Amsterdream - pod pojęciem "grubo ciosanej propagandy" w przypadku "Falang..." uważam bezkrytyczną prezentacje członków brygad międzynarodowych jako fajnych kolesi. Jakoś Chritian zapomniał wspomnieć (w odróżnieniu od m.in. Orwella i Hemingwaya), że to właśnie przedstawiciele tych formacji rozpoczęli (ale na szczęście nie skończyli) tworzyć zręby systemu obozów koncentracyjnych wzorowanych na sowieckich łagrach. Tyle, że iberyjscy "zekowie" którym nie w smak była kolektywizacja czy palenie kościołów (oraz inne szczytne wynalazki władzy ludowej) zamiast na syberyjskim mrozie marliby w andaluzyjskim upale. A to tylko początek atrakcji szykowanych przez "rząd robotniczo-chłopski" przymusowym obywatelom "republiki równości". Zresztą już sam tytuł zawiera jednoznacznie negatywną ocenę tych z którymi zmagają się bohaterowi tego komiksu. Tymczasem sprawa nie jest taka prosta. Niestety Christin zapomniał o tym nadmienić. Najwidoczniej nie pasowało mu to do z góry przyjętej tezy. Biorąc pod uwagę atmosferę w której się ukształtował (a przy okazji czytelnicze preferencje z okresu zaistnienia "Falang...") to jednak trochę go rozumiem.
Nie trawisz propagandy politycznej? No to szczerze Ci współczuję. No chyba, że ignorujesz media informacyjne.
Xionc - najbardziej niebezpieczną odmianą propagandy jest właśnie ta usubtelniona, dozowana w miłej dla oka formie i w postaci półprawd. Ordynarnie dosłowna propaganda z reguły ma niski stopień skuteczności i nierzadko obraca się przeciwko jej propagatorom. Przy czym w pełni się z Tobą zgadzam, że Alan Moore w taki właśnie usubtelniony sposób sprzedaje swoje idee. Choć w ostatnich latach zdaje się dryfować ku nieco odmiennym sferom światopoglądowym, zaskakująco współgrającym z opiniami neokonserwatywnych publicystów.
Misiokles - tego typu relatywizm i uogólnianie są o tyle bezużyteczne, że utrudniają określanie konkretnych zjawisk takimi jakimi one są.