IMHO:
X-Men - jeszcze niepewność i nie tak wielka skala w bawieniu się efektami specjalnymi i pokazywaniem dziwacznych postaci o cudownych możliwościach, ale ciekawa i wciągająca historia, zawierające jakieś tam śladowe ilości głębszego przesłania
X2 - po sukciesie 1 dorzucono masę efektów specjalnych, nowe postacie, ale film nie stracił nic ani z wdzięku ani nie był mniej wciągający
Last Stand - jeszcze więcej efektów, ale zgubił się gdzieś po drodze wdzięk i sens całej historii (może naprawdę brak reżysera? w takim razie trzeba koniecznie iść na Supermana
)
X-Men Last Stand:
Plusy:
+ Wolverine w akcji: jest dziki, silny (Jackman chyba bardziej przypakowany niż w poprzednich filmach), zwinny, bezwzględny i nie do zatrzymania, scena w lesie tak dobra i dynamiczna jak w ataku wojska na szkołę w X2
+ Phoenix: jest piękna i straszna, szalona, nieobliczalna, potężna
+
Multiple Man: fajnie że jest, fajnie, że go wykorzystano (w przeciwieństwie do np: Juggernauta)+ Storm: ładna, dysponuje potężną mocą i to widać, ma w końcu coś do powiedzenia
+ efekty specjalne: zniszczenia których dokonuje Phoenix są po prostu genialne!
+ sceny:
>Wolverine walczący w lesie
>Magneto pokazujący numer z obozu i mówiący, że on innych tatuaży i oznaczeń nie potrzebuje - mocne
>rozwałki jakiej Phoenix dokonuje w domu Jean Grey i na wyspie Alcatraz
> Wolverine & Beast vs Magneto
> pomysł z lekarstwem wbrew pozorom dobry, tylko już walka o to zupełnie bezsensowna, chyba że tłumaczyć szaleństwem Magneto bo podstaw to już nie było do tego żadnych (i tak poddawał się "leczeniu" kto chciał a rząd bardziej przychylny mutantom to już nie mógł być)
> ludzie w końcu nie są bezwolnymi ofiarami, tylko broniąc Alcatraz do czasu nieźle dają sobie radęMinusy:
- fabuła: rwana, nielogiczna, pozostawiająca wiele do życzenia
- niewykorzystanie wielu postaci
- infantylność, wątki rozgrywajace się pomiędzy "młodszym pokoleniem"
(trójkącik Iceman + Shadowcat + Rogue i rywalizacja Iceman vs Pyro - trywialne: ogień vs. woda, chociaż zakończenia ich walki rozwiązane spoko)- patetyczność: okropna muzyka i okropne teksty rzucane przez prezydenta, Xaviera, Storm i, o zgrozo, Wolverine'a
- ugrzecznienie Wolverine'a
- Magneto to nadmiernie gestykulujący przy używaniu swoich mocy staruszek - przez to wygląda jak idiota
- przewidywalność (np:
próba zabicia Worthingtona II)
- sceny:
> Golden Gate: trzeba było aż most przenosić żeby się tam dostać? a co się stało z tymi na moście jak on walnął o ziemię, bo Magneto wtedy lewitował, a co z resztą?)
> mutanci Magneto biegną jak na rzeź, żaden nie używa swoich mocy
> dlaczego Pyro ma taka samo wysoką klasę jak Magneto, a z drugiej strony ta laska co jest w zastępstwie Quicksilvera i do tego ma moce psychiczne niską?
> bezsensowna śmierć Cyclopsa
> śmierć Xaviera również bezsensowna, tym bardziej, że później (po napisach) "ożywa" - chyba tylko po to żeby pokazać dylematy z prowadzeniem drużyny
> Colossus jest niemową
> Juggernaut jest głupi i do tego nie bardzo widać tą jego moc - ot, jest na tyle silny aby przebić mur
> Angel niewykorzystany
> moc zabijania Phoenix polegająca tylko na tym, że obdzierała silnym wiatrem ofiary ze skóry - Xavier nie podołał, ale już Wolverine tylko dzięki swojej regeneracji tak...> Rogue jest strasznie brzydka...
Film warto zobaczyć, przede wszystkim dla efektów specjalnych i dla spotkania ze starymi bohaterami. No i tym którzy znają komiksy (ale nie są przesadnymi czcicielami bo wtedy pewnie zirytują się odstępstwami) dobrej zabawy dostarczy zgadywanie nawiązań, poznawanie postaci itp. Do pierwszej połowy film zności, chociaż kuleje trochę klimat i kilka rozwiązań fabularnych. Później zaczynają się dylematy zakochanej młodzieży, dylematy o odpowiedzialności i przywództwie, dylematy o mniejszym źle, dylematy zakochanego Rosomaka i nachalna propaganda wartości, bohaterskości podana na talerzu pompatycznej muzyki i górnolotnych głupich tekstów... Człowiek przestaje się cieszyć i podniecać filmem i śledzić z zainteresowaniem, tylko ziewa, mruczy zirytowany pod nosem i z zażenowaniem rozgląda się wokół czy aby średnia wieku na sali przekracza 15lat. Byłem na filmie z dziewczyną, ona słabiutko pamiętał wcześniejsze części, ja bardzo je lubiłem i znam trochę komiksy - początek filmu to był dla mnie dreszczyk emocji, obcowanie z czymś znanym i fajnym, satysfakcja z odgadywania co się teraz pokaże widząc znajome rzeczy (np: nazwisko Worthington), no i przede wszystkim akcja, emocje, wsiąknięcie w fabułę i czekanie co się stanie dalej. Później było tylko uczucie zażenowania i wstyd, że z takim zaangażowaniem i zadowoleniem oglądam tak beznadziejny film - i do teraz nie jestem pewien czy to film jest tak nierówny, czy to może ja dałem się oszukać i na początku ponieść magii czyniących cuda mutantów i dopiero później otrzeźwiałem zauważając niedociągnięcia filmu?