Tego należało się spodziewać. Lektura "Incala" z oryginalnymi kolorami znacznie poprawia odbiór serii. Te barwy oddają ducha czasów, w których powstawał "Incal", sposób, w jaki Jodorowsky i Moebius go tworzyli, a przede wszystkim o wiele lepiej pasują do samej opowieści, tudzież kreski. Edytorsko wydawnictwo Scream Comics zafundowało nam istne cacko, o, dziwo - tłumaczenie Pawła Biskupskiego i Andrzeja Luniaka wcale nie ustępuje przekładowi Wojciecha Birka, dlatego tym bardziej irytuje mnie, że korekta została praktycznie zaniedbana. Kolejny raz mamy dowód na to, że jak ktoś wydaje komiks w Polsce, to chce zaprezentować przede wszystkim
obrazki, a warstwa tekstowa traktowana jest jak element drugiej kategorii. (Co ciekawe, kiedy środowiska stricte literackie doceniają sztukę komiksową, wielu komiksiarzy zdaje się być wniebowziętych!
) Ponoć w innych albumach od Scream Comics jest to samo... No cóż, wydaje mi się, że postanowienie noworoczne wydawcy mogło być tylko jedno, głośno wykrzyczane pod niebo i podrasowane hukiem fajerwerków...
Naprawdę się cieszę, że tak długo wstrzymywałem się z lekturą "Przed Incalem" z Egmontu. Kiedy Scream Comics wyda swoją wersję - z t y m i kolorami - będzie to pierwszy przypadek, gdy zapoznam się symultanicznie z jakąś serią w dwóch odsłonach. Dla fana komiksu doświadczenie nie do przecenienia...