Kurczę...Arczi- oj, oczywiście że powyżej przeciętnej. I nie chodziło o to, że jest słaby, chodziło o to, że najlepiej wypada jako twórca okładek - czy to komiksów, czy płyt, czy plakacista. Zrozum mnie dobrze- kiedyś był dla mnie jak bóg, wydawało się, że skacze na wysokości nieosiągalne dla nikogo poza Bubką . Gdy po kilkunastu latach znów przeczytałem jego komiksy, odbieram je inaczej. A wspominałem o "Pictures That Tick" nie bez powodu, to dla mnie w pewnym sensie powrót do jego solowych komiksów. I z córą mieliśmy masę radochy z historyjki świnkowej, co nie zmienia faktu, że już nie zachwyciłem się tym albumem tak, jak pewnie wyglądałoby to kiedyś... I nie mówmy o "Azylu", bo mój wyniszczony przeprowadzkami i innymi nieszczęściami egzemplarz w tanim wydaniu jest ze mną od przeszło 20-stu lat i bez przerwy uważam go za komiks w kolekcji niezbędny...choć słąbszy od "Mr.Puncha", absolutnego topu i rzeczy, która mnie wywróciła na drugą stronę jak toster w wannie.
Ale się jednak warto zawsze o McKeana pokłócić. Bo jest ważny. I tyle.
[odchodzi grzebać w poszukiwaniu "Wilków w ścianach" w pokoju córki]