trawa

Autor Wątek: Książki o komiksie  (Przeczytany 93686 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline kuba g

  • Stolnik bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 949
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • a fuel injected suicide machine
Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #135 dnia: Listopad 26, 2016, 12:32:30 pm »
O, fajnie, że ktoś wyciągnął ten temat to coś dodam.

Primo, w temacie komiks od kuchni ostatnio skończyłem książkowy zapis konwersacji Eisner/Miller od Dark Horse i The Mighty One, autobiografia Steve'a MacManusa, dziś już legendarnego edytora 2000AD. Rozmówki Millera z Eisnerem chyba dały mi najwięcej satysfakcji z wielu książek "o Eisnerze" jakie przez lata dorwałem ale jednak to The Mighty One przede wszystkim polecam, przez to, że ta książka jest... czymś zupełnie innym.

Rzadko mamy możliwość tak intymnego wejścia w historię wydawnictwa/komiksu, obserwowania pracy zespołu edytorskiego i poznawania historii komiksowych legend. Wszystko jeszcze napisane w ciepło i zabawnie. The Mighty One to raptem 10 funtów (zaraz będzie dodruk bo wydawca wyprzedał w kilka miesięcy cały nakład) więc polecam każdemu kto nie boi się angielskiego.

Teraz tylko skończyć Komiks: W okół warstwy wizualnej i można zamówić coś nowego.
perły przed wieprze

Offline absolutnie

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #136 dnia: Listopad 27, 2016, 10:54:46 pm »



Dyskusja jest z września, ale dopiero teraz ją odnalazłem na YouTube. Mowa tam o leksykonie "Powiesci graficzne" i trochę o nowej (wtedy jeszcze niewydanej) ksiązce Szyłaka i o komiksach w ogóle. Wadą jest to, że nie widać sali i często nie słychać głosów widzów. A szkoda, bo z kontekstu wynika, że siedziało tam kilkoro twórców.


Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline absolutnie

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #137 dnia: Kwiecień 30, 2017, 08:44:41 am »
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Szczoch

  • Pisarz bracki
  • ****
  • Wiadomości: 769
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ani czarny, ani kwadrat, ani na białym tle.
Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #138 dnia: Maj 10, 2017, 07:49:57 pm »
Chciałbym ze swojej strony zwrócić uwagę na książkę, dziś właśnie reklamowaną na Gildii:
http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/tomasz-zaglewski/kinowe-uniwersum-superbohaterow
Tak się złożyło, że jakiś rok temu czytałem jej obszerny rozdział i byłem pozytywnie zaskoczony. Obawiałem się, że będzie w tym za dużo "fanowstwa" i banału, a za mało profesjonalizmu. Chciałem, żeby taką książkę napisała np. Barbara Szczekała...
Ale dr Żaglewski stanął na wysokości zadania. Podejście do sprawy ma kompetentne, spostrzeżenia trafne i "otwierające", a frazę przystępną (jak na poważną pracę naukową). Jak na rodzimą publikację na ten temat wygląda to zachęcająco. Z ciekawością zapoznam się z pełną wersją.
A poza tym uważam, że "Iznogud" oraz "Saga o Potworze z Bagien" powinny zostać w całości wydane po polsku.

Offline wilk

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #139 dnia: Czerwiec 21, 2017, 09:08:06 am »
Przeczytałem "Wstęp do kognitywnej poetyki komiksu" Pawła Gąsowskiego. Książkę zażyczyła sobie żona, gdy skończyła czytać "Zrozumieć komiks" McClouda bo, jak sądzę, próbuje zrozumieć dlaczego wciąż czytam komiksy lub co jest w nich takiego fascynującego. :wink: W każdym razie, zanim zabrała się do lektury, ja ją już skończyłem.

Mam mieszane odczucia. Widać, że jest to praca naukowa z mnóstwem przypisów, bibliografią, spisem ilustracji itd. Mimo tego napisana jest raczej przystępnie. Autor często przywołuje wspomnianego wcześniej McClouda, choć z drugiej strony polemizuje z nim w kilku miejscach, moim zdaniem niezbyt przekonująco. Podczas lektury w co najmniej kilku miejscach miałem odruch przeczącego kręcenia głową. Nie notowałem sobie tych tez z którymi się nie zgadzam więc nie jestem w stanie ich tutaj wszystkich przytoczyć, jednak nie były to jednostkowe przypadki. Oczywiście nie jestem naukowcem tak jak autor i nie przeczytałem tych wszystkich prac naukowych, które cytuje więc moje osobiste poglądy mogą być błędne.

