Przede wszystkim, reston, schemat, o którym wspominasz, jest niezbędny. Nie byłaby to droga do Zatracenia, gdyby nie te strzelaniny, te erupcje przemocy, których świadkiem jest chlopiec. O'Sullivan, chcąc go uratować, musi być bezwzględnym "żołnierzem", lepszym w zabijaniu niż inni, z drugiej strony mającym świadomość, że niszczy wizerunek ojca, jakim chciał być dla swojego dziecka i pewnie obawiającym się, że utraci jego synowską miłość. Naturalną tego konsekwencją z psychologicznego punktu widzenia jest "oszczędność przedstawiania interakcji między tymi postaciami".
Nie zgadzam się z tym, iż w komiksie nie wyczuwa się klimatu tamtych czasów. Tak czy owak nie ten klimat jest tutaj najistotniejszy.
Pamiętaj również, że Michael O'Sullivan należy do bohaterów "większych niż życie". Bez takich postaci często nie mogłoby powstać nie tylko wiele opowieści komiksowych, ale także filmowych i literackich. W prawdziwym świecie taki człowiek byłby sztuczny, w świecie fikcyjnym - przeciwnie, ponieważ jest też postacią alegoryczną.
Na koniec uwaga o samym Zatraceniu, pisanym przez wielkie "Z". To nie tylko miejscowość, do której zmierzają bohaterowie, lecz również nazwa tego, co początkowo może kojarzyć się jedynie z klęską, a tak naprawdę symbolizuje Ofiarę (nie bez powodu O'Sullivan umiera w kościele), jaką ponosi ojciec dla syna, aby ten być może pamiętał, co jest w życiu najważniejsze.