trawa

Autor Wątek: Wojna nigdy się nie zmienia  (Przeczytany 5491 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Crying Guardian

Wojna nigdy się nie zmienia
« dnia: Grudzień 21, 2005, 03:02:09 pm »
Postanowiłem pokazać wam jedno z moich opowiadań, opartych na klimacie Fallout'a... Jestem ciekaw waszej oceny...

Wojna nigdy się nie zmienia
Autor: Ignatius Fireblade/Crying Guardian

   Mężczyzna w skórzanej zbroi biegł przez ruiny dawniej zwane Miastem Aniołów. W jednej ręce niósł pistolet maszynowy H&K MP5, a drugą podtrzymywał rannego towarzysza. Biegł, mimo tego, że strzały umilkły już pół godziny temu. Maska tlenowa zasłaniała dolną część okrągłej twarzy. Szare oczy wyrażały szaleństwo a krótko obcięte brązowe włosy były brudne i posklejane krwią.
   -Cholerni Raidersi, kto mógł to przewidzieć? –maska zniekształcała głos, wprowadzając w niego metaliczne nuty. –Tylu ludzi poszło w diabły. Ale nie martw się, Red, wyciągnę nas stąd! Wrócimy do bazy           i wszystko będzie dobrze... –nagle upadł, uderzając głową o ziemię. –k**wa! Nic ci nie jest, stary? –odwrócił się i zobaczył ziejącą czernią dziurę zamiast twarzy swojego towarzysza. Mężczyzna wpatrywał się w nie                z niedowierzaniem. –To ja cię targam aż tutaj, a ty se tak po prostu zdychasz? –odrzucił zwłoki na bok i szybko je przeszukał. –Paczka fajek i dwa magazynki do Kałasza, dzięki –poklepał swojego byłego przyjaciela po hełmie i już szykował się do dalszej drogi, gdy do ziemi przydusiła go seria z Browinga.
   -k**wa mać! –zaklął i zaczął czołgać się do pobliskiego budynku. Pociski wzbijały wokół niego tumany kurzu i piachu, złowieszczo warcząc niczym rój wściekłych os.
   Gdy już znalazł się we względnie bezpiecznym miejscu wychylił głowę przez okno. Naliczył trzech Raidersów nim trzask zamków ich broni zmusił go do ponownego ukrycia. Sam dysponował tylko starym, poobijanym MP5 i dwoma granatami. Standardowy przydział rekruta Szponu Śmierci. Hicks rozejrzał się po zdewastowanym pomieszczeniu i zobaczył jedyną możliwą drogę ucieczki –schody wiodące na wyższe piętro.
   -Mam nadzieję, że nie kończą się w połowie –mruknął do siebie i ruszył pochylony w ich stronę.            W momencie, gdy dotarł do celu przewiesił sobie broń przez ramię i zerwał się do biegu. Docierał do pół-piętra, jeszcze dwa schodki i będzie bezpieczny...
Wtedy coś metalowego odbiło się od podłogi, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą się krył. Skoczył,  w powietrzu pokonując resztę dystansu i padł na podłogę. Budynkiem wstrząsnął wybuch. Konstrukcja jęczała, gdy jedna ze ścian zmieniła się w stertę gruzu.
Krztusząc się pyłem, Hicks przewrócił się na plecy. Wiedział, że Raidersi zaraz wejdą do środka, choćby z czystej ciekawości.
-Wstawaj, gnojku –powiedział do siebie i zerwał się na nogi.
Po pordzewiałej drabince wszedł na sypiący się dach i rozejrzał po okolicy. W dole trzech napastników właśnie wbiegało do budynku, pozostawiając czwartego ,wcześniej ukrytego, na warcie. Trzymał karabin myśliwski. C. G. wziął rozbieg i przeskoczył na dach drugiej, niższej budowli. Niestety ten nie wytrzymał tego nagłego ataku i mężczyzna ciężko upadł piętro niżej.
-k**wa raz jeszcze –wyrwało mu się, gdy starał się pozbierać. Wiedział, że łoskot towarzyszący jego upadkowi ściągnie tu wartownika. Przesunął MP5 z pleców do biodra i położył się na stercie kamieni, starając się nawet nie oddychać.
Po minucie usłyszał ostrożne kroki bandyty. Przez przymrużone powieki widział, że człowiek niósł wymierzony przed siebie karabin. Broń świetną na większy dystans, ale zupełnie nie sprawdzającą się                 w pomieszczeniach. Raider zobaczył Hicksa i ruszył w jego kierunku, chcąc upewnić się, czy upadek był śmiertelny, czy może jest jedynie ranny i potrzebuje pomocnej dłoni, która ukróci jego cierpienia.
Stanął nad nim tak, że C. G. czuł smród dawno niemytego ciała. Zbierało mu się na wymioty, ale skrajnym wysiłkiem woli się powstrzymał. Poczuł dotyk zimnej lufy na swoim czole. Raider nie osiągając żadnych zadowalających rezultatów kopnął mężczyznę z całej siły w nogę. Gdy nie doczekał się żadnej reakcji opuścił karabin. Wtedy MP5 Hicksa podskoczyło w górę, wypluwając z siebie połowę magazynka.. Napastnik był martwy nim upadł na podłogę. Krwawy szlak dziur w jego ciele wiódł aż do roztrzaskanej czaszki.
-Spoczywaj w kawałkach, frajerze –C. G. wyszczerzył się do ocalałej części twarzy. –Ciekawe, co też mi przyniosłeś... –zajął się przeszukiwaniem zwłok Raidera. Karabin, dziesięć sztuk amunicji 7.62 mm                     i strzykawka z Psycho. –Głupi ćpun –narkotyk rozgniótł butem.
Po krzykach wywnioskował, że znaleźli jego drogę ucieczki. Podskoczył i wdrapał się na dach. Wziął przedostatni z granatów i rzucił na sąsiedni budynek. Właśnie w tym celu nie zatrzaskiwał klapy prowadzącej do środka. Czarna kula odbiła się parę razy i wpadła prosto na schody. Tym razem wybuch spowodował zapadnięcie się połowy dachu. To wyjście zostało zablokowane. Wymierzył karabin w drugie, na parterze.
-k**wa mać! –ktoś jednak przeżył... –Stan ,przytargaj tu swoje tłuste dupsko i weź apteczkę! –a więc czwarty miał jakieś imię. –Szybko!! Słyszysz mnie?! –z chmury pyłu wyłoniła się sylwetka jedynego żywego bandyty.
-Ej! –Hicks krzyknął do niego i, gdy tamten popatrzył w górę, nacisnął spust. Kula przeszyła mu gardło. Charczał, starając się zatamować krwawienie z tętnicy. Padł na ziemię, topiąc się we własnej krwi.
C.G. uzupełnił magazynek i ostrożnie zszedł na dół. Nie miał zamiary potłuc się jeszcze bardziej lub, co gorsza, skręcić sobie karku. Przed dalszą drogą postanowił pogrzebać trochę w sprzęcie zabitych Raiderów. Nadzieje na zdobycie Browinga spełzły na niczym. Musiał zostać pogrzebany razem z dwójką napastników. Tymczasem na wschodzie rozległy się odgłosy strzelaniny.
-Wiec tam jesteście –uśmiechnął się z mieszaniną radości i ulgi. –Już pędzę na pomoc –poprawił MP5, wzmocnił chwyt na karabinie i pochylony pobiegł na spotkanie resztek swojego oddziału.  