Najbardziej zainteresował mnie chyba rozdział o definicji komiksu. Tutaj pamiętam, że nie mogłem zrozumieć dlaczego autor ogranicza komiksy tylko do tych, które są rysowane. Co w takim razie z fotokomiksami czyli narracją opowiedzianą przy pomocy zdjęć, a nie rysunków? Czy to już nie są komiksy? W takim razie czym są? Dodatkowo stwierdzenie tego typu, że komiksy nieme nigdy nie zyskają szerszej popularności dlatego w definicji komiksu akcentujemy element werbalny komiksu, jest moim zdaniem nieporozumieniem.

Zabrakło mi też podejścia bardziej "biologicznego" do tematu, o ile można użyć takiego zwrotu, np. tego jak z organicznego punktu widzenia człowiek odbiera lekturę komiksu, jakie procesy zachodzą w mózgu itp. Czegoś podobnego jak pisał Thierry Smoldern (Smolderen?) w Komiksie-fantastyka "Komiks i prawa półkula". Zresztą artykuł ten nie znalazł się w tej książce jako jedno ze źródeł dociekań autora, a szkoda.

Książka wydaje się bardziej przeznaczona dla osób, które nie czytają komiksów bo rozważania autora dotyczące wyjaśnienia tego jakie techniki są stosowane przez twórców komiksu, żeby wywołać określone efekty wydają mi się oczywiste.

Offline isteklistek

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #140 dnia: Czerwiec 21, 2017, 09:12:17 am »
Byłem na promocji książki i autor wyjaśniał tam o co mu chodziło, gdy pisał książkę -

Offline absolutnie

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #141 dnia: Czerwiec 21, 2017, 09:46:21 am »


Podczas lektury w co najmniej kilku miejscach miałem odruch przeczącego kręcenia głową. Nie notowałem sobie tych tez z którymi się nie zgadzam więc nie jestem w stanie ich tutaj wszystkich przytoczyć, jednak nie były to jednostkowe przypadki. Oczywiście nie jestem naukowcem tak jak autor i nie przeczytałem tych wszystkich prac naukowych, które cytuje więc moje osobiste poglądy mogą być błędne.



Twoje podejście do lektury jest oparte na zlej podstawie. Jeśli nie zgadzasz się z tłumaczeniem autora, to znaczy, że albo coś ci źle wytłumaczył, albo nie ma racji, albo przeczytałeś jego wywód mało uważnie. On po to te wszystkie książki przeczytał, żeby móc Cię przekonać za pomocą zaczerpniętych z nich argumentów lub by ci o nich opowiedzieć w przystępny sposób. Jeśli kręcisz głową i pozostajesz nieprzekonany, znaczy to, że coś mu się nie udało.

Cytuj
Najbardziej zainteresował mnie chyba rozdział o definicji komiksu. Tutaj pamiętam, że nie mogłem zrozumieć dlaczego autor ogranicza komiksy tylko do tych, które są rysowane. Co w takim razie z fotokomiksami czyli narracją opowiedzianą przy pomocy zdjęć, a nie rysunków? Czy to już nie są komiksy? W takim razie czym są?


Fotografia operuje mechaniczną reprodukcją rzeczywistości 1:1. Rysunek to czyjaś subiektywna wizja tej rzeczywistości i równie dobrze może być hiperrealistycznym odwzorowaniem rzeczywistości (jej fotograficznego obrazu) jak i radykalnym uproszczeniem przedstawienia do kilku kresek. W fotokomiksie to aparat robi obrazy, a twórca tylko je kadruje, porządkuje i dokleja dymki. W komiksie rysownik wybiera narzędzia, styl, w jakim wykona rysunki, stopniuje ekspresję, raz rysując starannie, raz bazgrząc z rozmachem itp. Inny warsztat, inne efekty, inna relacja wobec rzeczywistości przedstawionej, krotko mówiąc - wszystko inne.


Jak sama nazwa fotokomiksy" to "foto-komiksy" - odmienny gatunek artystyczny, powszechnie zresztą uważany za mało artystyczny. Może kiedyś to się zmieni, ale póki co, nie ma o czym gadać.




Cytuj
Dodatkowo stwierdzenie tego typu, że komiksy nieme nigdy nie zyskają szerszej popularności dlatego w definicji komiksu akcentujemy element werbalny komiksu, jest moim zdaniem nieporozumieniem.


