Dwa grudniowe timofy przeczytane..
Centaurus t. 3.
Po poprzednim, bardzo ciekawym tomie, wydawać by się mogło, że w najnowszym przyjdzie czas na jakieś odpowiedzi. Cóż, chyba na odpowiedzi przyjdzie poczekać do tomu czwartego - scenarzyści jeszcze bardziej na Szalonej Ziemi podsycają zainteresowanie
Zagadka planety nabiera większego rozmachu a i na statku-matce też sporo się dzieje. I na koniec dostajemy cliffhanger taki, że w końcu musi zacząć się wyjaśniać. Ale w sumie tak samo sądziłem, że będzie tak po tomie drugim. Tak czy siak - bardzo zajmujące sf-owy frakofoński mainstream, w którym Leo wydaje się -póki co- porzucać teamty eksplorowane w swym najsłynniejszym cyklu. I robi to na tyle umiejętnie, że sztywność kreski aż tak bardzo nie przeszkadza.
Szósty Rewolwer t. 3.
Cóż, to już tom trzeci tej nekro-zombio-awanturniczego westernu. Na tym etapie już lubi się głównych bohaterów na całego i przestają irytować pewne wcześniejsze aspekty kreacji postaci. A akcja cały czas gna na złamanie karku - zmiany akcji, intrygi, retrospekcje, ilość potworów jak w najlepszych hellboyowych zeszytach... A że się już lubi głównych bohaterów, to przerzuca się kartkę za kartką z całkowitą ufnością, że to co dalej wymyśli Cullen Bunn będzie czystej klasy awanturniczą rozrywką. Ja chcę już tom czwarty! Tu i teraz!!