pewnym szczególnie dobranym kątem nie wydawała się nieatrakcyjna".
3. Nauka Świata dysku
To nie jest ściśle ustalona kolejność, ale te trzy xiążki jak dla mnie po prostu wymiatają. Coś w sam raz na poprawę humoru. Mało jest xiążek, z których można śmiać się na głos, a Pratchetta bez wątpienia do takich należą. Aczkolwiek muszę przyznać, że jeśli cztyane w dużyuch ilościach pod rząd przestają być śmieszne, bo się człowiek do tego humoru już przyzwyczaja i wchodzi mu on w krew. Dlatego dawkuję sobie na przemian z innymi pozycjami.
Bardzo podobały mi się też opowieści o Nomach. Chyba będę je czytać dzieciom na dobranoc, jak już się takowych dorobię...
I jeszcze kawałek mojego eseju o xiążkach pisanego na polski:
Do spojrzenia na sprawę wpływu książek na życie człowieka z zupełnie innego punktu widzenia zdecydowanie skłania mnie Terry Pratchett. Mimo, iż o fantasy było już wspomniane, u niego śmiało można by powiedzieć, że sam ze swoimi tytułami stanowi osobną kategorię. Kategorię, którą ze względu na pewną rzucającą się w oczy cechę jego książek nazywam fantastycznie humorystyczną, fantasy z dużą dawką humoru lub po prostu fantasy z gatunku relaksujących terapią śmiechową. Lektura tych arcydzieł groteski obnażających nieraz całą prawdę zachowań, o których niechętnie przyznajemy się, że są jak nasze własne, pozwala człowiekowi choć przez chwilę spojrzeć na swoje życie z troszkę odmiennej perspektywy i co mądrzejszych skłania do zastanowienia się choć przez minutkę, czy przypadkiem i nasze życie nie jest zaplątane w pratchettowskie absurdy. Poza tym chroniczne czytanie Pratchetta może stać się przyczyną wykształcenia w sobie ironicznego spojrzenia na świat i takiegoż, po części choć, słownictwa. Nikt jednak chyba nie zaprzeczy cudownym właściwościom owej wspomnianej gdzieś wyżej terapii śmiechowej i chociażby dla niej samej zasługuje Pratchett na szczególną uwagę.
A zresztą o Pratchettcie można by pisać i pisać.... Ale czytać trzeba.