Nie mam książki pod rąką, ale jeśli rzeczywiście taki argument tam pada, to jest to nieporozumienie. Element werbalny komiksu jest zazwyczaj akcentowany, ponieważ komiks "opowiada" historie, a narzedziem opowiadania jest język. Harvey wręcz stwierdził (i to także jest kontrowersyjna teza), że słowo w komiksie jest obecne domyślnie. Pamiętam, że Gąsowski wobec takich koncepcji się dystansuje - jako koncepcji logocentrycznych - i dąży do stworzenia opisu, w ramach którego język nie byłby uprzywilejowanym narzędziem, ale konkretnego fragmentu wywodu nie pamiętam.

Jeśli chodzi o "biologiczne" podejście do tematu, to przyznam, że pod wpływem lektury Gąsowskiego zdecydowałem się na zakup "Imagii" Piotra Francuza - książki o neurokognitywnej teorii obrazu, która może w pełni zaspokoić głód osoby spragnionej opisu procesów, jakie zachodzą w mózgu podczas oglądania obrazów (także komiksowych).
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline wilk

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #142 dnia: Czerwiec 21, 2017, 10:21:33 am »
Fotografia operuje mechaniczną reprodukcją rzeczywistości 1:1. Rysunek to czyjaś subiektywna wizja tej rzeczywistości i równie dobrze może być hiperrealistycznym odwzorowaniem rzeczywistości (jej fotograficznego obrazu) jak i radykalnym uproszczeniem przedstawienia do kilku kresek. W fotokomiksie to aparat robi obrazy, a twórca tylko je kadruje, porządkuje i dokleja dymki. W komiksie rysownik wybiera narzędzia, styl, w jakim wykona rysunki, stopniuje ekspresję, raz rysując starannie, raz bazgrząc z rozmachem itp. Inny warsztat, inne efekty, inna relacja wobec rzeczywistości przedstawionej, krotko mówiąc - wszystko inne.
Nie zawsze jest tak że fotografia odwzorowuje świat w proporcji 1:1. Poprzez użycie filtrów, przesłon, panoram i innych technik fotograficznych można uzyskać różne efekty. Jestem przekonany, że profesjonalny fotograf może uzyskać diametralnie odmienny efekt używając jedynie aparatu niż np. ja robiąc zdjęcie komórką - tego samego obiektu, w tym samym czasie.

Jak sama nazwa fotokomiksy" to "foto-komiksy" - odmienny gatunek artystyczny, powszechnie zresztą uważany za mało artystyczny. Może kiedyś to się zmieni, ale póki co, nie ma o czym gadać.
Nie wiedziałem, że fotokomiksy kwalifikuje się jako odrębny gatunek. Dzięki za wyjaśnienie. Nie zgadzam się jednak z tym, że jest on mało artystyczny przynajmniej nie z definicji. Skoro fotografia jest uznanym gatunkiem artystycznym to dlaczego narracja tworzona przy zastosowaniu fotografii miałaby nie być? Co do praktycznych przykładów - być może jest mało artystyczna. Na myśl przychodzą mi fotokomiksy z Bravo czytane za młodu, które oczywiście artystycznej wartości nie miały żadnej. Tym niemniej dlaczego nie wykorzystać twórczo i artystycznie potencjału, który, moim zdaniem, kryje się również w tym gatunku?


Nie mam książki pod rąką, ale jeśli rzeczywiście taki argument tam pada, to jest to nieporozumienie. Element werbalny komiksu jest zazwyczaj akcentowany, ponieważ komiks "opowiada" historie, a narzedziem opowiadania jest język. Harvey wręcz stwierdził (i to także jest kontrowersyjna teza), że słowo w komiksie jest obecne domyślnie. Pamiętam, że Gąsowski wobec takich koncepcji się dystansuje - jako koncepcji logocentrycznych - i dąży do stworzenia opisu, w ramach którego język nie byłby uprzywilejowanym narzędziem, ale konkretnego fragmentu wywodu nie pamiętam.
Nie, wprost takie zdanie w książce nie padło. Jedynie tak odczytałem przekaz autora, być może mylnie. Pamiętam jednak, że padło zdanie o marginalnej roli niemych komiksów i o tym, że autor nie przewiduje aby to się zmieniło. A jako, że było to w rozdziale o definicji komiksu i, o ile pamiętam, przyjęta przez autora definicja komiksu, jednak zawiera element werbalny, to tak to mi się właśnie ułożyło.

