Przeczytałem właśnie "Boga we własnej osobie" i bardzo mi się ten komiks spodobał. Uważam, że byłoby stratą, gdyby przepradł w pofestiwalowym natłoku tytułów. Pomysł wyjściowy jest dość ryzykowny: na Ziemi pojawia się Bóg, który twierdzi, że stał się człowiekiem, by doświadczyć, czym jest śmiech. Jego pojawienie się wywołuje całą lawinę działań, ktore znamy skądinąd i cały komiks jest satyrycznym obrazem kultury wspołczesnej. Dowcipnym, ale i dobrze pomyślanym. Wykorzystującym różne cytaty, ale nie przeintelektualizowanym. Opartym na dialogach, ale nie przegadanym.
W trakcie lektury zastanawiałem się, jak autor z tego wybrnie i sądziłem, że nie ma dobrego zakończenia dla takiej historii, a jednak Mathieu się udało.
Podobała mi się ta historia jako całość i podobały mi się poszczególne rozwiązania i fabularne, i graficzne, z jakimi się w niej zetknałem.
Marc-Antoine Mathieu jest w Polsce praktycznie nieznany, a ten komiks zdecydowanie różni się od tego, z czego ów artysta jest znany na świecie (jest specjalistą od wyrafinowanych zabaw formalnych z materią komiksu). Jest to jednak komiks bardzo dobry i dający do myślenia.
Szczerze polecam.