Koniec

Pozdrawiam :)
url=http://www.darkthrone.com/recruit.dt?uid=V30243B30243Q30277K30226I30362V30328H30311] Potrzebuję waszej pomocy w Dark Throne. Was nic to nie kosztuje, a ja mam dodatkowego obywatela. [/url]

***

  • Gość
Wojna nigdy się nie zmienia
« Odpowiedź #1 dnia: Grudzień 22, 2005, 11:57:27 am »
Całkiem, całkiem...

Cytuj
Postanowiłem pokazać wam jedno z moich opowiadań, opartych na klimacie Fallout'a... Jestem ciekaw waszej oceny...

Mam rozumieć, że będą następne części ? ;)

Offline bufaloxxx

Wojna nigdy się nie zmienia
« Odpowiedź #2 dnia: Styczeń 15, 2006, 06:01:18 pm »
Też niecierpliwie czekam na następne opowiadanie ;) .
zasem, kiedy jesteś smutny, nikt nie widzi twojego strapienia....
Czasem, kiedy płaczesz, nikt nie widzi twoich łez...
Czasem, kiedy jesteś szęśliwy, nikt nie widzi twojego uśmiechu...
Ale weź tylko pierdnij...

Offline Abbadon

Wojna nigdy się nie zmienia
« Odpowiedź #3 dnia: Styczeń 15, 2006, 07:26:58 pm »
Dobre, dobre chce jeszcze. Mam nadzieję, że będzie więcej.

Uprzejmie proszę, o to, żebyś nie krzyczał i nie pisał wytłuszczonym drukiem- Norsefir

Offline cyperian

Wojna nigdy się nie zmienia
« Odpowiedź #4 dnia: Styczeń 23, 2006, 11:53:59 pm »
bardzo dobre :D ... nic tylko czekac na kontynuacje  :arrow:

Offline Goldtear

Wojna nigdy się nie zmienia
« Odpowiedź #5 dnia: Luty 15, 2006, 01:41:49 pm »
Początek troche kanciasty, szorstki i potrzeba mu dopracowania. Ale czasami trudno jest zacząć pisać.
Ta szara zbroja i informacja że ma MP5 wyzwoliła u mnie takie uczucie. Było opisać że szary pistolet maszynowy przyciskał do drugiego boku czy jak, a potem rozpisać się i dodać pare szczegółów na temat uzbrojenia.

Ale potem coraz lepiej. Całkiem klimatyczne opowiadanko..... Dużo akcji to to co tygrysy lubia najbardziej  :badgrin:

Offline Lunn

Wojna nigdy się nie zmienia
« Odpowiedź #6 dnia: Luty 18, 2006, 04:00:36 pm »
No no, fajne. sympatycznie się czyta ;)

 

anything