Offline absolutnie

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #143 dnia: Czerwiec 21, 2017, 10:54:05 am »
Nie zawsze jest tak że fotografia odwzorowuje świat w proporcji 1:1. Poprzez użycie filtrów, przesłon, panoram i innych technik fotograficznych można uzyskać różne efekty.
Jak zapewne wiesz, pewne sposoby wykorzystania (takiej przetworzonej, poddanej obróbce) fotografii w komiksie zostały zaakceptowane (Dave McKean, późny Bolton, van Fleet), ale reguła, którą opisałem wciąż rządzi.



Cytuj
Nie wiedziałem, że fotokomiksy kwalifikuje się jako odrębny gatunek. Dzięki za wyjaśnienie. Nie zgadzam się jednak z tym, że jest on mało artystyczny przynajmniej nie z definicji.
Nic nie jest mało artystyczne "z definicji" i to, co napisałem o jakości artystycznej foto-komiksów nie było częścią ich definicji, ale zwykłym stwierdzeniem, że do tej pory foto-komiksy nie zachwyciły krytyków do tego stopnia, żeby Ci zaczęli poświęcać im uwagę. Szerszego grona odbiorców chyba też nie.




Cytuj
...dlaczego nie wykorzystać twórczo i artystycznie potencjału, który, moim zdaniem, kryje się również w tym gatunku?
Są twórcy, którzy próbują. Niektórzy, od lat (jak Richard Corben czy wspomniany van Fleet). Jeszcze wszystko się może zdarzyć.


Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline wilk

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #144 dnia: Czerwiec 21, 2017, 11:54:57 am »
Jak zapewne wiesz, pewne sposoby wykorzystania (takiej przetworzonej, poddanej obróbce) fotografii w komiksie zostały zaakceptowane (Dave McKean, późny Bolton, van Fleet), ale reguła, którą opisałem wciąż rządzi.
Tyle tylko, że jak sam wskazujesz, ci twórcy stosują twórczą obróbkę fotografii w komiksie (tu można dodać też np. Templesmitha). A mi chodziło o fotografię przed jej przetworzeniem, o którym pisałeś, przy zastosowaniu samego aparatu fotograficznego i zdolności samego fotografa, o wywołanie różnych efektów, które nie będą odzwierciedlały świata rzeczywistego w proporcji 1:1. Najprostszy z możliwych przykładów - fotografia czarno biała nie odwzorowuje przecież świata, gdyż pomija kolory.

Offline absolutnie

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #145 dnia: Czerwiec 21, 2017, 01:16:26 pm »
Tyle tylko, że jak sam wskazujesz, ci twórcy stosują twórczą obróbkę fotografii w komiksie (tu można dodać też np. Templesmitha). A mi chodziło o fotografię przed jej przetworzeniem, o którym pisałeś, przy zastosowaniu samego aparatu fotograficznego i zdolności samego fotografa, o wywołanie różnych efektów, które nie będą odzwierciedlały świata rzeczywistego w proporcji 1:1. Najprostszy z możliwych przykładów - fotografia czarno biała nie odwzorowuje przecież świata, gdyż pomija kolory.


OK, jasne. Zauważ, ze funkcje opowieści obrazkowej spełniają od lat fotografia reportażowa (pojedyncze zdjęcie, które opowiada historię, wybierając z niej znaczacy moment) oraz reportaż fotograficzny (cykl zdjęć, które coś przedstawiają lub opowiadają historię). Fotoreproteży mają swoich mistrzów i arcymistrzów i chyba cieszą się uznaniem większym niż twórcy komiksów.
Zauważ też, że typowym (i bardzo zbliżonym do komiksu) opowiadaniem obrazkami, opartym na fotografii, jest film.


Wobec takiej konkurencji fotokomiks nie ma szans nawet na obszarze sztuk uprawianych za pomocą aparatu fotograficznego i chyba na zawsze pozostanie w ich cieniu.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline gobender

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #146 dnia: Czerwiec 21, 2017, 01:35:48 pm »
Wobec takiej konkurencji fotokomiks nie ma szans nawet na obszarze sztuk uprawianych za pomocą aparatu fotograficznego i chyba na zawsze pozostanie w ich cieniu.

Osobiście nawet średnio widzę sens istnienia takiego medium, które z góry jest obarczone upośledzeniami zarówno względem filmu jak i obrazu rysowanego. Pewnie gdyby ktoś się wspiął na wyżyny kreatywności to mógłby zrobic coś nad czym bym się pochylił i zainteresował. Ale dzieci z tego raczej by nie było.

Swoja drogą, podziwiam chłopaki. Gdyby to ode mnie zależało to tego typu pozycje (teoria sztuki, komiksu etc) natychmiast stałyby sie nielegalne.

Offline Bartek Gawron

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #147 dnia: Czerwiec 21, 2017, 04:50:27 pm »
(...) Jak sama nazwa fotokomiksy" to "foto-komiksy" - odmienny gatunek artystyczny, powszechnie zresztą uważany za mało artystyczny. Może kiedyś to się zmieni, ale póki co, nie ma o czym gadać.
moim zdaniem traktowanie fotokomiksow jako gatunku odrebnego od komiksow jest co najmniej sztuczne, o ile nie bledne. po pierwsze, co z takimi rzeczami posrednimi jak chocby kwapiszon czy fotograf? po drugie, nierzadko bywa, zwlaszcza w tlach mang, ze mangacy biora zywcem fotografie i przetwarzaja ja komputerowo celem "udawania" normalnego, czarno-bialego rysunku. po trzecie, troche na boku, ale nawiazujac do zastosowania komputerow jako antytezy "czystego" warsztatu rysownika: co w takim razie powiedziec o juz dzis niemal powszechnym stosowaniu w komiksach efektow komputerowych, jak chocby w zakresie efektow oswietlenia i rzutowania cieni, a takze o samym rysowaniu wspomaganym komputerowo? i po czwarte, skrajny przypadek komputerowy: jak nazwac cos, co charakteryzuje sie narracja obrazkowa charakterystyczna dla komiksu, ale w ktorym obrazy zostaly zrealizowane poprzez "robienie fotek" wirtualnego swiata 3D, ktory calkowicie zostal wymodelowany przy wykorzystaniu programow do modelowania 3D (takich jak np. 3D studio czy blender), oswietlony i zwizualizowany przy wykorzystaniu stosownych algorytmów tzw. wizualizacji realistycznej czy innej, na zasadach analogicznych jak ma to miejsce w grach 3D?

dlatego, powtorze raz jeszcze: moim zdaniem podzial taki jest sztuczny i dla mnie jedynym sensownym kryterium, wzgledem ktorego mozna uznac cos za komiks, jest narracja prowadzona obrazkami (w sposob nieciagly, zeby wykluczyc film), natomiast jak te obrazki zostaly stworzone nie ma juz zadnego znaczenia. oczywiscie czy to jest artystyczne, czy nie, to juz inna sprawa.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 21, 2017, 05:09:37 pm wysłana przez Bartek Gawron »
Jedyne co przeraża mnie w śmierci to to, że można umrzeć nie z miłości.
Obserwowany
Moderowany
Wyciszony

Offline absolutnie

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #148 dnia: Czerwiec 21, 2017, 06:01:13 pm »
moim zdaniem traktowanie fotokomiksow jako gatunku odrebnego od komiksow jest co najmniej sztuczne, o ile nie bledne. po pierwsze, co z takimi rzeczami posrednimi jak chocby kwapiszon czy fotograf?
Jak już sam odpowiedziałeś są "rzeczami pośrednimi". Skoro tak o nich piszesz, to znaczy, że widzisz różnicę pomiędzy nimi i komiksami.


Cytuj
po drugie, nierzadko bywa, zwlaszcza w tlach mang, ze mangacy biora zywcem fotografie i przetwarzaja ja komputerowo celem "udawania" normalnego, czarno-bialego rysunku.
Rysunek jest tutaj zrobiony/przetworzony: to już nie fotografia, ale konkretny twór plastyczny stworzony dzięki jej wykorzystaniu (ocena jakości tego działania, to inna sprawa).


Cytuj
po trzecie, troche na boku, ale nawiazujac do zastosowania komputerow jako antytezy "czystego" warsztatu rysownika: co w takim razie powiedziec o juz dzis niemal powszechnym stosowaniu w komiksach efektow komputerowych, jak chocby w zakresie efektow oswietlenia i rzutowania cieni, a takze o samym rysowaniu wspomaganym komputerowo?
A jaki to ma związek z fotografią?


Cytuj
i po czwarte, skrajny przypadek komputerowy: jak nazwac cos, co charakteryzuje sie narracja obrazkowa charakterystyczna dla komiksu, ale w ktorym obrazy zostaly zrealizowane poprzez "robienie fotek" wirtualnego swiata 3D, ktory calkowicie zostal wymodelowany przy wykorzystaniu programow do modelowania 3D (takich jak np. 3D studio czy blender), oswietlony i zwizualizowany przy wykorzystaniu stosownych algorytmów tzw. wizualizacji realistycznej czy innej, na zasadach analogicznych jak ma to miejsce w grach 3D?
A jaki to ma związek z fotografią?


Cytuj
dlatego, powtorze raz jeszcze: moim zdaniem podzial taki jest sztuczny i dla mnie jedynym sensownym kryterium, wzgledem ktorego mozna uznac cos za komiks, jest narracja prowadzona obrazkami (w sposob nieciagly, zeby wykluczyc film), natomiast jak te obrazki zostaly stworzone nie ma juz zadnego znaczenia. oczywiscie czy to jest artystyczne, czy nie, to juz inna sprawa.


Właśnie nazwałeś "komiksem" mnóstwo rzeczy, ktorych nikt nigdy tak nie nazywał (np. fotoreportaż).


I a propos uwagi w nawiasie: film prowadzi narrację w sposób nieciągły. W trakcie wyświetlania go z projektora, w ciągu jednej sekundy oglądamy 24 nieruchome kadry (ruch to złudzenie, jakiemu ulegamy). "Ale można powiedzieć, że zanim zostanie wyświetlony, film to bardzo, bardzo, bardzo powolny komiks" - jak to zgrabnie ujął Scott McCloud
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Bartek Gawron

Odp: Książki o komiksie
« Odpowiedź #149 dnia: Czerwiec 21, 2017, 06:44:41 pm »
Jak już sam odpowiedziałeś są "rzeczami pośrednimi". Skoro tak o nich piszesz, to znaczy, że widzisz różnicę pomiędzy nimi i komiksami.

nie, nie widze. nazwalem je "posrednimi" w odniesieniu do wyrazonej przez ciebie tezy. niemniej jednak, jak rozumiem, wg ciebie kwapiszon nie jest komiksem, czy tak?

[o mandze] Rysunek jest tutaj zrobiony/przetworzony: to już nie fotografia, ale konkretny twór plastyczny stworzony dzięki jej wykorzystaniu (ocena jakości tego działania, to inna sprawa).
jesli uwazasz, ze obraz powstaly po zastosowaniu filtru krawedziowego do oryginalnej fotografii i ew. niewielki retusz mozna uznac za "twor plastyczny", to moge tylko na to wzruszyc ramionami.

[efekty komputerowe] A jaki to ma związek z fotografią?
taki, ze wymienione efekty maja za zadanie podniesienie realizmu rysunkow zblizajac je do fotografii; algorytmy stojace u podloza tych efektow wykorzystuja nierzadko symulacje fizyczne sledzenia fotonow (takie jak np. photon tracing), w krancowym przypadku celem uzyskania realistycznego efektu tzw. globalnego oswietlenia. zatem zgodnie z popierana przez ciebie teza, autorzy komiksow stosujacy takie efekty staraliby sie w ten sposob zminiejszyc komiksowosc swoich prac, co raczej byloby dziwne.

[fotografia swiata wirtualnego] A jaki to ma związek z fotografią?
taki, ze zamiast fotografowania tzw. swiata rzeczywistego, fotografuje sie tutaj swiat wirtualny, przy czym z punktu widzenia technik fotografii to ostatnie niemalze nie rozni sie od fotografowania aparatem cyfrowym. 

Właśnie nazwałeś "komiksem" mnóstwo rzeczy, ktorych nikt nigdy tak nie nazywał (np. fotoreportaż).
tak, fotoreportaz rzeczywiscie stanowi tutaj pewien problem. ale to jak na razie jedna rzecz, a napisales "mnostwo". co zatem jeszcze?

I a propos uwagi w nawiasie: film prowadzi narrację w sposób nieciągły. W trakcie wyświetlania go z projektora, w ciągu jednej sekundy oglądamy 24 nieruchome kadry (ruch to złudzenie, jakiemu ulegamy). "Ale można powiedzieć, że zanim zostanie wyświetlony, film to bardzo, bardzo, bardzo powolny komiks" - jak to zgrabnie ujął Scott McCloud
nie zgadzam sie tutaj z McCloudem, bo, to co nazywa on filmem, jest tylko jednym z mozliwych nosnikow fizycznych filmu, natomiast do zaistnienia filmu potrzebna jest jego projekcja (oraz rzecz jasna widz).
Jedyne co przeraża mnie w śmierci to to, że można umrzeć nie z miłości.
Obserwowany
Moderowany
Wyciszony